"To najlepszy czas na zmiany w rządzie, ale premier się na nie raczej nie zdecyduje. Podobno prezes PSL Janusz Piechociński wie, jakie będą zmiany w rządzie, ale ja w to nie wierzę. Wkurza mnie tryb, w jakim się to wszystko odbywa. Jak ludzie patrzą, czym się zajmujemy, to przestają nam wierzyć. Wczoraj w pociągu dostało mi się od dwóch takich za to wszystko" - mówi Eugeniusz Kłopotek, gość Kontrwywiadu RMF FM. "Potrzebna jest głęboka rekonstrukcja rządu. Trzeba dla każdego resortu postawić cele strategiczne i realizować je. A jak dalej będzie tak jak jest teraz, sondaże polecą jeszcze bardziej" - dodaje.
Konrad Piasecki: To na kogo dziś wypadnie?
Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL: Na kogo? Na nikogo prawie. Jakieś tam drobne zmiany.
Czyli kosmetyka, a nie rewolucja?
Nie wierzę w to, że nagle premier pokusi się o dosyć poważną, gruntowną wymianę...
Ale nie wierzy pan, bo zmiana jest niepotrzebna?
...a przydałaby się. Zmiany są potrzebne, bo to jest najlepszy czas w tej chwili dla premiera, żeby to zrobił, dlatego że jesteśmy rok po wyborach. Jesteśmy po, mam nadzieję, pozytywnym załatwieniu spraw związanych z nową perspektywą finansową, a więc teraz pan premier powinien określić strategiczne cele dla każdego z ministerstw i ocenić, czy ten, który jest, się nadaje, by to zrealizować. Moim zdaniem jest przynajmniej kilku, którzy nie dadzą rady.
Gdyby Kłopotek był premierem, to kogo by wymienił?
Oj, jak będę premierem, to panu powiem.
A to ktokolwiek wie, jakie zmiany będą dzisiaj, poza premierem i jego najbliższą gwardią?
Poza premierem podobno wicepremier Piechociński wie...
Ale wierzy pan w to?
Nie.
Też z tego, co słyszę Piechociński głównie mówi, że wie, a wie dużo mniej.
Nie, może coś wiedzieć, ale chyba nie do końca.
Ale macie przynajmniej pewność, że PSL-u nie dotkną zmiany?
Nie, PSL-u nie dotkną, natomiast nie wiem, byłoby to na pewno dla nas wszystkich zaskoczeniem, również dla państwa, gdyby nagle poszło dosyć poważne tąpnięcie i duża wymiana, ale nie sądzę.
A uważacie, że powołanie drugiego wicepremiera, obok Piechocińskiego, byłoby zdradą koalicyjnych ideałów?
Nie, pytanie, kto będzie pierwszym zastępcą.
Pewnie Piechociński, ale drugim? Jak Rostowski, to przełkniecie to jakoś?
To pół biedy.
Nie drażni, nie wkurza pana, mówiąc kolokwialnie, tryb, w jakim się to wszystko odbywa?
Wkurza.
A co najbardziej?
Popełniamy jeden zasadniczy błąd od lat. To jest za dużo spekulacji - tych wypuszczanych przez polityków, później podkręcanych przez media i naprawdę, jak ludzie na to patrzą czym my się zajmujemy... Wczoraj jechałem z Krakowa. Wie pan, jak mi się w pociągu oberwało od dwóch osób?
Za co najbardziej?
Za wszystko. Za całokształt. Po prostu my chyba przestajemy czuć bluesa. Naród żyje zupełnie czymś innym i czegoś innego od nas oczekuje.
Ale właśnie, bo wy się uwielbiacie ostatnio zajmować sobą. Grodzka, Nowicka, premia, nie premia, duża rekonstrukcja, mała rekonstrukcja, a bezrobocie, a gospodarka, a kryzys, a ceny, a VAT?
Litości, panie redaktorze. No właśnie...
To ludzi dotyka.
Przyznam, że tylko z sympatii do pana zgodziłem się przyjść do Kontrwywiadu. Bo staram się już unikać chodzenia na tego typu dyskusje polityczne, bo to jest mielenie.
To wstydzi się pan za klasę polityczną?
Wie pan, ja bym to trochę inaczej rozegrał.
Czyli jak?
Tak, jak ostatnio podjąłem decyzję, że jednak wolałem wrócić do swojego zawodu i do pracy normalnej.
No ale koledzy z niczego innego się nie utrzymają, jak nie z polityki.
Nie, nie jest tak źle. Ale wydaje mi się, ze musi nastąpić jakieś otrzeźwienie. Czy my jesteśmy sami w stanie to zrobić? Wątpię. Ktoś musi nas postawić do pionu - naród.
Ale jak ma postawić? Ma przyjść pod Sejm, obrzucić Was kamieniami?
Najlepiej przy urnie.
Ale nie ma na kogo Was wymienić.
Oj, są ludzie, tylko żeby chcieli kandydować, to jest problem. Bo jak widzą, co się dzieje, to nie chcą.
Ale to rządzący tego nie dostrzegają? Jak pan rozmawia z kolegami rządzącymi, ministrami, to co?
Jak rozmawia się, szczególnie z tymi parlamentarzystami, którzy bardzo ciężko pracują w terenie - w sensie kontaktu z ludźmi - to w takich indywidualnych rozmowach potrafimy otworzyć się i mówić szczerze. Ale przychodzi wielka polityka, przychodzą ustalenia kierownictw, partii opozycyjnych, czy koalicyjnych, potem przychodzi tak zwana dyscyplina i wielu się łamie.
A sondaże rządu idą w dół.
Jak tak dalej pójdzie, to one dalej polecą w dół.
Jest na to jakiś sposób, poza odwołaniem się do ludu?
Jest. Ja uważam, że pan premier ma teraz kapitalną szansę, żeby przy tej rekonstrukcji - moim zdaniem jest potrzebna głęboka rekonstrukcja, nie wiem, czy premier to zrobi - okreslić dla każdego resortu uzgodnione koalicyjne cele strategiczne na ostatnie trzy lata tej kadencji. I po prostu je zrealizować.
Ale uzgodnionym celem była na przykład reforma emerytur górniczych. Miała być w grudniu, jest luty, reformy jak nie ma - nawet projektu reformy - tak nie ma. A to pańscy koledzy z rządu - Piechociński z Kosiniakiem mieli zrobić.
Powiem tak: na szczęście jeszcze Piechociński z Kosiniakiem potrafią z ludźmi rozmawiać, pytanie tylko, na ile oni będą mogli..
Z ludźmi, to może potrafią rozmawiać, ale górników, to się boją najwyraźniej.
Górników to na ogół wszyscy się boją: że jak przyjadą do Warszawy i zaczną kilofami rozbijać ten podobno większy mur, który ma stanąć, to będzie źle. Ale już żarty na bok. Przede wszystkim wiem jedno. Z ludźmi trzeba rozmawiać. Jeżeli próbuje się coś narzucić albo - nie daj Boże wciskać kit - lub coś obiecać i nie dotrzymać, to budzi to opór, coraz większy opór.
Właściwie słucham pana i myślę, że pan to już nie nadaje się za bardzo do polityki?
Nie, ja już się powoli zaczynam nie nadawać. Mnie już nerwy puszczają.
To niech pan rzuci ten mandat i zajmie się swoimi gęśmi.
Widzi pan, to jest nieuczciwe. Ja dokończę kadencję. Natomiast decyzję, jaką podejmę za 3 lata - nie wiem. Dzisiaj wiem, że pracuję zawodowo, normalnie w moim zawodzie. Muszę wypracować zysk, a zysk wypracowuję. Dlatego często się kłócę z moimi rolnikami, współsąsiadami, bo im często - jak mówią - nic nie opłaca się w rolnictwie, a mi się opłaca, mimo, że pracuję w państwowej firmie.
Polityka rodzi w panu już tylko frustracje?
Coraz większą.
Opłaciło się zmienić prezesa PSL-u, bo to miała być nadzieja na nową politykę?
Ja nie ukrywałem tego, że zmiana była potrzebna. Natomiast obawiam się, żeby nie było powtórki z rozrywki.
Czyli tego: prezes kamiennej wieży?
Nie, chodzi o to, czy prezes Piechociński, który jest jednocześnie wicepremierem, ministrem gospodarki w bardzo trudnym czasie - czy on będzie miał czas dla regionu, dla partii. Bo ludzie tego oczekiwali.
A dzisiaj ma?
Ma coraz trudniej. Ja współczuję jego małżonce.
Na ile PSL jest gotów podpisać się pod wejściem Polski do strefy euro?
Do euro spieszmy się powoli, przynajmniej to jest moje zdanie.
Ale jak bardzo powoli?
Bardzo powoli.
Na 2025?
Najpierw niech oni uporządkują swoje sprawy, bo nie wiemy, co jeszcze będzie do końca.
Oni, czyli euro ?
No, a jak?
Tylko że wygląda na to, iż euro powoli ma się stać numerem jeden w polityce rządu.
To jest błąd. Bo w tak zasadniczej kwestii trzeba jednak zapytać się narodu. Bo jeżeli ktoś mi dzisiaj mówi - co mnie wkurza - "jak zgodziliśmy się w referendum wejść do Unii Europejskiej, to jednocześnie zgodziliśmy się wejść do strefy euro", to mówię - nie. Dlatego trzeba się narodu zapytać w pewnym momencie: wchodzimy czy nie wchodzimy, na jakich zasadach i na jakich warunkach. A nie, że być może ustawą zwykłą będziemy dopychać kolanem wejście do strefy euro.
To trzy szybkie pytania od słuchaczy na koniec. Pan Jakub pyta: Czy nie chciałby pan wejść do któregoś z ministerstw?
Już za późno.
Pan Dariusz: Pan premier dobrze wynegocjował unijny budżet dla Polski?
Dobrze.
I pan Łukasz: Czy Paweł Kowal mógłby być wspólnym kandydatem na prezydenta PSL i PJN-u ?
Wątpię.
Bo?
Bo wątpię.
Bo nie PSL-u, czy jeszcze za młody jest ?
Musi być to ludowiec.
A Kowal to nie ludowiec, a mieszczuch?
Zobaczymy. Może ma trochę korzeni ludowych. (śmiech)