Po ucieczce za granicę sędziego Tomasza Szmydta, orzekającego m.in. w sprawach związanych z certyfikatami bezpieczeństwa, znaczenia nabiera odpowiedź na pytanie, czy sędziów obejmuje jakaś forma ochrony kontrwywiadowczej. Znaczenie odpowiedzi rośnie, kiedy zna się już odpowiedź - sędziowie kontrolowani są tak symbolicznie, że właściwie wcale.


Dotyczy to nie tylko sędziów, jak Tomasz Szmydt, orzekających m.in. w sprawach dotyczących certyfikatów bezpieczeństwa dla funkcjonariuszy publicznych. Dotyczy to wszystkich sędziów.

Jedyne czynności sprawdzające, dotyczące choćby potencjalnej podatności na działania obcych służb, koncentrują się jedynie na kandydatach do objęcia pierwszego stanowiska sędziowskiego. Mówimy więc o samym początku ewentualnej kariery.

Jak zostać sędzią

Ubiegając się o stanowisko sędziego rejonowego, kandydat przesyła zgłoszenie jego prezesowi. Prezes sądu zwraca się wtedy do właściwego komendanta policji o informacje na jego temat.

Starsi z sędziów wspominają, że w ich wypadku wiązało się to z przeprowadzeniem przez funkcjonariuszy trochę krępującego tzw. wywiadu środowiskowego. Chodziło m.in. o zebranie o kandydacie opinii jego sąsiadów i ew. innych informacji na temat jego życia, obyczajów itp. - wszystko to nie tylko dawało pojęcie o rękojmi należytego sprawowania urzędu, ale też elementarne rozeznanie na jego temat w jego najbliższej społeczności.

Przez policyjne dane

Dziś prawo jest już inne; art. 58 § 3 Prawa o ustroju sądów powszechnych mówi tylko, że takie informacje policja "uzyskuje i sporządza w oparciu o dane zawarte w policyjnych systemach teleinformatycznych". Jeśli kandydat zajmuje stanowisko asesora sądowego lub prokuratora, takich informacji się nie zasięga.

Mówiąc obrazowo, policjant nie musi się pewnie nawet ruszać sprzed monitora z dostępem do odpowiednich baz danych. Efektem takiego sprawdzania jest zaś zwykle wykaz wykroczeń i mandatów drogowych kandydata - taką właśnie informację policja przekazuje prezesowi sądu, a ten Krajowej Radzie Sądownictwa.

Na tym koniec.

Oczywiście, cała procedura nie ogranicza się do kilku kliknięć w klawiaturę; kandydat wypełnia rozległą kartę zgłoszenia na stanowisko, jeśli urodził się przed 1972 - także oświadczenie lustracyjne, szereg oświadczeń dotyczących korzystania z pełni praw cywilnych i obywatelskich, toczących się przeciw niemu postępowań dyscyplinarnych czy ws. przestępstw, jest zobowiązany do przejścia badań... Żadna z tych formalności nie jest jednak w stanie ujawnić jego słabości, które mogą zaważyć na uzależnieniu od czynników zewnętrznych. Procedura nie jest też powtarzana na kolejnych etapach kariery.

Sprawdzeni raz na zawsze?

Sędziowie nie są i nigdy nie byli objęci procedurami prowadzonymi przez służby. Dostęp do tajemnic otrzymują z urzędu, w wierze, że sprawując wymiar sprawiedliwości, dochowają zobowiązań dotyczących tajemnicy prowadzonych postępowań. Naturalne jest też oczekiwanie, że kto jak kto, ale sędziowie prawa łamać nie będą.

Jeśli jednak w toku kariery przytrafi im się chwila słabości lub z innych powodów popełnią błąd, zejdą na złą drogę niekoniecznie z własnej woli - może być tak, że nikt się o tym nie dowie. 

Sprawnie działający system dyscyplinarny gwarantuje zwykle nieuchronność konsekwencji ew. kar za występki. Jeśli jednak jedynym posiadaczem wiedzy o nich jest obca służba wywiadowcza - winowajca łatwo staje się ofiarą szantażu, a może się stać przestępcą, i to znacznie większego kalibru. 

Oczywiście, może nim też zostać świadomie, z własnej woli i bez żadnego przymusu, to jednak raczej przypadek skrajny. Nawet jednak jeśli tak, a może zwłaszcza wtedy - żadna służba kontrwywiadowcza może nie mieć o tym pojęcia bardzo długo. 

Procedurę wymaganą przez prawo przecież przeszedł.