Rabuś włamał się do samochodu mieszkanki York w USAi i ukradł jej torebkę. Strata nie byłaby tak dotkliwa, gdyby nie znajdowała się w niej karta pamięci, na której zapisane było 500 zdjęć jej zmarłego w lutym dwumiesięcznego synka.
27-letnia Patricia Harris odkryła, że jej torebka została skradziona, kiedy wracała z czwórką swoich dzieci do domu. O tym, że nie ma przy sobie swojej własności zorientowała się po dłuższej chwili. Mając czwórkę dzieci, ma się ręce pełne roboty. Wróciłam do samochodu po torebkę, ale jej tam nie znalazłam. Załamałam się, bo to były moje jedyne kopie zdjęć synka. Czułam jakbym straciła go ponownie - powiedziała matka w rozmowie z dziennikarzami "Daily Mail".
Kobieta napisała o wydarzeniu w sieci. Porozwieszała też plakaty z wizerunkiem chłopca w całej okolicy licząc na to, że złodziej zwróci jej kartę pamięci. Pod zdjęciem zmarłego dziecka matka dopisała informację dla złodzieja, że może zatrzymać telefon i tablet, bo jej zależy jedynie na odzyskaniu karty pamięci. By ułatwić zwrot, zostawiła otwarte drzwi w swoim samochodzie.
Użytkownicy Facebooka stanęli na wysokości zadania, dzieląc się między sobą informacją o zdarzeniu. Chcieli by matka odzyskała zdjęcia dziecka. Kilka dni później matka otrzymała SMS-a od swojego narzeczonego, że karta pamięci została zwrócona. Złodziej doczepił ją do jej identyfikatora pracowniczego, po czym powiesił na lusterku w samochodzie.
Sprawcy nie udało się złapać. Wiadomo jedynie, że posługiwał się skradzioną kartą kredytową w lokalnej kawiarni.
Jednak jak twierdzi Harris, odzyskała jedyną rzecz na której tak naprawdę jej zależało.
"Daily Mail", kk