Władzom Lublina nie udało się sprzedać na licytacji skarbu znalezionego w mieszkaniu przejętym po zmarłej lokatorce. Nie było nikogo chętnego na blisko 50 łańcuszków, pierścionków i złotych medalików wycenionych na 22 tysiące złotych.
Wartość przedmiotów znalezionych w mieszkaniu zmarłej kobiety wycenił rzeczoznawca. Okazało się jednak, że cena była zbyt wygórowana i nikt nie zdecydował się na kupno kosztowności. W tej sytuacji logiczne byłoby obniżenie ceny i ponowny przetarg. Prawnicy mają jednak wątpliwości, czy kwotę podaną przez biegłego można obniżyć. Na razie - do momentu rozstrzygnięcia sprawy - skarb wrócił do miejskiego sejfu.
Do kupienia były złote łańcuszki, pierścionki z kamieniami szlachetnymi, kolczyki i obrączki - w sumie 48 sztuk kosztowności, które znaleziono w mieszkaniu zmarłej lokatorki. Kobieta nie miała spadkobierców. Różne rzeczy dziedziczyliśmy: nieruchomości, samochody, telewizory, meble, ale biżuteria trafiła nam się pierwszy raz - przyznała Anna Zdunek z wydziału gospodarowania mieniem w urzędzie miasta w Lublinie.
Każdy z elementów kolekcji został dokładnie skatalogowany i opisany. Według oceny rzeczoznawcy, biżuteria pochodzi jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. O sprzedaży kolekcji zdecydował prezydent miasta. Warunkiem wygrania licytacji był jednak zakup całej kolekcji.