Zbigniew Siemiątkowski złożył rezygnację, premier dymisji nie przyjął, ale pozory zostały zachowane. Decyzja szefa Agencji Wywiadu ma związek z raportem speckomisji, który ujawnił, że 2 lata temu dezinformował on Sejm ws. zatrzymania prezesa Orlenu.
Prace speckomisji, której raport wysłuchał w poniedziałek Sejm - wykazały m.in. że Zbigniew Siemiątkowski 2 lata temu nie mówił prawdy o zatrzymaniu ówczesnego szefa Orlenu.
Posłom nie udało się jednak ustalić wielu wątków, np. czy decyzję o tym podjęto na spotkaniu u premiera Leszka Millera. Według b. ministra skarbu, Wiesława Kaczmarka Andrzej Modrzejewski został zatrzymany na polecenie premiera Millera, po to, by uniemożliwić zawarcie wartego 14 mld dolarów kontraktu na dostawę rosyjskiej ropy naftowej.
Z wnioskami raportu komisji ds. służb specjalnych nie zgadza się Zbigniew Siemiątkowski. Szef Agencji Wywiadu podkreśla, że nie dezinformował posłów, a cała sprawa to polityczny atak na jego osobę. Dlatego też złożył rezygnację. Ale posady nie stracił, premier nie przyjął jego dymisji.
O pracę więc Siemiątkowski martwić się nie musiał, a pozory zostały zachowane. A ja to znam - wyjaśnia Konstanty Miodowicz z PO. Najpierw dzwoni się do pana premiera i pyta, czy przyjmie dymisję, następnie się składa i efekty tego są takie, jakie widzimy, a widzimy propagandową zagrywkę
Po takiej kompromitacji dymisja Siemiątkowskiego była nieuchronna – mówią posłowie opozycji. Wszak został przyłapany przez komisję ds. służb specjalnych na kłamstwie i wyciągnął z tego konsekwencje - mówi Ludwik Dorn z PiS-u.
Wtóruje mu Zbigniew Wassermann. Wprowadzenie komisji w błąd to jest przewinienie najwyższej wagi, jakie może popełnić szef służb specjalnych. A kto go będzie kontrolował, jak nie komisja. (...) To jest sytuacja, że on sobie z tej komisji zakpił. To jest sytuacja, w której służby wymykają się spod kontroli.
I choć decyzja Siemiątkowskiego o dymisji - jak podkreślają członkowie speckomisji – wynika z postawionych mu zarzutów, to znów - tak, jak to już poprzednio bywało i w przypadku szefa MSZ i marszałka – były to tylko pozorne ruchy...