Korki uliczne długości 22 kilometrów w Rzymie i całkowity chaos w północnej części miasta, na drogach dojazdowych oraz obwodnicy. To rezultat egzaminu wstępnego na medycynę, w którym udział wzięło ponad 8 tysięcy kandydatów.

REKLAMA

Egzamin wstępny na wydział medycyny Uniwersytetu Katolickiego odbywał się w dysponującym wielką salą znanym rzymskim hotelu w rejonie drogi Aurelia. Samochodami i na skuterach przyjechało tam kilka tysięcy młodych ludzi. Było ich znacznie więcej niż się spodziewano. Zablokowali najpierw całą dzielnicę, a potem drogę wyjazdową z miasta, odcinek obwodnicy aż do nadmorskiej miejscowości Fregene.

Kandydaci w obawie, że spóźnią się na test, porzucali samochody na ulicach, uniemożliwiając przejazd innym, i szli na piechotę, pokonując czasem nawet po 5 kilometrów do miejsca egzaminu. Ten zaś z powodu totalnego zamieszania rozpoczął się z ogromnym opóźnieniem.

Na kilka godzin północna część Rzymu stanęła, a sytuację usiłowało opanować 40 strażników miejskich. Musieli zmierzyć się również z rosnącą wściekłością kierowców, którym puściły nerwy w gigantycznych korkach.

Sytuacja powtórzyła się, gdy po kilku godzinach kandydaci na lekarzy zaczęli wracać do swych domów; tym razem dodatkowo jeszcze w strugach ulewnego deszczu. Media podają, że pytani o to, jak poszły im egzaminy, odpowiadali: "lepiej niż dojazd".

Po raz pierwszy zdarzyło się, żeby egzamin na studia sparaliżował Wieczne Miasto. W Rzymie od razu wybuchła gorąca dyskusja o tym, jak niewiele trzeba, by ruch zamarł, a stolica Włoch pogrążyła się w chaosie.