"Sytuacja na Krymie powoduje napięcia na rynkach, na które dynamicznie wchodziliśmy. W kontaktach handlowych, po drugiej stronie musi być obliczalny partner, a tu przestrzeń staje się wyjątkowo ryzykowna. W kontaktach gospodarczych ze wschodem, panuje stan podwyższonej gorączki. Najgorsze jeszcze przed nami. Przynajmniej w wymiarze gospodarczym". "Wojna handlowa z Rosją byłaby ciosem dla gospodarki"- mówi wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński w Kontrwywiadzie RMF FM. "Odcięcie gazu to byłby większy problem dla Rosji niż Polski. Co Rosja zrobiłaby z tym całym gazem?" - mówi gość RMF FM. "Na razie nie ma zagrożeń dla dostaw gazu dla Polski, ale podjęliśmy działania na czarną godzinę" - dodaje.
Panie premierze ma pan poczucie, że najgorsze już za nami?
Nie, mam poczucie, że w wymiarze gospodarczym najgorsze jest przed nami. Konflikt o Ukrainę i bitwa o Ukrainę będzie miała bardzo dramatyczne konsekwencje, bo Europa dopiero budzi się po kryzysie.
To o wymiar gospodarczy zapytam za sekundę a jeżeli chodzi o ten wymiar polityczno-militarny to, że to ultimatum jakoś się okazało się jednak humbugiem nie jest dobrą informacją o świcie?
Panie redaktorze, trzeba pamiętać, że w tego typu starciach, kiedy ważne jest to jak działa się nie tylko na własne, ale i na inne społeczeństwa, systemy mniej demokratyczne, mniej obywatelskie mają przewagę nad systemami takimi jak polski. Myślę, że media też muszą wypracować dla dobra Polski i Polaków własny filtr...
... uważa pan, że Rosjanie propagandowo wodzą nas za nos?
Być może i dlatego warto, aby odbyć tu i tam ze dwa, trzy spotkania choćby szefów głównych rozgłośni, głównych portali informacyjnych w Polsce, dlatego, że zbyt łatwo jesteśmy inspirowani scenariuszami medialnymi tamtej strony.
Kryzys ukraiński zabije naszą gospodarkę?
Nie, nie zabije...
...ale osłabić ją osłabi.
Dwa, czy trzy tygodnie temu, jeszcze przed majdanem, kiedy nie było tego dramatu, mówiłem wprost: idziemy na 3,1 lub 3,2 i to jest pewne przy tej niepewności światowej gospodarki. Chyba, że coś nieprzewidywalnego wydarzy się na wschód od Polski.
I się wydarzyło właśnie. Ale to jest tak, że to zabije, sprowadzi do zera nasz wzrost gospodarczy, czy tylko go zmniejszy?
To tworzy napięcia i burzy dostęp do rynku na który wchodziliśmy w ostatnich latach z dużym sukcesem. Wystarczy popatrzeć na wzrost eksportu do Europy i Azji, do krajów byłego Związku Radzieckiego i on jest imponujący. Po drugie pamiętajmy o tym, że znaczna część niektórych sektorów przywiązała się do tego rynku i znalazła tam świetne pola do ekspansji.
I dzisiaj właśnie je tracą.
Po trzecie pamiętajmy, że nie tylko Ukraina, ale także Białoruś to są kraje w których mamy stosunkowo wysoki udział naszych inwestycji zagranicznych.
Ale to nie jest tak, że to pomiesza, pomiesza, zamiesza się a potem wszystko odbije i jakoś wrócimy do tego stanu sprzed kryzysu?
Po pierwsze musi być partner. Wydolny, sprawny, obliczalny okazujący zaufanie i taki, któremu można zaufać i tu wydaje się, że ta przestrzeń szczególnie ukraińskiej gospodarki staje się pod względem terminowości, płatności, zdolności, wymiany wyjątkowo ryzykowna. Widzimy to we wskaźnikach spadku dynamiki polskiego eksportu: grudzień, styczeń, luty. Nie mamy danych za cały luty, ale pierwsze 10 dni i styczeń to był spadek polskiego eksportu o 10 procent, czyli dużo.
Czyli Polacy zapłacą dużą cenę za to, co dzieje się na wschodzie?
Wszyscy płacimy za to dużą cenę, dlatego, że znajdujemy się na tym poziomie egzystencjalnym być albo nie być. Będzie wojna, będą wydarzenia, te emocje. Narasta fala wzajemnej niechęci. Proszę zwrócić uwagę jak przyjdzie trudno żyć, jak się to wszystko, oby jak najszybciej zakończyło Ukraińcom, tym o tożsamości i kulturze rosyjskiej i ukraińskiej.
A nie jest tak, że to politycy także podbijają propagandowo ten bębenek emocji?
Nie wszyscy równo. Proszę zwrócić uwagę, z jakim...
... ale jak pan słyszy swojego szefa premiera, nie ma pan poczucia, że troszeczkę za daleko wychodzi?
Ja po pierwsze zwracam uwagę, że każdy tutaj musi odnaleźć dojrzałą ścieżkę swoich wypowiedzi i zachowań, nie tylko z racji bycia ministrem gospodarki koncentruje się na tym w sposób istotny. Pracujemy po kilkanaście godzin na dobę, zbieramy wszystkie możliwe informacje od polskich przedsiębiorców, od moich służb i przedstawicielstwa naszego, nie tylko na Ukrainie. Analizujemy także informacje, mamy tu uzgodniony kanał przesyłu informacji z inwestorami, którzy są i w Polsce i na Ukrainie i w Rosji, a więc monitorujemy te stany podwyższonej gorączki.
A uważa pan, że premier odnalazł tą dobrą ścieżkę mówienia o kryzysie ukraińskim?
Jeszcze raz wrócę. Każdy musi tu znaleźć własną narrację.
Więc dlatego pytam, czy premier znalazł dobrą?
Zwracam uwagę na to jak stonowane i jak nie pod publikę są wypowiedzi polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego i bardzo wielu polityków, także opozycji. Wcześniej rzuca w przestrzeń medialną swoje propozycje, a nie uzgadnia z premierem z prezydentem, to, co w tej sytuacji warto powiedzieć, czy zaproponować także naszym partnerom, z, którymi chcielibyśmy w międzynarodowej reakcji na to, co dzieje się na Ukrainie, znaleźć konsensus.
Co by się stało, gdyby w ramach nacisku, albo retorsji Rosja zakręciła kurki z gazem?
No, po pierwsze byłoby pytanie, co zrobiłaby z tym gazem, co to by oznaczało dla gospodarki rosyjskiej i w mojej ocenie przedłużanie się...
Znaczy uważa pan, że dla Rosji to byłby większy problem niż dla Polski?
Tak jest, zdecydowanie.
Czy nie wierzy pan w taki scenariusz?
Ale niech pan popatrzy na dane, które gdzieś zniknęły, a warto je przypomnieć, więc jako minister gospodarki z dumą je przypominam. Rok 2013 i wielkość wymiany handlowej Polski z Niemcami jest większa niż Rosji z Niemcami. To też o czymś świadczy, więc żeby to nie było tak, że te napięcia polityczne, militarne są efektem pogrążającego się chaosu gospodarki krajów poradzieckich.
Uważa pan, że scenariusz jakiejś wojny gazowej zapoczątkowanej przez Rosję jest nieprawdopodobny.
Byłby to dramat. Tak samo, jak boję się takich prostych sformułowań, żeby deklarować do Amerykanów, żeby dali gaz łupkowy, to my w ten sposób, bronią energetyczną, rzucimy dla odmiany Rosję na kolana. Eskalacja tego typu wypowiedzi wskazuje na niedojrzałość. Wczoraj odbyło się - i słusznie - z inicjatywy pana prezydenta spotkanie, które w tej sytuacji mniej zwróciło uwagi - mówię tutaj o tej wspólnocie energetycznej, czyli relacjach energetyczno-gazowo-paliwowych UE, Polska - najbliższe otoczenie, nie tylko Rosja. Tam wyraźnie powiedzieliśmy, że byłby to cios w euroazjatycką gospodarkę.
Takie zakręcenie kurków z gazem.
Wzajemna taka wojna, okładanie się i nieprzewidywalność procesów mogłyby wręcz przyspieszyć realizację czarnego scenariusza polityczno-militarnego, a nie go ukrócić.
A rezerw gazowych to w razie czego starczyłoby nam na ile?
Zużyliśmy w zeszły roku 16,5 mld m sześciennych, nasza produkcja krajowa to jest poniżej 4,5 z kawałeczkiem drobnym, te badania nad gazem łupkowym ujawniły, że mamy jeszcze bardzo dużo zasobów...
...czyli jedną czwartą zaspokajamy, a trzech czwartych nie zaspokajamy i musimy brać z Rosji.
Jedną trzecią zaspokajamy, 9,5 mld m sześciennych importujemy z Rosji, nie ma zagrożeń na razie dla dostaw ani przez Ukrainę, ani przez Rosję. Ale nie będę mówił, jakie działania podjęliśmy na czarną godzinę.
Ale jakieś podjęliśmy.
Zgadza się.
Teraz w ostatnich godzinach.
W zeszłym tygodniu skorzystałem ze swoich uprawnień ustawowych w zakresie zwiększenia zapasów rezerw materiałowych w polskiej gospodarce...
...również gazowych.
Nie odpowiadam na to pytanie, bo to trzeba robić, a nie mówić.
A cena benzyny? Grozi nam jej ostre pójście w górę?
Wydaje się, że nie, bo Ameryka ma tutaj możliwość oddziaływania. Wiele krajów - w tym także zrzeszonych w OPEC - może podjąć zwiększoną produkcję. Pamiętajmy o tym, że gospodarka światowa wcale nie jest w takim pędzie rozwijającym się, więc jest tutaj możliwość stabilizowania na obecnym poziome sto parę dolarów za baryłkę.
A propos paliwa, podobają się panu takie - ludyczne, że tak powiem - pomysły bojkotu rosyjskich stacji benzynowych w Polsce np. Lukoila?
Jestem zawiedziony tą postawą - także w odbiorze społecznym w sprawie ruchu przygranicznego. Ta promocja by Rosjanie odwiedzali (Trójmiasto - przyp. red.) - pamiętajmy o tym, że jedno to są polityka i politycy, a drugie to są obywatele. Nie wolno na poziomie relacji z obywatelami wywoływać żadnych niepokoi i napięć, w tym także w wymiarze antyrosyjskim.
Ale bojkot Lukoila to nie jest wywoływanie napięć z obywatelami tylko oligarchami.
Ale polecam tę ostatnią informację: pod wpływem nacisków w przestrzeni publicznej wycofuje się z tego, co jest wielkim osiągnięciem w relacjach polsko-rosyjskich na poziomie obywatelskim. I tu nie chodzi tylko o robienie dobrych interesów, że Rosjanie z tego okręgu bardzo dużo u nas kupują. Pamiętajmy o tym, że - i mówię to, jako minister gospodarki - nie wolno zerwać wszystkich przestrzeni komunikacji ze Wschodem, w tym także na poziomie obywatelskim.
Czyli minister gospodarski zaleca: Nie bojkotujcie Lukoila.
Minister gospodarki mówi: Zachowujmy się racjonalnie, pamiętajmy także o tym, że mamy też swoje rafinerie. Pamiętajmy też o tym, że zamrożenie relacji z Rosję i ze Wschodem, i powrót do polityki ping-pongowej - a więc sportowców trzeba będzie wysyłać, żeby odgrzać ten lód, który zaczyna być widoczny we wzajemnych politycznych relacjach - jest po prostu fatalny. Gospodarka - jeszcze raz - potrzebuje zrozumienia, otwartości i budowania minimum zaufania.