Sześcioosobowa rodzina polskich Romów zginęła pod gruzami hotelu, który zawalił się w Czechach. Ranne zostały trzy osoby. Do tragedii doszło wczoraj nad ranem w mieście Louny, około 60 kilometrów na północny zachód od Pragi. Przyczyna katastrofy był najprawdopodobniej wybuch bojlera.
"Spod gruzów wyciągnięto pięć osób, z czego cztery dorosłe – trzech mężczyzn i kobietę - oraz 5-letnią dziewczynkę. O przyczynach trudno w tej chwili jeszcze mówić. Cały czas brane są pod uwagę wszelkie możliwości, zarówno wynikające z konstrukcji budynku, z przyczyn technicznych różnego rodzaju jak również celowego działania" – powiedziała Anna Olszewska, kierownik wydziału konsularnego polskiej ambasady w Pradze. Hotel w Lounach, 55 kilometrów na północny-zachód od Pragi nie był budowany jako hotel. Jest to zwykły blok mieszkalny na osiedlu. Część tego bloku przerobiono potem na tani hotel dla osób zatrudnionych w okolicy. Właśnie ta część bloku zawaliła się nad ranem, prawdopodobnie wskutek wybuchu bojlera.
Akcja ratownicza była bardzo utrudniona, ponieważ konstrukcja budynku została silnie naruszona i ściany, które jeszcze stały, w każdej chwili groziły zawaleniem. Na miejscu pracowało 50 ratowników. Wykorzystywali psy i kamery termowizyjne. Posłuchaj także relacji Tadeusza Wojciechowskiego:
rys. RMF
07:20