"Stan wyjątkowy daje pewien komfort pracy służb mundurowych" - tak wiceszef MSWiA Bartosz Grodecki uzasadniał w Popołudniowej rozmowie w RMF FM decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. "Głównie chodzi o oczyszczenie tego pasa z osób, które nie są uprawnione do przebywania w tym pasie" - mówił gość Bianki Mikołajewskiej.
Bartosz Grodecki wskazywał na przemytników, którzy zabierają spod granicy nielegalnych migrantów. Ta presja migracyjna zwiększyła się w sierpniu. Teraz nie ma w tym pasie przygranicznym osób, które są niewskazane. To podnosi naszą skuteczność w walce z przemytem i możliwość koncentrowania się na dedykowanych zadaniach - dodawał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Gość Bianki Mikołajewskiej zapewniał, że decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego była szeroko konsultowana przez szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego z wicepremierem ds. bezpieczeństwa Jarosławem Kaczyńskim, z premierem Mateuszem Morawieckim i z prezydentem Andrzejem Dudą. Jak dodał, była w tym przypadku powszechna zgoda.
Około 600 osób z tysiąca (które przyleciały do Polski z Afganistanu - przyp. red.) złożyło wniosek o ochronę międzynarodową - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Bartosz Grodecki. Do momentu zakończenia postępowania są pod opieką szefa urzędu ds. cudzoziemców. Przez 60 dni będzie wypłacane wsparcie - dodał minister. Grodecki zdradził też, że ministerstwo pracy przygotowuje program asymilacyjny dla afgańskich uchodźców.
Wiceszef MSWiA przekonywał także, że wprowadzenie stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią było konieczne, choćby ze względu na manewry wojskowe Zapad. Aktywna część Zapadu jest przed nami. Niedaleko granicy mieści się poligon, gdzie prowadzone są ćwiczenia - mówił minister. Wymienił też zagrożenia, których polski rząd obawia się ze strony Białorusi. Prowokacje dotyczące naruszania integralności granicy państwowej - jak najbardziej tak. Wszelkie akcje dezinformacyjne - jak najbardziej tak - mówił Grodecki. Nie wiem, czy w tej chwili, jeżeli jesteśmy przed aktywną fazą Zapadu jest właściwym, żeby przebywały tam osoby, które nie powinny w tej strefie przebywać - tłumaczył.
Bianka Mikołajewska: Dzień dobry, witam państwa. Naszym gościem jest pan wiceminister spraw wewnętrznych Bartosz Grodecki. Witam pana.
Bartosz Grodecki: Dzień dobry pani redaktor, dzień dobry państwu.
Panie ministrze, Sejm debatuje w tej chwili nad przyjęciem lub odrzuceniem stanu wyjątkowego. Czy faktycznie ten stan wyjątkowy był konieczny? Co takiego wprowadza, co takiego daje ten stan wyjątkowy służbom, władzom państwowym, czego nie mogły one robić przed wprowadzeniem tego stanu?
Przede wszystkim, jeżeli opowiadać o stanie wyjątkowym, to trzeba byłoby zacząć tę historię od tego, co się dzieje na naszej wschodniej granicy. Nie można abstrahować też od tego, co się dzieje w relacji Rosji z Białorusią, czyli wspólnych ćwiczeń wojskowych Zapad-21.
To za chwilę. Po co nam ten stan wyjątkowy? Czy straż graniczna, policja nie mogły działać w normalnych warunkach w sprawny sposób - że konieczne było wprowadzenie takiego nadzwyczajnego stanu?
Przede wszystkim stan wyjątkowy daje pewien komfort pracy służb mundurowych, możliwość skupienia się na zadaniach, do których są powołane, do których są dedykowane. Głównie chodzi o oczyszczenie tego pasa z osób, które nie są uprawnione do przebywania w tym pasie. Tutaj chciałbym wskazać na grupy przemytnicze, które się pojawiły już parę miesięcy temu i operują na tym odcinku. Takich osób zatrzymanych przez straż graniczną mamy już ponad 60 - zdaje się, że 66. To są te osoby, które po prostu podjeżdżają pod granicę w sposób umówiony i odbierają osoby, które w sposób nielegalny tę granicę przekraczają i próbują je przewieźć w miejsce wskazane, głównie do krajów Europy Zachodniej - Niemiec czy Austrii.
Ale w normalnych warunkach - bez stanu wyjątkowego - straż graniczna mogła również podejmować działania wobec tych osób.
Mogła, ale teraz jest to w sposób bardziej skuteczny - ze względu na tę zwiększoną presję migracyjną, z którą mamy do czynienia szczególnie w sierpniu - bo te przepływy migrantów przez granicę wzmogły się właśnie w sierpniu.
Ale panie ministrze, na czym polega wzmożenie tej skuteczności? Bo właśnie tej odpowiedzi tam brakuje.
Mamy sytuację, w której nie ma w tym pasie przygranicznym osób, które są niewskazane, mamy tam tak na dobrą sprawę tylko mieszkańców i służby mundurowe.
Nie mamy dziennikarzy.
Też nie mamy dziennikarzy, owszem i to jest zapewne dla państwa duże utrudnienie. Ale z drugiej strony przy tak dużej presji migracyjnej - tak jak powiedziałem ona wzrosła w sierpniu - musieliśmy sobie z tym dobrze radzić. W momencie kiedy mieliśmy do czynienia z jednej strony z obecnością mediów, ale głównie z osobami, które nie są na stałe mieszkańcami tych stref, mieliśmy do czynienia z różnego rodzaju zbiorowiska, happeningami, które utrudniały straży granicznej czy wojsku wykonywanie ich zadań. Mieliśmy do czynienia przecież z niszczeniem infrastruktury granicznej. W tym momencie danie tego komfortu straży granicznej, wojsku i policji, bo teraz też tam policja operuje, spowodowało, że nasze działania na samej granicy, skoncentrowanie się na tych zadaniach dedykowanych, jest dużo wyższe.
Ale ja mam takie wrażenie, nie mogę się oprzeć temu wrażeniu, że właściwie jedynym efektem wprowadzenia tego stanu wyjątkowego jest odsunięcie dziennikarzy właśnie od granicy. Mieszkańcy nadal mogą przebywać w tym pasie i mogą np. pracować na roli. Oczywiście przemytnicy będą nadal robić swoją robotę i nadal będą tam funkcjonować. Właściwie w tych dwóch sytuacjach nic to nie zmienia.
No daje.
Czy to jest stan wyjątkowy przeciwko dziennikarzom, mediom?
Nie, ja bym tego nie nazwał stanem wyjątkowym przeciwko dziennikarzom. To podnosi naszą skuteczność w walce z przemytem tych osób do Europy Zachodniej, ale też i możliwość koncentrowania się na tych dedykowanych zadaniach. To właściwie były główne przesłanki do tego, bo tak jak powiedziałam, to pewnie za chwilę będziemy rozmawiali o kwestiach Zapadu i o kwestii wykorzystywania instrumentalnego przez reżim migracji do destabilizowania strefy Schengen, krajów członkowskich Unii Europejskiej, też granicy zewnętrznej Wspólnoty. Ale tak na dobrą sprawę podnosi skuteczność naszych służb. W tym momencie, kiedy mieliśmy naprawdę dużą liczbę przepływów migrantów przez granicę, została podjęta decyzja o wprowadzeniu takiego stanu.
Pan minister Kamiński mówił całkiem niedawno, że nasze służby sobie bardzo dobrze radzą, że nie potrzebują pomocy zewnętrznej. Nie sięgnęliśmy po pomoc Frontexu, więc trudno jest zrozumieć, dlaczego musiała być zwiększona akurat w tak drastyczny sposób możliwość działania służb. Zresztą, cały czas pan minister nie odpowiedział, na czym polega właściwie do końca to zwiększenie ich możliwości. Bo można było ich tam przerzucić więcej, można było na pewno większą liczbę tych funkcjonariuszy skumulować na granicy. I do tego nie był potrzebny stan wyjątkowy.
No, w naszej ocenie był. Tak, jak powiedziałem, były przesłanki ku temu, żeby zwiększyć obecność straży granicznej, wspomóc straż graniczną wojskiem, postawić pewną infrastrukturę graniczną, która uniemożliwia nielegalne przekroczenia granicy. Natomiast, jeżeli straż graniczna czy wojsko musi się zajmować wszystkim tym oprócz działań zorientowanych na bezpieczeństwo państwa, wszystkim tym, co się dzieje wokół, tą presją, która jest na nich wywierana, no to wydaje się, że stan wyjątkowy, czyli oczyszczenie tej strefy z osób, które nie muszą w tej chwili tam przebywać, jest rzeczywiście wskazane. W momencie, kiedy oczywiście, tak jak pani redaktor powiedziała, są tam mieszkańcy, prowadzą normalne życie, które prowadzili dotychczas, te zapisy dotyczące wprowadzenia stanu wyjątkowego i to rozporządzenie, które zostało wprowadzone, zgodnie z ustawą z 2002 roku o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, też staraliśmy się dopasować tak, żeby były jak najmniejszym utrudnieniem dla tych ludzi. Ale w momencie, kiedy osoby nieuprawnione do przebywania w tej strefie - tak, jak powiedziałem, to są osoby, które trudnią się przemytem ludzi, pojawiają się w tej strefie, one są bardziej widoczne. Nawet lokalna społeczność może współpracować w tym zakresie.
Jak właściwie się wykrystalizowała ta decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego? Czy to była decyzja, która wyszła z resortu spraw wewnętrznych, czy to była decyzja, która wyszła ze strony wicepremiera do spraw bezpieczeństwa?
To była decyzja szeroko konsultowana. Zauważaliśmy, tak jak powiedziałem już na początku, po raz kolejny to powtarzam, pewną wzmożoną presję migracyjną na nasze granice. I tak, jak w momencie, kiedy ta presja nie była tak silna, bo ona była zorientowana i przekierowana na Litwę - ta granica jest dłuższa niż nasza i jest łatwiejsza do przekroczenia, i kiedy Litwa wprowadziła stan wyjątkowy, bo sobie z tą presją musiała w sposób właściwy poradzić, no to w tym momencie siły zostały rzucone na odcinek polski.
Do tej pory nie wypowiedział się pan wicepremier Kaczyński, który jest specjalnie powołany właśnie do koordynowania kwestii związanych z bezpieczeństwem. Czy z nim była ta sprawa w jakiś sposób konsultowana?
Ta decyzja była szeroko konsultowana przez ministra Kamińskiego i z wicepremierem do spraw bezpieczeństwa, panem Jarosławem Kaczyńskim, z premierem Mateuszem Morawieckim, a także i z prezydentem. Bo w końcu prezydent podpisał rozporządzenie.
I tu była powszechna zgoda? Wszystkie z tych osób zgadzały się?
Tak, tu była powszechna zgoda. Nie było różnicy zdań tym zakresie.