Dokładnie siedem dni dzieli nas od sielankowych czasów roztrząsania, co stanie się z Porozumieniem Gowina, czy wyjdzie wybór RPO i zamyślenia, czy Polski Ład w ogóle istnieje. Przez czołówki gazet przemknęła w tym czasie seria doniesień o wewnętrznych przeżyciach PO i próbach opanowania chaosu w Zjednoczonej Prawicy. Co dalej?
Warto sobie uświadomić, jak bardzo potrzebujemy wakacji. W zaledwie tydzień zaserwowano nam wstrząs, związany z powrotem Donalda Tuska do krajowej polityki, uchwałę zwalczającą nepotyzm w PiS, prezentację materiału genetycznego Sławomira N. na paczkach banknotów, inicjatywę dodatkowego karania pijanych zabójców za kierownicą, mętne wyjaśnienia ws. zmiany zdania rządzących na temat kandydata opozycji na RPO, zapowiedź wyjazdu prezesa Kaczyńskiego w Polskę, włączenie się Kościoła w promocję szczepień, projekt ustawy wywłaszczającej amerykańskich właścicieli TVN - to zdecydowanie za wiele jak na pierwszy tydzień lipca.
Mimo, że zaczynające się upalne wakacje to kompletnie niedorzeczny termin na zaczynanie (poza promocją lodów i napojów chłodzących) jakichkolwiek kampanii, uwięzieni w schematach politycy nie odpuszczają: skoro rusza w Polskę Tusk, to rusza też Kaczyński. Jeśli w ostatnią sobotę przekaz Platformy przyćmił zamknięty kongres wyborczy PiS, rządzący postarali się to przykryć, a ich wybór padł na tzw. uchwałę sanacyjną. Skoro Tusk i cała opozycja uchwałę rozjechała - prezes PiS w specjalnym wystąpieniu odtrąbił odzyskanie większości w Sejmie, przez przekabacenie pos. Czartoryskiego. A że i to w odzyskaniu inicjatywy nie pomogło - pojawił się projekt ustawy, zmuszającej do wycofania się z Polski amerykańskich inwestorów, właścicieli TVN.
Śmiem podejrzewać, że wszystkie te jasełka mimo oczywiście angażującego media charakteru - pozbawione są większego znaczenia. Jedno przykrywa drugie, drugie wymaga przykrycia trzecim, a z kolei trzeciemu nie można pozwolić leżeć na wierzchu, więc trzeba je przykryć czwartym - i tak dalej. Obiektywnie istotne jest tylko to, że osią tych wydarzeń jest tracenie inicjatywy przez rząd i przejmowanie jej przez opozycję, dziwacznie uskrzydloną przez powrót do kraju Donalda Tuska. Specyfiką sytuacji jest zaś szamotanina zagrożonego obozu władzy, który zraziwszy do siebie Unię Europejską ogólnie, a Niemcy i Czechy indywidualnie, poza Izraelem postanowił też poirytować Stany Zjednoczone, i to akurat w tradycyjnie kardynalnych dla USA dziedzinach: stabilności amerykańskich inwestycji zagranicznych i wolności słowa. Gdyby była to rzeczywista strategia działania rządzących - byłaby równie samobójcza, jak obstawanie przy przepisach ustawy o IPN, z których nasi upokorzeni rządzący wycofali się nawet o godzinie, uzgodnionej przez premiera Izraela Benjamina Netanjahu z premierem Morawieckim.
Kiedy opinia publiczna w ciągu tygodnia angażowana jest w roztrząsanie wydarzeń najświeższych, warto zajrzeć pod plandekę, którą oddzielono od sporów najnowszych to, co wciąż wymaga rozstrzygnięcia, a dzięki przykryciu aktualiami - nagle zeszło nam z pola widzenia.
- sztandarowy i już w momencie ogłoszenia w połowie maja przenoszony płód rządu - wciąż nie ma kształtu czy jakiegokolwiek wyrazu w mających się na niego składać projektach ustaw. Nie ma go przez wciąż niedogadane poparcie rządu w Sejmie. Próby markowania uzgodnień, przedstawiane w licznych ostatnio wystąpieniach prezesa PiS na temat kolejnych "śmieciowych" porozumień a to z czterema posłami Kukiz'15, a to odzyskaniu głosu posła, który z PiS odszedł ale wrócił wyglądają na dość rozpaczliwą reanimację projektu, i niewiele więcej. DworczykGate
- karygodna niefrasobliwość szefa Kancelarii Premiera, komunikującego się ze współpracownikami przy pomocy komercyjnej skrzynki mailowej, do której dostęp uzyskał nie wiadomo kto i kiedy. Rządzący przedstawili sprawę jako atak hakerski na Polskę, jednak z publikowanych poza strefą wpływów rządu domniemanych maili Dworczyka wynika, że jednym z głównych motywów działania rządzących, nawet w szczycie pandemii, jest zwykła propaganda. Co istotne - nikt dotąd oficjalnie nie stwierdził, czy publikowane regularnie maile do i od Dworczyka, dotyczące m.in. obronności, uzbrojenia, liczebności służb wywiadu i kontrwywiadu, kontaktów z innymi państwami - są prawdziwe, czy nie. Ich zestawienie z wiązanymi z nimi wydarzeniami potwierdza jednak, że ich nie wymyślono.
Rekonstrukcje i współpraca Zjednoczonej Prawicy
- wciąż nierozstrzygnięte pozostają wewnętrzne spory PiS z Porozumieniem Jarosława Gowina. Od pół roku w rządzie zasiada konstytucyjny min. Cieślak i paru wiceministrów, którym Porozumienie wycofało do tego rekomendację. Nie powiódł się wewnątrzpartyjny puczyk, którego próbował dokonać Adam Bielan, próbujący usunąć Gowina z partii Gowina.
- nikt rozsądny nie umie też wyjaśnić, jakim cudem Mateusz Mirawiecki akceptuje pozostawanie w rządzie polityków Solidarnej Polski, otwarcie występujących przeciwko ratyfikowaniu przez Polskę i w efekcie przyjęciu europejskiego Funduszu Odbudowy. Sam premier określał to jako działanie wbrew polskiej racji stanu. Mimo to ministrowie Ziobro i Wójcik nadal są członkami rządu, a Solidarna Polska pozostaje członkiem broniącej polskiej racji stanu Zjednoczonej Prawicy.
Tych groteskowych aspektów działania rządu Mateusza Morawieckiego mimo kolejnych, skombinowanych z bieżących wydarzeń nakładek nie da się przykryć brezentem. One nadal istnieją. I to one, wcześniej czy później, zaważą na losach rządu Morawieckiego. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy tak głupie i kosztowne dla Polski na arenie międzynarodowej będą próby odwracania od nich uwagi.