Jeżeli twoje dziecko nie chce się uczyć, zadzwoń na policję. Tak zrobiła pewna Włoszka, która nie mogła poradzić sobie z 11-letnim synem. Po kolejnej awanturze wezwała funkcjonariuszy, by przemówili chłopakowi do rozsądku.
Dziennik "Il Messaggero" pisze, że matka na wszelkie sposoby bezskutecznie usiłowała przekonać zbuntowanego syna do odrabiania lekcji. Nie pomagał krzyk, groźby i kary. Po kolejnej kłótni, zaledwie kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego, kobieta zadzwoniła na policję mówiąc: "Proszę przyjechać, nie daję już rady, nie wiem, co zrobić z moim synem, to łobuz".
Telefon postawił policjantów z posterunku w dzielnicy Quartaccio w stan alarmu, ponieważ nie wiedzieli, co dzieje się w tym domu. Dlatego postanowili jechać na miejsce, na osiedle - jak podkreśla gazeta - o wysokim wskaźniku przestępczości i cieszące się ponurą sławą z powodu wybryków młodzieży.
"Il Messaggero" relacjonuje, że kiedy patrol wszedł do domu kobiety, zobaczył siedzącego za stołem małego chłopca. Jego matka poprosiła policjantów: "powiedzcie mojemu synowi, tej zarazie, że jak nie będzie dobrze się zachowywał, napyta sobie biedy".
Funkcjonariusze postanowili wypróbować swój autorytet urządzając mu wychowawczą pogadankę. Powiedzieli, żeby słuchał matki, odrabiał lekcje, zachowywał się przyzwoicie i ostrzegli, że w przeciwnym razie źle to się dla niego skończy. Jedenastolatek przytakując złożył obietnicę poprawy.
Rzymska gazeta wyjaśnia, że nie wiadomo, czy po policyjnej interwencji chłopiec odrobił lekcje. "Ale nasuwa się pytanie: co matka zrobi następnym razem?" - dodaje "Il Messaggero".