"W zimie zawsze było tąpnięcie" – tak prof. Waldemar Paruch, gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM skomentował wyniki ostatniego sondażu politycznego. Według sondażu partia rządząca notuje duży spadek. Na wspólną listę Prawa i Sprawiedliwości, Porozumienia i Solidarnej Polski zagłosowałoby 28 procent respondentów – wynika z sondażu poparcia dla partii politycznych przeprowadzonego przez Kantar Millward Brown SA na zlecenie "Faktów" TVN i TVN24. "PiS nigdy nie była partią żyjącą sondażami" - dodał w internetowej części rozmowy. "Efektywne prace komisji śledczych w kontekście odbioru społecznego to jest jedna, maksymalnie dwie komisje" – tak o pomyśle powołania komisji ds. VAT mówi prof. Waldemar Paruch, doradca marszałka Sejmu i członek Rady Programowej PiS. I wylicza: "Mamy komisję Amber Gold, mamy komisję reprywatyzacyjną. Nie przesadzajmy z ilością tych komisji". "Aby komisja była efektywna to nie chodzi tylko o ustalanie faktów, prawdy, ale także o odbiór społeczny. Te komisje śledcze są po to, ponieważ zawodzi postępowanie prokuratorskie. Po to się powołuje komisje śledcze, aby na widoku opinii publicznej można było pewne sprawy prześwietlić i przeanalizować" – argumentował gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Marcin Zaborski, RMF FM: Jak to jest być doradcą, którego politycy PiS-u nie bardzo chcą słuchać?

Waldemar Paruch, politolog: Jakieś dowody empiryczne poproszę?

To pan doradził pani premier Szydło, żeby wyszła na mównicę w Sejmie i powiedziała: "należały nam się te nagrody"?

Ja nie jestem doradcą byłej pani premier Beaty Szydło i nigdy nim nie byłem.

A inni politycy też tak mówili, że im się należy, bo ciężko pracowali, bo pracowali po godzinach.

Panie redaktorze, myli pan dwie kwestie. Doradztwo wobec partii, doradztwo wobec poszczególnych osób. Prawo i Sprawiedliwość jest partią wielonurtową, to po pierwsze. Partią, w której panuje wolność wypowiedzi, co mogliście państwo zauważyć w kontekście wypowiedzi w sprawie owych nagród czy premii, gdzie wielu polityków mówiło przeróżne, wykluczające się zdania.

To pan by doradził jakiemuś politykowi PiS-u, żeby tak właśnie mówił? Należały nam się te nagrody?

Nie, oczywiście, że nie.

Bo Beata Szydło nie jest jedynym politykiem, który tak właśnie mówi.

Nie, dlatego powiedziałem, że są różne wypowiedzi.


Jarosław Kaczyński nawet mówi, że te nagrody to nie jest żaden skandal.

Bo obiektywnie patrząc mamy w Polsce fundamentalny problem, nie ten rząd tylko się z nim zderza, poprzednie rządy także, z rozchwianą strukturą płac. Nie mam tu żadnych wątpliwości. Nie może być takiej sytuacji w państwie, że prezydent miasta x zarabia zdecydowanie więcej, niż prezydent Rzeczypospolitej. To jest sytuacja patologiczna, co do tego pewnie pan i ja nie mamy złudzeń.

I pewnie nie mamy złudzeń i zgodzimy się, że patologii jest więcej, bo na przykład pani premier Szydło na mównicy sejmowej, kiedy mówiła, że należały nam się te nagrody, mogli słuchać na przykład urzędnicy budżetówki, którzy od lat upominają się o podwyżki w związku z zamrożonym funduszem płac. Słuchają tego i myślą sobie: jak to jest? My nie mamy podwyżek, a nasi szefowie miesiąc po miesiącu byli wynagradzani, dodatkowo premiowani.

Sam jestem pracownikiem sfery budżetowej.

I nie oburza pana taka sytuacja?

Stała się ona w polskiej rzeczywistości pewnym stanem normalnym, ponieważ zamrożenie prac w budżetówce jest od wielu lat.

Pan się po prostu z tym zgadza i godzi na to?

Nie, natomiast w sensie ogólnopaństwowym żaden rząd nie podjął się zasadniczej restrukturyzacji struktury płac w Polsce. To nie dotyczy tylko zawodu, który ja wykonuję, czyli pracownika naukowo-dydaktycznego. Dotyczy to bardzo wielu zawodów. Najprawdopodobniej największym problemem dzisiaj, moim zdaniem, są pielęgniarki. Jest to wielka grupa społeczna, zawodowa, problem należy rozwiązać w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy ta kwestia powinna być uregulowana.

Ale jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości tego problemu nie rozwiązał, to jest to problem tego rządu?

Jest to obiektywny problem w ogóle, nie tylko tego rządu.

Ale rozmawiamy o tym rządzie, bo rządzi Prawo i Sprawiedliwość w Polsce.

Tak i z tego co wiem, rząd podejmuje rozmowy z pielęgniarkami w kwestii wypracowania rozwiązań, bardziej pewnie średnioterminowych, niż natychmiastowych, bo w sytuacji bieżącej rozwiązanie problemu 250 tysięcy pracowników, w odniesieniu do zasadniczej regulacji płac, jest trudno wykonalne.

Panie profesorze, czy Prawo i Sprawiedliwość padło ofiarą zimowej klątwy sondażowej?

Ma pan na myśli ostatni sondaż?

Tak, ten w którym Prawu i Sprawiedliwości ubyło.

Porozmawiajmy może o tym sondażu w dwóch wymiarach.

Nie, nie, to ja wyjaśnię, dlaczego ta klątwa sondażowa. Dzisiaj mówiła o tym pani Beata Mazurek w Sejmie, mówiła, że przecież w ostatnich 15 latach to zawsze jest tak, że w lutym, w marcu władza traci poparcie w sondażach.

Taki trend jest niewątpliwy. Pani wicemarszałek ujawniła faktyczny trend sondażowy, który występuję od bardzo wielu lat. Obserwujemy te wszystkie krzywe, poszczególnych rządów, które istniały w przeszłości, tak zawsze było w zimie.

Ale to dlatego po prostu, że ludzie zimą mają po prostu dosyć i mówią sobie, rząd jest winny temu, że jest zima i zimno i beznadziejnie.

To odkrył pan bardzo prostą prawdę, tak po prostu jest.

I to dlatego PiS-owi spadło w tym sondażu.

Nie, nie z tego powodu, dlatego chciałem rozmawiać o tym sondażu. Powiem panu pewną anegdotkę, jeśli pan redaktor pozwoli, nie będzie taka krótka, szanowni państwo. Pytanie pierwsze: jaki jest pana stosunek do psa, który zagryzł kota sąsiadów? Pytanie drugie: co pan sądzi o psie, który pogryzł dwuletnie dziecko? Pytanie trzecie: co pan sądzi o psie, który zaatakował dwójkę turystów idących ulicą? Pytanie czwarte: jakie zwierzątko pan by kupił dziecku na urodziny, pieska czy kotka? Proszę zwrócić uwagę, można tak sondaż przeprowadzić..

Tyle, że anegdotek nie opowiadał pan panie profesorze, po sondażu w którym, na przykład w sondażu CBOS-u, Prawo i Sprawiedliwość brylowało kilka miesięcy temu, miało prawie 45 proc. poparcia i wtedy pan mówił: Te cyfry bardzo dobrze opisują stan nastrojów społecznych. Polacy w zdecydowanej większości popierają to co reprezentuje obóz rządowy". Dzisiaj pan też powie, te cyfry bardzo dobrze oddają stan nastrojów społecznych?

Niektóre tak, niektóre nie. Natomiast znam sondaże CBOS, znam to, w jaki sposób są przeprowadzane, bo są to sondaże ankieterskie, nie telefoniczne, są przeprowadzane regularnie co miesiąc, nie kampanijnie, przy okazji Wielkiego Tygodnia i upowszechniane w środę, kiedy wiemy, że ani w Wielki Czwartek ani w Wielki Piątek żadnych sondaży nikt nie będzie przeprowadzał. Polacy się przygotowują do Triduum Paschalnego albo do świąt.

A te sondaże nie były dzisiaj czy wczoraj przeprowadzane, panie profesorze.

Moment, chwileczkę. Ale nie chodzi mi o przeprowadzanie sondaży, o upublicznianie wyników. Dzisiaj widziałem kolejne sondaże. Niech pan zgadnie jaki jest układ ...

To to jest problem, że to się ujawnia w Wielką Środę?

Jaki jest układ poparcia dla komitetów wyborczych w Warszawie PiS, PO? Niech pan redaktor zgaduje.

A ja nie będę zgadywał, bo jeśli pan pozwoli będziemy rozmawiali..

A ja widziałem dzisiejszy sondaż, bo został przeprowadzony, 22% PiS, 22% PO w Warszawie. To teraz jest moje bardzo proste pytanie. To skąd się bierze, ten układ cyfr 28 do 22? Natomiast..

Panie profesorze, nie, nie zaciemniajmy obrazu sytuacji, bo pan rzuca jakiś sondaż, którego nie znamy, trudno nam będzie o nim dyskutować, jeśli pan pozwoli..

Ja rozmawiam o sytuacji w Polsce, a pan chcę rozmawiać wycinkowo o jednym wybranym instrumencie, którym się posłużono i ujawnio wyniki posłużenia się tymi stałymi. My nie wiele o tym instrumencie wiemy, po za tym, jak pan wie, w debacie między dziennikarzami ujawniono, jakie inne pytania były w tym samym sondażu zadawane, stąd też ta moja anegdotka o piesku. Pytałem tam wtedy o te premie, o wystąpienie pani premier, bo fajnie zbudowane też pytanie. Wystąpienie byłej pani premier podczas nieobecności aktualnego premiera, faktycznie premiera Morawickiego nie było, tylko proszę pamiętać, premier Morawiecki nie jest posłem..

Liczył pan ile razy politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiadali komisję śledczą ds. VAT-u?

Tak, ale nigdy nie było decyzji o jej powołaniu.

No właśnie, w grudniu 2015 roku to się zaczęło. Marszałek Karczewski mówił, że potrzebna. Styczeń 2016 - poseł Sasin popiera, trzeba to zrobić. Potem wiele razy politycy to powtarzali. Na przykład we wrześniu 2017 roku mówił o tym marszałek Terlecki. Wtedy właśnie była burza wokół kampanii billboard'owej o sądach. Dziwi się pan, że dzisiaj, kiedy znów ten temat się pojawia, politycy opozycji mówią: to jest taka typowa wrzutka, przykrywka, która ma pomóc PiS-owi odwrócić uwagę od tego, co się dzieje?

Nie, wszyscy doskonale wiemy, że efektywne prace komisji śledczych w kontekście odbioru społecznego to jest jedna, maksymalnie dwie komisje. Mamy komisję ds. Amber Gold, mamy komisję reprywatyzacyjną w Warszawie. W kontekście tej drugiej komisji już wiemy, że ona bardziej interesuje Polaków zamieszkujących tzw. - przepraszam - Polskę prowincjonalną, a w znacznie mniejszym stopniu interesuje samych warszawiaków. Problem reprywatyzacyjny w Warszawie wcale nie jest problemem głównym, co potwierdziły też dzisiejsze badania. Tak, że nie przesadzajmy w tej ilości komisji. Żeby komisja była efektywna, to nie chodzi tylko o ustalanie faktów, prawdy, ale także o odbiór społeczny. Te komisje śledcze są po to, ponieważ zawodzi postępowanie prokuratorskie. Po to się powołuje komisje śledcze, żeby na widoku opinii publicznej można było pewne sprawy prześwietlić, przeanalizować.

W Sejmie w połowie września był gotowy projekt uchwały przygotowany przez polityków Kukiz '15. Podpisany także przez posłów PiS-u. Mam go tutaj ze sobą. Pokazuję go także panu.

Też go znam.

Dzisiaj posłowie PiS-u zapowiadają, że przygotują projekt uchwały ws. powołania komisji śledczej. Coś, co już jest i leży w Sejmie, i czeka. Dla pana to jest absolutnie zrozumiała sytuacja?

Jeśliby mierzyć ilością zapowiedzi, które są realizowane w Sejmie w procesie uchwałodawczym czy ustawodawczym, to mielibyśmy taką inflację uchwał i ustaw... Panie redaktorze, średnio propozycji uchwał w Sejmie jest kilkanaście w ciągu miesiąca. Przyjmuje się ich niewiele.

Czyli co, chce pan powiedzieć, że to, co dzisiaj mówili posłowie PiS-u w Sejmie, to jest coś, czego nie mam brać na poważnie pod uwagę?

Nie wiem. To jest wysłanie pewnego sygnału politycznego, że prace takie zostaną podjęte, ale czy one dojdą do finału - tego panu nie zaręczę. Wiele sygnałów jest wysyłanych, jest debata publiczna, debata wewnątrz partii... Proszę pamiętać, że PiS jest partią bardzo złożoną, ma bardzo liczny klub parlamentarny. Część polityków wysyła pewien sygnał. To nie jest tak, że wszystkie wypowiedzi polityków PiS mają od razu akceptację prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że one są uzgadniane z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Ręczę panu - tak nie jest.

Waldemar Paruch: Kolejna faza zmian w rządzie w drugiej połowie kwietnia

"To się dzieje. Jedną fazę zmian (w rządzie - przyp.red.) niedawno mieliśmy: odwołanie kilkunastu wiceministrów, faza następna będzie dokonana chyba w drugiej połowie kwietnia" - powiedział w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Waldemar Paruch. Doradca Marszałka Sejmu w rozmowie z Marcinem Zaborskim powiedział także, że są prowadzone bardzo zaawansowane prace nad powstaniem Centrum Analiz Strategicznych. "To chyba ostatnia faza prac przed powołaniem" - zaznaczył gość RMF FM. Na pytanie, czy jest zainteresowany fotelem szefa CAS, odpowiedział, że to zależy od decyzji premiera. "To decyzja polityczna, nie merytoryczna" - wyjaśnił prof. Paruch.

O projekcie zaostrzającym ustawę dotyczącą aborcji, gość Marcina Zaborskiego powiedział, że tam, gdzie nakładają się kwestie polityczne, moralne i etyczne - zawsze pojawia się problem. "Nadal będzie trwała dyskusja wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, na pewno będzie dyskusja publiczna" - zadeklarował Waldemar Paruch i dodał, że problem z ustawą dot. aborcji musi zostać rozstrzygnięty w tej kadencji. "Wypracowanie kompromisu (w tej kwestii) jest niewykonalne" - podsumował.