Każdy, kto miał okazję wyjechać do Francji mógł zachwycać się szczupłymi figurami Francuzek i to bez względu na ich wiek. Równocześnie, po drugiej stronie Atlantyku, z problemem otyłości nie radzą sobie Amerykanki. Nasi dziennikarze po obu stronach oceanu postanowili zgłębić ten fenomen. Oto co ustalili.

REKLAMA

Jeść można wszystko, byle w małych porcjach i wolno - to sekret smukłych Francuzek, które są bardzo szczupłe, choć nie stronią np. od tłustych serów i pasztetów!

Już tradycyjne francuskie śniadanie jest bogate w kalorie - rogalik z masłem i słodkie konfitury. Obiad zaczyna się często od sałaty, ale później na talerzu pojawia się nierzadko mięso z tłustym sosem i frytki, a przed deserem kawałek jeszcze bardziej tłustego pleśniowego serka - typu Camembert.

Nie ma tajemnicy, trzeba po prostu zapomnieć o stresie i jeść wolno, by mózg dopiero po 20 minutach potrafił zdać sobie sprawę, że organizm dostał już wystarczająco dużo kalorii - tłumaczy korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi szczupła 38-letnia paryżanka Hortense.

Według francuskich specjalistów, każdy kęs żywności - zanim się go połknie - należy przeżuć około 30 razy, bo znacznie ułatwia to poprawne trawienie.

Amerykanów coraz trudniej objąć

W ciągu ostatnich 50 lat średni obwód pasa mężczyzny powiększył się tam o 10 cm, a kobiety prawie o 17 cm. Ponad 1/3 dorosłych i co piąte dziecko cierpi tam na kliniczną otyłość.

Jak zauważa nasz korespondent Paweł Żuchowski, mieszkańcy Stanów Zjednoczonych powoli idą po rozum do głowy! Dane wskazujące, że szczupli lepiej zarabiają, awansują i zajmują lepsze stanowiska, sprawiają, że Amerykanie zaczynają dbać o linię.

W miastach powstaje coraz więcej sklepów ze zdrową żywnością. Jak grzyby po deszczu powstają kluby fitness.

Problem otyłości dotyka mniej zamożnych Amerykanów, bo wciąż tańszą opcją jest kupno hamburgera, czy przygotowanie kanapki z wędliną i warzywami.

(j.)