"Spot 'Hey Jude' robi wrażenie. To nasze dzieje przez ostatnie 10 lat pokazane w pigułce. Nie dziwię się, że minister Bieńkowskiej się podobało" - mówi Paweł Graś w Kontrwywiadzie RMF FM. Wysokie koszty produkcji spotu? "To prawa autorskie do każdego niemal kadru, krótki termin realizacji a także koszt innych wersji filmu, nakręconych zanim powstała ta ostateczna" - wyjaśnia. "Hey Jude" - to piosenka symbol, taka która wszystkim się w sercu kołacze" - tłumaczy wybór akurat tego utworu. "Wszystko zagrało tak jak trzeba" - dodaje. Gość RMF FM tłumaczy że to nie PO się promuje, ale "taki ten rok jest - bogaty w rocznice". " To Unia wymaga, żeby społeczeństwu pokazywać korzyści płynące z UE. Unia od nas tego wymaga i unia za to płaci" - dodaje
Konrad Piasecki: Jak u pana z dreszczami na dźwięki "Hej Jude"?
Paweł Graś: Mnie ten klip bardzo się podobał.
Nie ma pan wyjścia, musi się podobać.
Miałem okazję oglądać go wcześniej i rzeczywiście robi wrażenie.
Dreszcze są?
Za każdym razem, jak go oglądam, jak uświadamiam sobie, jaki rzeczywiście progres my wszyscy Polacy w tym czasie zrobiliśmy - przez te dziesięć lat, to robi wrażenie. I to w takiej pigułce skondensowanej przez minutę te nasze dzieje...
Ciarki, dreszcze, gęsia skórka chociaż?
... przez dziesięć lat zostały oddane. I nie dziwię się, że również pani minister Bieńkowskiej bardzo się to podobało.
A to na pana aż tak nie działa?
Na niej robiło wrażenie - na mnie również.
Aż takie? Jak na minister Bieńkowskiej?
Aż takie.
Czyli warto było wydawać 7 milionów złotych dla tych dreszczy ministra Grasia - no i minister Bieńkowskiej.
Przypomnę: po pierwsze ta informacja, która w przestrzeni publicznej od...
Oczywiście: wiadomo, że 6 milionów jest na....
.. Jest nieprawdziwa. Po drugie warto to za każdym razem przypominać: 85 proc. tej kwoty to są pieniądze z Unii Europejskiej przeznaczone dokładnie na tego typu działania informacyjne....
W tej Unii Europejskiej te pieniądze też się znikąd nie biorą, tylko ktoś się na nie składa- również my.
Na żadne inne działania nie mogłyby być wydane. Więc alternatywą jest, że albo je wydajemy na działanie informacyjne, promocyjne, albo nie wydajemy ich w ogóle.
Jak można na produkcję minutowego spotu wydać 922 tys. złotych - to prawie milion.
To już trzeba pytać specjalistów.
Ale specjaliści łapią się za głowę i mówią: "My byśmy ten spot wyprodukowali za kilkadziesiąt tysięcy".
Na pewno część kosztów była związana z zakupem praw autorskich zarówno do utworu, do wizerunku, jak i do wszystkich zdjęć. Właściwie do każdego kadru, który został tam wykorzystany. A reszta to pewnie koszty...
Czy to McCartney tyle kosztował?
Ale ja szczegółów ani szczegółowego kosztorysu nie znam, więc trzeba pytać agencje.
Ale przyzna pan, że to dużo za minutowy spot.
Wiem, że termin był dosyć krótki, bodajże w lutym ten konkurs został rozpisany. Krótki termin pewnie miał wpływ na ostateczną wersję. Pewnie po drodze jakieś wersje różne się pojawiały, które również musiały być wyprodukowane, zanim do tej wersji ostatecznej doszło i pewnie to wszystko złożyło się razem na ten koszt.
I oczywiście kontrakt na produkcję to wynik przetargu.
Wynik konkursu ogłoszonego przez wtedy chyba jeszcze Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.
I w tym przetargu firmy oferowały milion złotych kosztów? Może trzeba było trochę zacisnąć pasa? Albo przynajmniej nie zatrudniać McCartney'a?
Nie znam szczegółów tego kontraktu.
A wytłumaczy pan, dlaczego akurat McCartney i "Hey Jude"?
Myślę, że wszyscy pamiętamy jego koncert w Polsce...
... pamiętamy mnóstwo koncertów...
... i jego entuzjastyczne przyjęcie. Widocznie ci, którzy ten spot produkowali doszli do wniosku, że to będzie taki symbol, że to jest piosenka, która w sercu każdego jakoś tam się kołacze, nie tylko z mojego pokolenia...
... z młodego pokolenia Pawła Grasia, tylko również ze starszych pokoleń...
... ale również z młodszych i starszych. Myślę, że wszystko to zagrało dokładnie tak, jak trzeba.
Ale czy to jest jakiś pakiet, że McCartney zagra też 4 czerwca w Polsce?
Nic mi nie wiadomo o tym, że McCartney ma być w Polsce 4 czerwca.
Czyli to nie jest jakaś umowa pakietowa.
Mam nadzieję, że kiedyś w Polsce się pojawi, wszyscy byśmy chcieli, ale kiedy - zobaczymy.
Może trzeba było Niemena wziąć, albo Chopina, albo "Przeżyj to sam" - proponuje wicepremier Piechociński, który, jak widać, zna się na muzyce. I taniej by było, i po polsku.
Jeśli pan premier Piechociński będzie jakiś klip realizował, to wszyscy w napięciu będziemy czekać, jaki podkład muzyczny wykorzysta. Trzymam kciuki za niego.
On pewnie zespół Mazowsze albo Śląsk, albo "Przeżyj to sam".
Zespół Mazowsze albo Śląsk, albo Śląsk i Mazowsze razem i "Przeżyj to sam".
Ale serio mówiąc - strasznie dużo pieniędzy na to poszło. Mówię o produkcji tego spotu, bo czas telewizyjny - nie ma wyjścia, musi kosztować. Ale tu wydaje się coś nie tak.
Naprawdę nie jestem specjalistą od produkcji i spotów, więc nie potrafię przyjrzeć się tej analizie kosztów.
A przyzna pan - tak uczciwie z ręką na sercu, że nie pompowalibyście tego spotu aż tak bardzo, gdyby nie kampania wyborcza. Premier, kóry śpiewa w święta "Hey Jude", ta konferencja, dreszcze wicepremier Bieńkowskiej i uroczysta premiera spotu. Pachnie to kampanią na kilometry.
Jest 10 lat...
No tak, jest 10 lat.
No naprawdę, to nie jest nasza wina, że 10 lat w Unii Europejskiej...
Ale z okazji pięciolecia pan premier nie śpiewał?
Zbiegło się z tą jedną kampanią wyborczą.
Nie, to nie jest to.
Naprawdę 10 lat temu tego nie zaplanowaliśmy, żeby w 2014 wykorzystać to w kampanii. Więc oczywiście wszystkie obchody, a ten rok w te obchody i rocznice obfituje. Zarówno czerwiec, zarówno przystąpienie do NATO, zarówno dziesięciolecie Unii - taki ten rok jest i to wszystkie różnice zasługują na podkreślenie, zasługują na przypomnienie, zasługują na pokazanie, jaką olbrzymią drogę przeszliśmy.
I Polacy zasługują na to, żeby posłuchali jak premier śpiewa "Hey Jude"?
A przede wszystkim Unia tego od nas wymaga, i za to płaci. I na to przeznacza środki...
Tu bym był ostrożny, bo Unia doskonale wytłumaczyła, że nie wymagała takiego spotu.
... żeby naszemu społeczeństwu, jak i innym społeczeństwom pokazywać korzyści płynące z członkostwa z Unii Europejskiej - i tak się też stało.
Ilu ministrów ubędzie po tych wyborach?
A to zobaczymy, to wszystko zależy od tego...
Ale dwóch startuje, czy jeśli wygrają będą w Brukseli?
Jeśli chodzi o ministra Zdrojewskiego, to oczywiście tak. Natomiast, jeśli chodzi o ministra...
Kosiniaka - to premier go puści czy nie?
Kosiniaka, to ja mam nadzieje - aż głupio, bo życzę mu oczywiście jak najlepiej, ale uważam, że jest naprawdę świetnym ministrem, bardzo dobrym takim koalicyjnym filarem tego rządu i byłoby ogromnie szkoda gdyby poszedł do Brukseli.
Czyli pan by go raczej będzie namawiał żeby został, nawet jak zdobędzie mandat?
Ale to oczywiście będzie decyzja naszego koalicyjnego partnera. Źle ministrowi Kosiniakowi broń boże nie życzę. Życzę żeby ten mandat zdobył, ale mam nadzieje, że nawet jak zdobędzie to pozostanie na stanowisku ministra - ale w te decyzje partnera koalicyjnego się nie mieszam.
A pan jest pewny zwycięstwa Platformy w tych wyborach?
Jaki będzie wynik tych wyborów, to oczywiście zobaczymy dopiero 25. Sondaże pokazują, że ta walka jest cały czas wyrównana. Dobrze, że udało nam się tę przepaść trochę zasypać, bo jeszcze kilka miesięcy temu te różnice w sondażach to było 10 11punktów.
Ukraina wam bardzo pomogła. Aczkolwiek teraz następuje odbicie trochę w drugą stronę.
Dwa punkty w tę lub w tę, więc jestem głęboko przekonany, przynajmniej zrobimy wszystko i będziemy się o to starać, żeby każdy dzień tej kampanii wykorzystać na to, żeby przekonać do głosowania na Platformę Obywatelską, bo to jest głosowanie na bezpieczeństwo Polski i Polaków.
A co zrobicie z oskarżeniem o gwałt swojego śląskiego lidera?
To jest jakiś kuriozalny zarzut, kompletnie absurdalny.
Janusz Korwin-Mikke mówi, że dopuścił się gwałtu, który policja zatuszowała z trudem.
To jest kompletna bzdura i brednia. Rozmawiałem o tym wczoraj z ministrem Tomczykiewiczem. On rozważa razem ze swoimi prawnikami kroki prawne. Wydaje się, że jedynym celem takiego absurdalnego oskarżenia jest to, żeby o Januszu Korwinie-Mikke było znowu głośno, żeby pojawił się w mediach i żeby jego nazwisko przeleciało przez sferę publiczną.
Będzie proces w tej sprawie?
Pan minister Tomczykiewicz to rozważa, pewnie dzisiaj poinformuje nas wszystkich o swoich decyzjach w tej sprawie, ale wczoraj poważnie się nad tym zastanawiał. Wiem, że konsultował się z prawnikami, czy powinien to być proces w trybie wyborczym, tu były głosy podzielone.
Tu ciężko, bo nie startuje.
Dokładnie, on nie startuje. Czy też w trybie normalnym, ale myślę, że raczej na pewno skończy się to w sądzie.
Ale pan mu święcie wierzy?
Ja mu święcie wierzę, oczywiście.
Minister Tomczykiewicz to nie taki człowiek, nie z tej gliny ulepiony.
Uważam, że to zarzut totalnie z kosmosu.
Czyli to "brudna kampania ludzi chorych z nienawiści" - cytując pewnego premiera.
To tak absurdalny zarzut i tak chory, że aż trudno go komentować.