Wchodzący do rządu w randze wicepremiera prezes PiS ma kierować Komitetem Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości i Obrony Narodowej. Praktycznie Jarosław Kaczyński ma obok premiera nadzorować pracę kilku, ale właściwie jednego resortu. Znowu sięgnięto po rozwiązanie problemu metodą nieznaną w innych systemach sprawowania władzy.
Kolejny raz w ostatnich latach rządzący "łatają" system sprawowania władzy rozwiązaniem, które wynika z potrzeby zapanowania nad sytuacją po kryzysie koalicyjnym, jednak może zaburzyć całe jego działanie. Wybrano wyjście polegające na stworzeniu obok tego co istnieje swojego rodzaju nakładki. Niestety mimowolnie potwierdzili tym niesprawność działania całego systemu. Nie pierwszy już raz.
Stosowane jest, kiedy coś nie działa, bądź nie spełnia oczekiwań. Przykłady?
Polityczna potrzeba nakazuje dowartościowanie zwolenników tezy o zamachu w Smoleńsku? - od lat poza zwykłymi strukturami, zajmującymi się badaniem katastrof lotniczych działa powołana specjalnie podkomisja smoleńska. Od dwóch lat nie dała znaku życia, zatem polityczna potrzeba chyba wygasła, komisja jednak wciąż istnieje.
Nie działa właściwie mechanizm reprywatyzacji - tworzona jest specjalna Komisja Weryfikacyjna. Nie są naprawiane procedury, które doprowadziły do błędów bądź przestępstw i uniemożliwiają sprawiedliwe zamknięcie trudnych często spraw, powstaje za to ciało o nieprzesadnie precyzyjnie opisanych kompetencjach, tracące stopniowo impet w miarę postępów znudzenia jego członków.
Prokuratura i policja nie dają sobie rady z problemem pedofilii - ustawą powoływana jest specjalna komisja państwowa. Nieudolni czują ulgę, komisja odpowiedzialność, jeśli jednak chodzi o jakąkolwiek skuteczność użytego środka, czy choćby samo jego działanie - skutków brak.
Wszystko to właśnie ciała nadzwyczajne, mające korygować błędy i wpadki tych zwyczajnych. To "łatanie systemu" przez tworzenie do tego samego instytucji nowych obok starych niestety nie rozwiązuje problemów, a tylko potęguje chaos próbami obejścia problemów.
Do tego dochodzą ciała dodatkowe, tworzone z powodów niejasnych, "bo trzeba" - jak pozbawiony znaczenia komitet społeczny dla Beaty Szydło. Groteskowość jego powołania ładnie podkreśla fakt, że kierując rządem sama Beata Szydło nie widziała potrzeby jego tworzenia, a po jej odejściu do Parlamentu Europejskiego słuch po tym wciąż działającym w rządzie ciele zanikł.
Komitet wicepremiera Kaczyńskiego, de facto ma służyć do kontrolowania działań ministra Ziobry, nie ma więc za zadanie zapewnienia imponującego tytułu (wy)godnego zajęcia komuś, kto czeka na najbliższe wybory. Powierzenia rządowego nadzoru nad kłopotliwym ministrem samemu prezesowi PiS oznacza jednak jasno, że wyraźnie nie radzi sobie z tym sam premier. To z kolei dowartościowuje Zbigniewa Ziobrę.
Wicepremier, który faktycznie jest przecież szefem premiera wprowadza jednak zamieszanie nie tylko w hierarchii, ale i strukturze rządu.
Trudno wyjaśnić, dlaczego w nazywanym pierwotnie komitetem ds. bezpieczeństwa poza MON-em i MSWiA miałby się znajdować akurat resort sprawiedliwości. Czy sądy, których pracę, i to w zamyśle raczej administracyjnie niż merytorycznie nadzoruje minister - należą do struktur bezpieczeństwa? Czy resort sprawiedliwości jest resortem siłowym? Czy wreszcie w czasie trwającej od ponad pół roku i nasilającej się epidemii do rangi kwestii związanych z bezpieczeństwem państwa nie należałoby podnieść resortu zdrowia?
A może więcej niż sądy związków z bezpieczeństwem kraju ma energetyka? Rozwój? Gospodarka i finanse? Polityka zagraniczna?
Starając się zrozumieć motywy działania i system wartości rządzących na podstawie ich działań nie można się oprzeć wrażeniu, że nie chodzi o nic więcej, niż tylko politykę bieżącą. I że podniesiona do rangi strategii kolejna operacja nakładania łat na system nie tyle ma ten system udoskonalić, co jedynie zapewnić jego dalsze trwanie.