Pojawiła się szansa poprawy sytuacji finansowej zakopiańskiego szpitala. Placówka ma wiele milionów długów, przestało działać pogotowie ratunkowe, w szpitalu odcięto dostawy gazu, rozważano też konieczność ewakuacji pacjentów.
Nowa dyrektor szpitala i jednocześnie skarbnik powiatu tatrzańskiego, Regina Tokarz uważa, że wraz z pojawieniem się programu naprawczego widmo upadku zostało definitywnie odsunięte. Jak podkreśla jednak, wymaga to wielkiej determinacji ze strony załogi i samorządów lokalnych.
Sytuacja finansowa szpital ciągle jest nie do pozazdroszczenia. Dług wobec zewnętrznych firm przekracza 15 milionów złotych (plus zadłużenie u pracowników, w sumie 19 milionów) i jest już o kilka milionów większa od całego majątku ZOZ-u. Dlatego potrzebne są drastyczne cięcia.
Zmiejszenie liczby etatów z 531 na 419. Jest to redukcja o 112 osób, pomijając te, które już odeszły wcześniej - mówi Regina Tokarz. Cięcia etatów dotkną 46 lekarzy, pielęgniarek i położnych. Zmniejszona ma być także liczba łóżek, zlikwidowany oddział zakaźny, a noworodkowy połączony z położniczym.
Cięcia budzą coraz większy niepokój u personelu medycznego. Coraz częściej – choć na razie nieoficjalnie – pojawiają się wątpliwości, czy przy takich ograniczeniach szpital będzie świadczył usługi na odpowiednim poziomie i czy nie ucierpią na tym pacjenci.
Na razie ważne jest jednak, że w ogóle będzie świadczył jakiekolwiek usługi. Według planu naprawczego już w przyszłym roku szpital ma przynieść zysk, a za pięć lat - powinien wyjść na prostą - czyli spłacić wszystkie długi.
21:25