"Pośpieszyłem się z oceną"- mówi prezydencki doradca Tomasz Nałęcz pytany w Kontrwywiadzie RMF FM o swoje wcześniejsze wypowiedzi sugerujące, że prezydent zna już nazwisko kandydata na nowego premiera. Jak twierdzi, Ewa Kopacz "będzie miała wielkie szanse" na to by zastąpić Tuska jeśli "będzie miała poparcie PO i koalicji".
"Stabilność systemu wymaga, żeby prezydent działał zgodnie z konstytucją. Trwa wojna na Ukrainie, to nie jest czas na przepychanki"- deklaruje gość RMF FM. "Na etapie przymiarek partyjnych, prezydent stara się milczeć". Nazwisko nowego premiera poznamy w ciągu dwóch tygodni po podaniu się do dymisji obecnego" a "do tej pory wszystko jest jedynie publicystyczną przepychanką"- tłumaczy gość RMF FM.
"Tusk zdobył dla nas złoty medal w Europie. Plują na to tylko zawistnicy i ludzie mali". "Odejście dotychczasowego szefa wzmocni PO, bo polityka potrzebuje nowości i świeżości. Ważny jest element zaciekawienia i zmiany. Wydawało się że PO to dziś raczej Marilyn Monroe z okresu schyłkowego, a tu się okazuje się że to Joanna Krupa"- mówi doradca prezydenta Tomasz Nałęcz w Kontrwywiadzie RMF FM. "Nie sądzę żeby PO zmieniła model premierostwa"- twierdzi gość RMF FM pytany czy po zmianie premiera spodziewa się zmian w sposobie rządzenia. "W PO premier to samiec alfa, niezależnie od płci. Nawet, jeśli to będzie kobieta to też będzie samcem alfa"- dodaje.
Przeczytaj cały wywiad:
Konrad Piasecki: Pan wie, kto będzie nowym premierem?
Tomasz Nałęcz: Nie.
A wie pan, że prezydent wie. Czy prezydent też nie wie?
Premierem jest Donald Tusk. Konstytucja mówi wyraźnie prezydent desygnuje premiera w momencie, kiedy premier podaje się do dymisji.
Ale rozumiem, że obaj nie wierzymy w to, że prezydent się nad tym nie zastanawia już dzisiaj kogo by tutaj powołać.
Wszyscy się zastanawiamy. Ale moment na prezydenta przyjdzie w chwili kiedy pojawi się premier z pismem o swojej dymisji. Wtedy dopiero konstytucja otwiera możliwość działania dla prezydenta.
Ale zastanawiamy się, my wszyscy, szarzy wyrobnicy winiarni Pana. Natomiast być może prezydent to już po prostu wie. I nie musi się zastanawiać, bo to już jest za nim.
Ale prezydent nie jest od domysłów, tylko od konstytucyjnego działania. Więc moment uruchomienia działań prezydenta wyraźnie określa konstytucja. To jest dymisja premiera i dopiero wtedy prezydent przystępuje do działania.
Bo pan, panie profesorze, sugerował, że właściwie to jest ustalone. Że prezydent, z premierem ustalili to właściwie jeszcze przed wyjazdem Donalda Tuska do Brukseli. Pan się z tych zapewnień wycofuje nieco?
Pośpieszyłem się z tą oceną, właśnie rozumując tak jak pan, że prezydent wszystko wie najlepiej w tym momencie. Jest człowiekiem rozdającym te karty, więc pewnie już ma pomysł. Ale nie, nie. Trzeba wrócić na tory konstytucja a nie na tory "gdybania".
Sugeruje pan, że Ewa Kopacz nie jest przesądzona na fotelu premiera po Donaldzie Tusku?
W ramach tych konsultacji, które prezydent odbędzie po dymisji premiera bardzo ważne będzie stanowisko PO, koalicji. To już wkraczamy na grunt "gdybania" i politycznych dywagacji. Jeśli to będzie kandydat mający większość koalicji PO i PSL w parlamencie to będzie miała wielkie szanse. Ale to trzeba poczekać na stanowisko tej koalicji.
Ale, czy każde wskazanie koalicyjnej PO to będzie wskazanie, które prezydent przyjmie bezboleśnie i bezdyskusyjnie?
Tu mówimy już teoretycznie o naszym ładzie ustrojowym. Jeśli prezydent nie chce narazić państwa na rozchwianie, to musi uszanować niezależnie od tego jakie jest wskazanie parlamentu, decyzję większości parlamentu. Jeśli jej nie uszanuje to w drugim ruchu parlament i tak zrobi swoje.
Oczywiście, ale prezydent może też sugerować, namawiać, wskazywać, albo podpowiadać jakiegoś własnego kandydata, którego pewnie w sercu gdzieś tam ma.
Czasy są zbyt poważne. Tuż za naszą granicą trwa wojna. Trwa rosyjska agresja przeciwko sąsiadującej z nami Ukrainie. To nie jest czas na takie polskie małe przepychanki. Tutaj trzeba stanąć na wysokości zadania.
A panu głowa i serce podpowiadają - raczej Ewa Kopacz, czy raczej Tomasz Siemoniak? Teraz pytam o wskazanie Tomasza Nałęcza.
Jestem doradcą prezydenta...
The rest is silence - jak napisał Szekspir, tak? Ale jako doradca prezydenta może pan mieć jakieś wskazania emocjonalne.
Nie, prezydent mnie o to nie pyta. Jestem od historii.
A o co w takim razie gra dziś prezydent? Bo o coś gra.
Nie, prezydent o nic nie gra...
Nie, bo to żądanie dymisji premiera trochę wygląda tak: "Ty premierze złóż mi dymisję, pojedź do Brukseli, a ja w poczuciu - oczywiście konstytucyjnej odpowiedzialności za państwo - poukładam to wszystko bez ciebie".
Nie, panie redaktorze. Politycy sejmowi i partyjni mają to do siebie, że często starają się potraktować konstytucję jak taką chusteczkę do wycierania ust. Proszę sobie przypomnieć rok 2011. Najpierw prezes Kaczyński, przewidując, że wygra wybory, wręcz chciał zmusić prezydenta do deklaracji, na wiele tygodni przed wyborami, że jak tylko wygra, to prezydent momentalnie, w godzinę po wyniku wyborów, już mu powierzy misję sformowania rządu, w ogóle się nie interesując, czy stworzy koalicję. Potem też była taka pewna pośpieszność w oczekiwaniach Platformy, że prezydent jeszcze w oparciu o sondaże wskaże premiera...
A prezydent rozważnie, powoli, po konsultacjach, spokojnie wszystko to załatwi...
Jakżeż pan to pięknie ujął. Nie mam tu nic do dodania.
I w dodatku szybciej niż pan, ale czy jest tak, że prezydent ma w tym jakiś interes polityczny budowy swojego urzędu albo namaszczania, czy wskazywania, sugerowania jakiegoś własnego kandydata, czy też jest tak, że czeka - przyjdzie Platforma, powie: "Ewa Kopacz", a prezydent powie: "Dobrze, Ewa Kopacz" i ją prześle do parlamentu.
Powiem górnolotnie. Stabilność systemu, stabilność demokracji tego wymaga, żeby prezydent, niezależnie od jego sympatii i osobistych przekonań, przede wszystkim działał zgodnie z konstytucją. Konstytucja mówi wyraźnie: niezależnie od partii, która na tym korzysta, czy traci, prezydent przystępuje do działania przy powoływaniu rządu w momencie kiedy ma wynik wyborów, albo dymisję premiera. Wszystko inne jest publicystyczną przymiarką.
Ale to wskazanie ze strony Platformy, to będzie raczej wskazanie szefa partii, wciąż urzędującego Donalda Tuska, czy na przykład szefa klubu parlamentarnego, który jest jednak z nieco innej frakcji niż sam premier?
Języki mnie świerzbi, żeby dać się wyciągnąć tutaj przez pana na takie przymiarki publicystyczne, ale jestem współpracownikiem prezydenta. Prezydent stara się milczeć na etapie różnych przymiarek partyjnych, niezależnie czy to są przymiarki Platformy, czy to są przymiarki PiS-u. Proszę sobie wyobrazić sytuację hipotetyczną: nie życzę jej Polsce, z przyszłego roku, że wygrywa wybory PiS, trwają tam w gremiach PiS-owskich przymiarki, kogo powołać na premiera i prezydent tam uczestniczy, idzie, rozmawia z nimi, zastanawia się razem. No przecież...
A prezydent w 2014 już szykuje się na to, co może go czekać w 2015?
Nie! Przecież powiedziałem, że mówię o sytuacji hipotetycznej. Przecież nie mamy jeszcze nawet deklaracji prezydenta Komorowskiego, że będzie kandydować.
A na pańskiego nosa, jest w Platformie taki polityk, któremu prezydent by się przeciwstawił jako premierowi, czy takiego nie ma?
No nie. To jest przecież twardą zasadą prezydenta, że w sprawy partyjne swojej dawnej partii i innej partii się nie miesza.
Czyli co? Partia mówi, prezydent zaakceptuje?
Nie, co parlament najpewniej ustali, czy zaakceptuje , to...W ogóle nasza konstytucja mówi wyraźnie: prezydent ma bardzo ważną rolę przy powoływaniu rządu, ale musi mieć w tyle głowy większość parlamentarną, która prędzej czy później zweryfikuje jego decyzje.
To kiedy będziemy mieć nowy rząd?
To zależy od Donalda Tuska. No jak szybko...
... im szybciej się poda do dymisji, tym szybciej prezydent powoła następcę...
Nie. To zabrzmiało bardzo tak nieelegancko, zwłaszcza, że wszyscy jesteśmy pełni atencji dla Donalda Tuska, który dla nas zdobył złoty medal w Europie. Tylko głupcy plują na drużynę, czy zawodnika, który stanął na najwyższym miejscu na pudle. Jacyś zawistnicy i ludzie maili, wiec myślę, że ani pan, ani ja do takich nie należymy. Ale to też wymaga jakby uporządkowania spraw Platformy czy państwa...Jak premier dojdzie do wniosku, że to jest ten moment, złoży dymisję na biurku prezydenta, to wtedy prezydent będzie zgodnie z konstytucją, działał dalej.
A liczy pan na głęboką rekonstrukcję programową, polityczną personalną rządu przy tej okazji?
Tego nie wiem. Wiem jedno, że w Polsce system 3/4 kanclerski, zresztą bardzo umocniony przez Donalda Tuska, który zawsze podkreślał, że on przedstawia autorską propozycję. Ministrowie Tuska o cokolwiek zapytani, mówią: to trzeba premiera pytać. Więc ja nie sądzę, żeby teraz Platforma zmieniła model premierostwa.
Nowy premier będzie rozdawał karty i to on..
... myślę, że tak jak było do tej pory i od tego momentu Platforma też będzie uważała, że samiec alfa to jest premier niezależnie od płci.
Może to być samica alfa, jak rozumiem.
Nie, już nie idźmy tak daleko nawet jak to będzie kobieta, czy jeśli to będzie kobieta, to też będzie samcem alfa.
A myśli pan, że odejście Tuska raczej wzmocni czy raczej zabije Platformę?
Ja sądzę, że wzmocni, bo mamy do czynienia z unikalną historią, po raz pierwszy w dziejach Polski premier nie odchodzi w polityczną nicość czy w polityczną niszę...
... tylko w górę.
Tak, to jest ogromny awans. Po za tym polityka, demokracja, zwłaszcza w okresie wyborczym potrzebuje pewnej nowości, świeżości. Trudno zapewnić nowość i świeżość nawet dobrym premierem, który miałby rządzić trzecią kadencję. Ja myślę, że ten element zaciekawienia, zmiany... Proszę zwrócić uwagę rozmawiamy już długo i ani słowa o Prawie i Sprawiedliwości. Prawda? No więc...
No więc, Platforma samą swoją obecnością jest w stanie dzisiaj wywalczyć więcej przestrzeni politycznej i sondażowej dla siebie?
Wydawało się, że Platforma to dzisiaj raczej Marilyn Monroe okresu schyłkowego, a tu się okazuje, że to Joanna Krupa.