180 tys. jednoosobowych firm skorzysta z obniżenia składek. Mniej zadowoleni mogą być pracownicy - pisze w środę "Rzeczpospolita".
Ministerstwo Rozwoju opublikowało rewolucyjny projekt zmian w zasadach oskładkowania samozatrudnionych. Zamiast 1,2 tys. zł miesięcznie od każdego prowadzącego działalność, nowa składka zostanie uzależniona od wysokości przychodów - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Za każde 200 zł przychodu trzeba będzie zapłacić 32 zł do ZUS. Przykładowo przychody w przedziale 400,1-600 zł to 96 zł składki, a 2000,1-2200 zł przychodu to 352 zł składki. Dopiero po przekroczeniu 5 tys. zł firma zapłaci składki w obecnej zryczałtowanej kwocie, czyli co najmniej 812,61 zł miesięcznie. Teraz trzeba wpłacić tyle do ZUS bez względu na to, czy przedsiębiorcy w ogóle uda się zarobić.
Ekspert Pracodawców RP Witold Polkowski uważa, że "urealnienie wysokości składek płaconych często przez młode osoby rozkręcające działalność pozwoli na stworzenie nowej grupy przedsiębiorców, która da impuls do rozwoju gospodarki". Zdaniem prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezarego Kaźmierczaka, dzięki obniżeniu składek sporo osób być może wyjdzie z szarej strefy i zalegalizuje swoją działalność.
Teoretycznie na obniżeniu składki mogłoby skorzystać nawet 800 tys. mikrofirm - ok. 35 proc wszystkich prowadzących działalność gospodarczą. Tyle z nich osiąga roczne przychody do 60 tys. złotych (do 5 tys. złotych na miesiąc).
Faktycznie jednak ministerstwo oszacowało, że z rozwiązania skorzysta tylko 180 tys. samozatrudnionych. Sporo z nich poza działalnością pracuje też na etacie (i płaci składki tylko z umowy o pracę) - więc zmiany ich nie obejmą. Z kolei ok. 186 tys. mikrofirm działa krócej niż dwa lata i dla nich bardziej opłacalne jest korzystanie z tzw. małego ZUS (składki obniżone o trzy czwarte na dwa lata).
(ph)