Bartłomiej Misiewicz jest pracownikiem MON, tutaj nic się nie zmieniło - mówił wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. "Jeśli chodzi o rzecznika prasowego - w tej chwili rolę pełni Centrum Operacyjne MON" - dodawał gość Marcina Zaborskiego. Nowy wiceszef MON, pytany o salutowanie Misiewiczowi, podkreślał: "absolutnie takie przypadki nie powinny mieć miejsca, ze względu na honor munduru Wojska Polskiego". "Oficerowie powinni salutować tylko osobom do tego uprawnionym" - zapewniał Dworczyk. Pytany o kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej, wiceszef MON stwierdził, że wydaje mu się, iż jest jeszcze na tyle dużo czasu, by dobrze przedstawić tę dobrze uzasadnioną kandydaturę. Dworczyk nie widzi problemu w tym, że Saryusz-Wolski nie jest ani byłym premierem, ani byłym prezydentem. "Saryusz-Wolski ma o wiele dłuższe doświadczenie działania na forum Unii Europejskiej niż Donald Tusk, ma olbrzymią wiedzę, nie jest wymagane, by był prezydentem lub premierem" - podkreślał Dworczyk. "Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie merytoryczne - czy Donald Tusk, który nie zapobiegł wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, nie udało mu się rozwiązać kryzysu imigracyjnego - czy taka osoba powinna nadal sprawować tę władzę?" - dodawał gość Marcina Zaborskiego.
Marcin Zaborski, RMF FM: Michał Dworczyk - poseł PiS, a od kilku dni wiceminister obrony jest w naszym studiu, dobry wieczór.
Michał Dworczyk: Dzień dobry państwu, dzień dobry panu.
Choć jest pan znany chyba bardziej teraz z tego, że - jak się dowiedzieliśmy - ma pan sądowy wyrok na swoim koncie. 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata za nielegalne posiadanie materiałów wybuchowych.
Brzmi to bardzo groźnie, ale historia jest sprzed ponad 20 lat. Rzeczywiście w szkole średniej...
Zrzuca pan to wszystko na młodzieńcze wybryki.
Nie do końca wybryki, no powiedzmy sobie - pewnej nieroztropności.
Mówi pan "Faktowi": Było to nieprzemyślane działanie związane z okresem lat młodzieńczych.
Tak, to rzeczywiście było w okresie szkoły średniej. Poszukiwałem wraz z przyjaciółmi na pobojowiskach z września 1939 roku pamiątek po rozbitych polskich oddziałach i rzeczywiście, wśród wykopanych militariów znalazły się jakieś stare karabiny, pociski, rzeczy, które nie mogły nikomu zagrozić.
Ale gdyby wybuchł pożar, to to wszystko - kiedy było w piwnicy u pana - nie było zagrożeniem?
To jest właśnie nieprawda, którą przeczytałem w "Fakcie". Ekspertyzy były jednoznaczne. Nie mogło to w żadnym wypadku, nawet w czasie wybuchu gazu, nikomu zaszkodzić.
Ile miał pan lat, kiedy sprawa wyszła na jaw?
23 chyba.
To już nie taki młodzieńczy wybryk. Był pan dużym chłopcem, który chyba wie, czym grozi zabawa z bronią.
Paradoks całej tej sytuacji polegał na tym, że to jest historia z czasów szkoły średniej...
23 lata to już nie jest szkoła średnia.
Ja o tych rzeczach, które leżały w piwnicy, mówiąc wprost - zapomniałem. I w piwnicy narastał bałagan, włamał się w 1998 roku miejscowy pijaczek, który jak zaczął grzebać w piwnicy, nagle poczuł przypływ obowiązku obywatelskiego po znalezieniu tych rzeczy i zadzwonił na policję.
Nic, tylko chwalić...
Ta sprawa znalazła swój finał w sądzie. Dobrowolnie poddałem się karze. Bardzo żałuję, że przysporzyłem problemów mieszkańcom, bo był oczywiście prewencyjnie ewakuowany blok, choć podkreślam - nie było tam żadnych przedmiotów, które mogłyby zagrozić życiu i zdrowiu mieszkańców.
Antoni Macierewicz wiedział o wszystkim, kiedy powoływał pana na wiceministra odpowiedzialnego za tworzenie obrony terytorialnej?
Oczywiście, że pan minister o tym wiedział, bo ta sprawa w 2006 roku została opisana również przez "Fakt" i "Super Express", kiedy zostałem doradcą Prezesa Rady Ministrów, wówczas odpowiedzialnym za sprawy polonijne i politykę wschodnią. Szeroko ten temat był komentowany, więc trudno nazwać go nowym.
Widział się pan dzisiaj z Bartłomiejem Misiewiczem?
Nie, nie widziałem się.
"Super Express" z kolei ogłosił wielki powrót Bartłomieja Misiewicza do pracy. Rzeczywiście wrócił do pracy?
Trudno mi to komentować, nie czytałem tego artykułu...
Ale pracuje pan w ministerstwie, to znaczy, że chyba pan wie do kogo się zwrócić o pomoc, jeśli chodzi o rzecznictwo prasowe.
... Natomiast jeśli chodzi o grono współpracowników - a pan Bartłomiej Misiewicz jest pracownikiem MON, tu się nic nie zmieniło - ich awanse, urlopy, etc., to są decyzje pana ministra Antoniego Macierewicza.
Nie o to pytam. Panie ministrze pytam raczej o to, czy pan wie, do kogo ma się zwrócić, gdyby pan chciał skorzystać z pomocy rzecznika prasowego?
Jeśli chodzi o rzecznika prasowego, w tej chwili tę rolę pełni Centrum Operacyjne MON.
Czyli Bartłomiej Misiewicz nie wrócił do pracy w ministerstwie?
Ja tych szczegółów nie znam. Jestem na etapie wdrażania się w obowiązki. Bartłomiej Misiewicz jest pracownikiem MON, natomiast czy pełni funkcję rzecznika prasowego, o ile w tej chwili wiem - nie, cały czas sprawuje tę funkcję CO MON.
Jako wiceminister ma pan kształtować proces wychowawczy w Polskich Siłach Zbrojnych - tak brzmi to zadanie, które zostało panu wyznaczone. Czy to znaczy, ze będzie pan uczył żołnierzy, np. żeby nie oddawać honorów wojskowych takim osobom jak Bartłomiej Misiewicz?
Jeżeli chodzi o to ważne zadanie, o którym pan mówi, to jest przede wszystkim zbudowanie, rozbudowanie i budowanie esprit de corps armii w oparciu i w odniesieniu do historii, do takich postaci...
I w tym duchu armii mieści się właśnie to: "Słuchajcie, szanowni, kochani żołnierze, nie salutujemy Bartłomiejowi Misiewiczowi"? Powie pan to żołnierzom?
Mogę pana zapewnić, że zgodnie z wszystkimi przepisami - powtarzał to wielokrotnie i minister Antoni Macierewicz, i wiele innych osób - oficerowie powinni salutować wyłącznie osobom do tego uprawnionym: prezydentowi, premierowi, ministrowi obrony...
Ale skoro mówił to albo nic z tego nie wynikało, albo były przypadki, kiedy było zupełnie inaczej.
Absolutnie takie przypadki nie powinny mieć miejsca. Ze względu na honor munduru żołnierza wojska polskiego nie powinny mieć tego rodzaju sytuacje miejsca.
Wychodzimy z ministerstwa - panie ministrze, pośle, szef MSZ-u w Brukseli zachwala Jacka Saryusz-Wolskiego. Pytanie, z jakim efektem. Wie pan może, które europejskie stolice są gotowe poprzeć kandydata polskiego rządu na przewodniczącego Rady Europejskiej?
Poza informacjami medialnymi ja takiej wiedzy nie posiadam. Te negocjacje prowadzi - jak sam pan redaktor zwrócił uwagę - Ministerstwo Spraw Zagranicznych i pan minister Waszczykowski. Jedno jest pewne - jedynym kandydatem rządu RP na to ważne stanowisko jest pan doktor Saryusz-Wolski - osoba, która -przypomnijmy - negocjowała warunki wejścia Polski do UE. W politykę europejską zanurzony od bardzo wielu lat.
I szef MSZ-u pytany, ile krajów popiera kandydaturę Saryusz-Wolskiego, odpowiada tak: "Nie wiem. Nie kolekcjonujemy tego. Nie interesuje mnie to, kto popiera". Naprawdę myśli pan, że to jest nieważna informacja, kto popiera? Tak odpowiada szef MSZ-u.
Ja widziałem fragment tej rozmowy. Pan minister został złapany gdzieś w przejściu i odpowiedział jak rozumiem, mówiąc kolokwialnie, na odczepkę te słowa.
Nie, to była długa rozmowa nie tylko w przejściu. Rozmawiał z dziennikarzami. Czekał na pytania dziennikarzy, panie ministrze.
Ja widziałem, tak jak opisuję fragment rozmowy, który sprawiał takie wrażenie, że pan minister...
Widziałem całą tę rozmowę panie ministrze, proszę wierzyć...
No to wierzę panu redaktorowi. Natomiast pewnie jest jedno - negocjacje dzisiaj rozpoczął pan minister spraw zagranicznych i być może jeszcze takiej listy nie posiada...
Nie za późno - na kilka dni przed tym szczytem UE?
Wcześniejsze, wstępne rozmowy jak rozumiem toczyły się. Natomiast o negocjacjach poważnych możemy mówić od momentu, kiedy rząd polski oficjalnie zaprezentował tę kandydaturę.
Nie za późno?
Wydaje mi się, że jest jeszcze na tyle dużo czasu, żeby dobrze przedstawić dobrze uzasadnioną kandydaturę polskiego przedstawiciela, kandydata na tę funkcję.
Umiałby pan przekonać europejskich premierów, prezydentów, że pracami Rady Europejskiej powinien kierować eurodeputowany, a nie byłe premier czy były prezydent jednego z unijnych krajów?
Rada Europejska, jak doskonale wiemy - głównym jej zadaniem jest kształtowanie przyszłych kierunków rozwoju Unii Europejskiej, składa się z głów państw, z szefów rządów. I teraz trzeba odpowiedzieć na pytanie merytoryczne, odchodząc na chwilę od personaliów. Czy Donald Tusk, który nie zapobiegł wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, nie udało mu się rozwiązać kryzysu imigracyjnego; czy taka osoba, która twierdzi, że wszystko jest w porządku, ewentualnie tylko popudrujmy trochę ten system Unii Europejskiej w dotychczasowym kształcie, powinna nadal sprawować tę władzę?
Panie ministrze, ja pytam o Saryusz-Wolskiego, a pan o Tusku, a pytałem o zupełnie coś innego. Czy ktoś, kto nie jest byłym premierem albo byłym prezydentem, rzeczywiście ma realne szanse stanąć na czele tego zespołu, w którym są właśnie premierzy i prezydenci? Czy oni się na to zgodzą?
Saryusz-Wolski ma o wiele dłuższe doświadczenie działania na forum UE niż Donald Tusk...
Tego nikt mu nie odmawia, panie ministrze.
... ma olbrzymią wiedzę...
Był premierem albo prezydentem?
Nie, oczywiście, że nie był ani premierem, ani prezydentem, ale taka kompetencja nie jest wymagana.
Czy któryś z szefów Rady Europejskiej nie był premierem albo prezydentem?
To stanowisko - przypomnijmy - od 2009 roku funkcjonuje, w związku z tym...
Wcześniej też funkcjonowało, w zupełnie innej konstelacji.
Ale w zupełnie innej konstelacji, jak pan redaktor mówi, w związku z tym tutaj nie ma takich odniesień.
Na koniec cytat sprzed lat. Jacek Saryusz-Wolski o patriotyzmie w jednym z wywiadów mówi tak: "Najkrócej mówiąc - polubmy siebie. Niech zmieni się to, co obserwuję w instytucjach unijnych - że Polak Polakowi raczej zaszkodzi niż pomoże". Dzisiaj te słowa pewnie politycy Europejskiej Partii Ludowej mogliby mu zadedykować?
Ja myślę, że ważniejszym stwierdzeniem, również autorstwa Saryusz-Wolskiego, jest stwierdzenie, że "wysiada z Platformy Obywatelskiej na przystanku Polska". Najwyraźniej to, co zobaczył będąc członkiem tej partii, funkcjonując w ramach EPP, skłoniło go do tak ważnej decyzji, jak odejście i kandydowanie na obecną funkcję.