„Lewica nie stoi na czele tych protestów. To są protesty społeczne, protesty oddolne. To, kiedy, gdzie i w jaki sposób te osoby demonstrują, to jest ich wybór i wolna wola” – przyznała na antenie RMF FM Magdalena Biejat odnosząc się do Strajku Kobiet. Posłanka Lewicy w Popołudniowej rozmowie w RMF FM zaznaczyła, że partia wspiera osoby demonstrujące, ale nie zbiera podpisów pod referendum ws. aborcji. Biejat w internetowej części rozmowy odniosła się także do oświadczenia Kingi Dudy na temat aborcji. "Jej oświadczenie nie zdziwiło mnie specjalnie, ale też było smutne" - przyznała wiceszefowa Lewicy.
Ta sprawa jest naszą sprawą. Ponieważ sprawa praw kobiet, praw człowieka, sprawa poszanowania wyboru, godności, wolności od tortur każdej z nas jest sprawą Lewicy - powiedziała. Dodała jednocześnie, że w tej chwili Lewica nie zbiera żadnych podpisów pod referendum ws. aborcji.
To, co jest potrzebne to zmiana prawna, żeby Polki miały prawo wyboru - zaznaczyła. Robienie referendum w tej chwili nie jest dobrym pomysłem. W tej chwili mamy referendum na ulicach - skomentowała Biejat.
Bezwarunkowa legalizacja aborcji do 12 tyg. ciąży to jest projekt, pod którym będziemy zbierać podpisy - dodała.
To, że ludzie protestują pod domami polityków, to nie jest sprawa nowa. Niedawno mieliśmy protest Agrounii, która również protestowała pod domami polityków, w tym pod domami posłów i posłanek Lewicy - powiedziała w Popołudniowej rozmowie RMF FM Magdalena Biejat. Posłanka zapytana przez Marcina Zaborskiego, czy popiera demonstracje Strajku Kobiet powiedziała, że "to jest sposób demonstracji, który wybierają protestujący, odkąd funkcjonuje demokracja".
Fakt, że są niszczone jakieś budynki, że pojawiły się na nich jakieś napisy, to jest naprawdę drobiazg w porównaniu z tym, ile trwa piekło kobiet w Polsce - zaznaczyła wiceszefowa Lewicy. Biejat na antenie RMF FM odniosła się do napisu, który pojawił się na Pomniku Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego przed Sejmem w Warszawie.
Nie sprowadzajmy tego do rozmowy o pomnikach. Pomnikom nic się nie stanie od tego, że pojawi się na nich jakiś napis. A kobiety i ich rodziny i najbliżsi cierpią z powodu tego drakońskiego prawa, które teraz zostało jeszcze w sposób bestialski zaostrzone - przyznała.
Trudno się dziwić, że te protesty również dotykają kościoła, zwłaszcza, że hierarchowie wyrazili dość wyraźne zadowolenie po tym, kiedy decyzja Trybunału zapadła - dodała posłanka Lewicy w Popołudniowej rozmowie w RMF FM.
Nie, nie widzę w niej sojuszniczki - odpowiedziała Magdalena Biejat zapytana przez Marcina Zaborskiego, czy widzi w Kindze Dudzie sojuszniczkę, po jej dzisiejszym oświadczeniu ws. aborcji.
Magdalena Biejat powiedziała też w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM, co musi się stać, żeby protesty się zakończyły.
Jest bardzo prosty sposób, żeby te demonstracje ustały - wycofać się z działań zaostrzających ustawę aborcyjną, wycofać się z działań mających na celu niszczenie praw kobiet. Lewica tutaj wyciąga rękę do PiS, choć nie czuje, żeby to się PiS-owi należało, ale zależy nam na losie kobiet, więc to robimy. I proponujemy uchwalenie naszej ustawy depenalizacyjnej, która przynajmniej spowoduje tyle, że lekarze, partnerzy, przyjaciółki, matki kobiet, nie będą karani już więcej za to, że zechcą im pomóc - powiedziała posłanka Lewicy.
Marcin Zaborski, RMF FM: Pani poseł, mogłaby nam pani podać adresy domowe przewodniczącego Czarzastego, posłów: Zandberga Biedronia, Gawkowskiego?
Magdalena Biejat: Nie mogę. Zresztą ich nie znam.
A gdyby pani znała, to podałaby pani teraz wszystkim?
Nie, nie podałabym, oczywiście.
Ale może ktoś chciałby protestować pod ich domami?
Wie pan, to, że ludzie protestują pod domami polityków, to nie jest sprawa nowa. Niedawno mieliśmy protest Agrounii, która również protestowała pod domami polityków, w tym pod domami posłów i posłanek Lewicy. Pod ich domami czy budynkami, w których mieszkają, również pojawili.
Owszem. Przez lata były protesty przed domem gen. Jaruzelskiego. To nie jest nowa sprawa. Ale widzi pani dzisiaj protesty np. przed blokiem, w którym mieszka Krystyna Pawłowicz, czyta pani o protestach przed domem posła Wróblewskiego, z Prawa i Sprawiedliwości. Popiera pani ten pomysł?
Wie pan, przede wszystkim, podobnie jak wszyscy chyba, przede wszystkim ci demonstrujący, chcemy, żeby ta sprawa się już skończyła. I zakończenie tej sprawy, zakończenie tych protestów leży po stronie rządzących.
Nie, ja rozumiem. Ale pytam o konkretny pomysł na protestowanie, pani poseł, proszę nie uciekać od pytania. Protesty przed domami posłów, polityków, sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Popiera pani takie rozwiązanie?
To nie jest kwestia tego, czy ja je popieram, czy nie popieram. To jest sposób demonstracji, który wybierają demonstrujący, odkąd funkcjonuje demokracja.
A pani jako przedstawicielka Lewicy może powiedzieć - "nie idźcie tą drogą, bo może to nie jest najlepsza droga", pani zdaniem.
Ja, jako przedstawicielka Lewicy, wbrew temu, co próbują nam wmówić, pan Jarosław Kaczyński i jego akolici, nie jesteśmy, nie stoimy na czele tych protestów. To są protesty społeczne, protesty oddolne i to kiedy i gdzie, i w jaki sposób te osoby demonstrują, to jest ich wolny wybór i ich wolna wola. I chciałbym bardzo wyraźnie zaznaczyć, że my oczywiście zawsze będziemy wspierać osoby demonstrujące, ponieważ ta sprawa jest naszą sprawą, ponieważ sprawa praw kobiet, sprawa praw człowieka, sprawa poszanowania prawa do wyboru, do godności, do wolności od tortur każdej z nas, jest po prostu sprawą Lewicy.
Ataki na kościoły, niszczenie budynków i przerywanie nabożeństw, pani poseł, czemu mają służyć?
Do przerywania nabożeństw nie wiem, czy doszło w ogóle choć raz.
Nie, oczywiście, że doszło. Nie widziała pani chociażby zdjęć pani poseł Scheuring-Wielgus, która stała przed ołtarzem z transparentem, z banerem?
No, ale to nie jest przerwanie nabożeństwa, tylko nabożeństwo się toczyło. Natomiast, przede wszystkim chciałabym zwrócić uwagę, że fakt, że są niszczone jakieś budynki, że pojawiły się na nich jakieś napisy, bo to właściwie jest to, co się pojawia, to, że to jest naprawdę drobiazg, w porównaniu z tym, ile trwa piekło kobiet w Polsce.
Tak, dzisiaj np. napis pojawił się na pomniku Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego przed Sejmem.
Ale protestujący natychmiast go zmyli, proszę zwrócić uwagę.
Tak.
Więc naprawdę nie sprowadzajmy tego do rozmowy o pomnikach. Dlatego że pomnikom nic nie stanie od tego, że pojawi się na nich jakiś napis. A kobiety i ich rodziny, ich najbliżsi cierpią z powodu tego drakońskiego prawa, które teraz zostało jeszcze w sposób bestialski zaostrzone, od wielu, wielu, wielu lat.
Ale czytam komentarze na Facebooku Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. I tam są takie głosy kobiet piszących, np. "omijajmy kościoły szerokim łukiem, bo Jarosław Kaczyński tylko tego właśnie chce, żeby społeczeństwo żarło się między sobą, walczymy o nasze wolnościowe postulaty" - pisze pani Marzena. Albo pani Jagoda: "powinniśmy uciekać od kościołów. To jest woda na młyn i same wlejemy oliwy do ognia, ale nie do tego pieca, gdzie powinniśmy".
Dwie sprawy. Pierwsza taka jest, że to, że demonstrujący, oprócz tego, że szli pod biura Prawa i Sprawiedliwości, oprócz tego, że szli w Warszawie pod siedzibę Trybunału Konstytucyjnego, pojawili się również pod kościołami, bierze się stąd, że Kościół katolicki i hierarchowie Kościoła katolickiego od wielu, wielu, wielu lat mają ambicję, żeby czynnie wpływać na politykę i wpływają na tę politykę. I mają bardzo wyraźny wpływ na kształtowanie się również polityki społecznej.
Dlatego można protestować przed kuriami, gdzie mieszkają biskupi i hierarchowie, pani poseł.
I w związku z tym trudno się dziwić, że te protesty również dotykają Kościoła, zwłaszcza, że hierarchowie wyrazili dość wyraźne zadowolenie po tym, kiedy ten Trybunał zapadł. A nie łudźmy się i nie oszukujmy się - to był policzek wymierzony w twarz wszystkich kobiet, które mieszkają w Polsce. Wszystkich. Niezależnie od tego, czy kiedykolwiek miały aborcję, czy nie miały. Chodzi o prawo do wyboru. Chodzi o prawo do tego, żeby być podmiotem, a nie przedmiotem polityki, która w tym kraju się toczy.
Magdalena Biejat, wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy jest naszym gościem. Pani poseł, ile podpisów o zorganizowanie referendum w sprawie aborcji zebrała do tej pory Lewica?
My nie zbieramy żadnych podpisów pod referendum.
Naprawdę? Pani poseł, absolutnie, proszę spojrzeć do internetu, tak, jak ja dzisiaj spojrzałem. Był kwiecień 2016 roku, kiedy Włodzimierz Czarzasty zapowiadał, że w pół roku zbierzecie pół miliona podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie aborcji.
W tej chwili Lewica, w odpowiedzi na sytuację, z którą mamy do czynienia, już w czwartek, w momencie ogłoszenia wyroku przez Trybunał Konstytucyjny, ogłosiła i złożyliśmy już ustawę, która wprowadza depenalizację pomocy przy usuwaniu, przy przerywaniu ciąży.
To o tym za chwilę porozmawiamy, pani poseł. Ale co z tym referendum? Bo mieliście konkretny pomysł, konkretne pytania nawet. Cztery pytania do Polaków, zadane w takim referendum, zbieraliście podpisy. Co się stało z tymi podpisami i z tym pomysłem?
Nie "zbieraliście podpisy", ponieważ klub Lewicy i ta koalicja, w której jestem jako przedstawicielka Razem, funkcjonuje od 2019 roku. I w tej chwili, naszym zdaniem, moim osobistym zdaniem, robienie referendum nie jest dobrym pomysłem.
Dlaczego?
Ponieważ w tej chwili mamy referendum na ulicach. W tej chwili jest jasne, czego chcą Polki i Polacy. Mamy tysiące, miliony Polek i Polaków, którzy wyszli na ulicach wielkich miast, ale również najmniejszych miasteczek, od Pomorza po Podkarpacie.
Pani poseł, mamy tak wymyślone przepisy, że tego typu dylematy możemy rozstrzygnąć w referendum. Przynosi się do Sejmu 500 tys. podpisów, Sejm nad takim wnioskiem głosuje i może zorganizować referendum w ważnej dla Polaków sprawie.
Może.
To dlaczego tego nie zrobić?
Szansa na to, że (Sejm - red.) je zorganizuje jest w obecnych warunkach właściwie żadna, moim zdaniem.
Marcin Ociepa, wiceprezes Porozumienia był wczoraj moim gościem i mówił tak: "Jeżeli obywatele zbiorą tak dużą ilość podpisów, należy te wnioski głosować i takie referendum ogłosić" - tak mówi koalicjant Prawa i Sprawiedliwości, wiceszef partii Porozumienie Jarosława Gowina.
Prawo i Sprawiedliwość mówiło już różne rzeczy, a potem działo się tak jak chciało Prawo i Sprawiedliwość. Ja nie ufam tej władzy i ta władza już zmieliła 800 tys. podpisów zebranych przez obywateli, pod referendum dotyczącym szkół. W związku z tym nie widzę żadnego powodu, dla którego nie miałoby znowu podeptać woli ludzi i zmielić kolejnych podpisów.
Ale wyście tych podpisów nie zebrali po prostu, tych 500 tys. podpisów nie udało się Lewicy, pani poseł zebrać. Jest pani dzisiaj wiceprzewodniczącą klubu Lewicy w Sejmie.
I dlatego będziemy zbierać podpisy pod ustawą liberalizującą prawo aborcyjne. Bo w tej chwili nie potrzebujemy referendum. Bo tak, jak powiedziałam, wola ludzi jest jasna - oni wyrażają tę wolę od czwartku zeszłego tygodnia. Już od tygodnia. I naprawdę nie ma potrzeby, żeby organizować referendum. To, co jest potrzebne to zmiana prawa tak, żeby Polki miały prawo wyboru.
Pełna legalizacja aborcji? Bezwarunkowa legalizacja aborcji będzie w tym projekcie, pod którym zbieracie podpisy?
Bezwarunkowa legalizacja aborcji do 12. tygodnia ciąży - to jest projekt, pod którym będziemy zbierać podpisy. Zawiązujemy komitet inicjatywy ustawodawczej, obywatelskiej. Jako posłowie i posłanki Lewicy, Razem, z przedstawicielkami organizacji pozarządowych, Federacją Kobiet na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet, Aborcyjnym Dream Teamem i Łódzkimi Dziewuchami. Ale również zapraszamy do tego komitetu wszystkie inne organizacje, które zechcą się do niego włączyć. I będziemy zbierać podpisy obywateli pod obywatelskim projektem.