Obrady Okrągłego Stołu obserwowałem z ogromną sympatią. Byłem przekonany, że oni też przebijają drogę dla nas - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Vaclav Havel. Były prezydent Czech dodaje, że obrazek upadającego Muru Berlińskiego jest sugestywny, ale nie jest tak, że aksamitna rewolucja, czy upadek muru przysłoniły to, co się działo w Polsce i walkę Solidarności.
Konrad Piasecki: Czy przed 20 laty, 4 czerwca przemknęła panu przez głowę taka myśl, że oto upada pierwszy klocek domina i na naszych oczach zaczyna rozpadać się komunizm?
Vaclav Havel: Mam wrażenie, że to wtedy było dosyć jasne i oczywiste, że coś się zaczyna. Że to pierwszy krok i że nie ma już kroku z powrotem. Że rzeczywiście upada ten pierwszy klocek domina. Wtedy byłem w szpitalu, po wypuszczeniu z więzienia. Obserwowałem to tym bardziej intensywnie.
Konrad Piasecki: Kiedy wcześniej był pan w więzieniu, obserwował pan, słyszał o obradach Okrągłego Stołu, nie było w panu takiej myśli, czy takiej złości, że oto Polacy, pańscy polscy koledzy dogadują się z komunistami zamiast walczyć. Zawierają zgniły kompromis, zamiast twardo rozprawić się z tym ustrojem?
Vaclav Havel: Absolutnie nie. Przeciwnie. Obserwowałem to z ogromną sympatią. Byłem przekonany, że oni też przebijają drogę dla nas.
Konrad Piasecki: Czy w takim razie nie jest dziejową niesprawiedliwością, że to właśnie czeska rewolucja aksamitna i upadek Muru Berlińskiego stały symbolami upadku komunizmu, a nie Polska?
Vaclav Havel: Nie uważam, żeby tak było. Współczesne media potrzebują jakiegoś skrótu, hasła, czegoś co się łatwo przyjmuje. Nigdy nie używaliśmy terminu aksamitna rewolucja. Wymyślili to zachodni dziennikarze i się przyjęło. Może dlatego, że to przypominało velvet underground, podobnie jak z upadkiem Muru Berlińskiego. Obrazek upadającego muru jest sugestywny, ale nie jest tak, że aksamitna rewolucja, czy upadek Muru Berlińskiego przysłoniły to, co się działo w Polsce i walkę Solidarności.
Konrad Piasecki: Czy w takim razie, uważa pan, że ten polski kompleks, że naszej przemiany, tej aksamitnej, bardzo spokojnej przemiany nikt nie zauważa i nikt nie uznaje za prawdziwy początek końca komunizmu jest nieuzasadniony?
Vaclav Havel: Nie odważyłbym się takiej twardej diagnozy postawić w odniesieniu do całego narodu. My zawsze patrzyliśmy na to, co się dzieje w Polsce z wielkim zainteresowaniem i wielkim szacunkiem. Cały świat wie, że Polska jako kraj leżący między Rosją a Niemcami, z geopolitycznego punktu widzenia, była znacznie istotniejsza. To oczywiste.
Konrad Piasecki: Dziś po 20 latach myśli pan, że lepsza była ta radykalna, szybsza droga czeska, czy ta polska spokojniejsza i powolniejsza droga odchodzenia od komunizmu?
Vaclav Havel: W ogóle nie stawiałbym przeciwko sobie tych dwóch dróg, tych dwóch temp rozpadu komunizmu. Dla nas było od początku jasne, że Okrągły Stół w Polsce przesuwa tę granicę możliwego i dla nas również tworzy pewną szansę. Potem myśmy trochę posunęli sprawę naprzód. Tak, że Lech Wałęsa mógł zostać prezydentem. Poszerzaliśmy pola swobody. W każdym kraju szło to trochę inaczej, ale nie przeciwstawiałbym tych dwóch dróg.
Konrad Piasecki: Kiedy obserwuje pan swojego odpowiednika z tamtych czasów, czyli Lecha Wałęsę i jego dzisiejszą aktywność, jego zaangażowanie w kampanię Libertas nie łapie się pan za głowę?
Vaclav Havel: Nie mogę się łapać z głowę przy ocenie żadnego prezydenta. Aktualnego, czy poprzedniego. To jedno z moich doświadczeń postprezydenckich. Zorientowałem się szybko, że nie mogę tak łatwo jak każdy inny człowiek oceniać moich następców, albo w ogóle prezydentów.
Konrad Piasecki: Dzisiaj pańskie zaangażowanie - bo pan się w czasie tej kampanii zaangażował w kampanie wyborczą Zielonych - to oznaka tego, że odkrył pan w sobie ekologa, czy pan się rozczarował do takiej codziennej, szarej i zwykłej polityki?
Vaclav Havel: Od urodzenia byłem „zielony”. Byłem „zielony” zanim jeszcze powstali Zieloni. Zawsze mnie drażniło, kiedy widziałem, że na tle pięknej zieleni idzie dym z kominów. Drażni mnie też, że te rządy dzisiejsze są dosyć technokratyczne i nie patrzą na to jaka będzie przyszłość. Trzeba patrzeć trochę szerzej. Na pryncypia, na konteksty, które przekraczają ramy technokratycznego i ekonomicznego myślenia.
Konrad Piasecki: Nie żałuje pan, że hasło z przełomu lat 80. i 90. „Havel na Wawel” się nie ziściło?
Vaclav Havel: Zawsze to hasło traktowałem jako żart. Sprawia mi jednak przyjemność.