Czy oficerowi, a zwłaszcza generałowi, przystoi unikać brania odpowiedzialności za swoje dawne czyny? Czy godzi mu się zasłaniać złym stanem zdrowia, które szwankuje mu jednak tylko wtedy, gdy trzeba zasiąść na ławie oskarżonych? Czy wolno mu nader często mówić o honorze i jednocześnie sprzeniewierzać mu się w praktyce codziennego działania? Czy zdaje on sobie sprawę, że postępując w taki sposób zwiększa niechęć rodaków do siebie i udowadnia, że negatywne oceny jego postępowania są w pełni uzasadnione?
Te pytania są, oczywiście, retoryczne, ale nie sposób ich nie zadać, kiedy czyta się informację o tym, że "aktualne zalecenia lekarskie" uniemożliwiły generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu stawienie się w Zakładzie Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Badania jego aktualnego stanu zdrowia potrzebne są Sądowi Okręgowemu w Warszawie, przed którym staje on jako oskarżony o kierowanie zbrojnym związkiem przestępczym bezprawnie przygotowującym i wprowadzającym stan wojenny w grudniu 1981 roku.
Przyjmuję do wiadomości opinię lekarzy, którzy zabronili gen. Jaruzelskiemu pójść na te badania. Dziwię się jednak, że on sam tak ochoczo zasłania się chorobą, skoro w lipcu - o czym głośno było w mediach - brał udział w hucznych obchodach swoich 90. urodzin w jednym z warszawskich hoteli. Na tej zorganizowanej mu przez przyjaciół imprezie wygłosił długie przemówienie i w ogóle był w wyśmienitej formie, co wywołało zrozumiałe oburzenie licznych środowisk kombatanckich i niepodległościowych, a prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej skłoniło do złożenia wniosku do sądu o zlecenie weryfikacji poprzednich opinii lekarskich, zgodnie z którymi nie może on uczestniczyć w procesach sądowych ze względu na stan zdrowia (jest też oskarżony o kierowanie masakrą robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku).
Albo jest się obłożnie chorym, albo kpi się z wymiaru sprawiedliwości. Albo jest się człowiekiem honoru, stawiając się do dyspozycji sądu nawet na noszach, albo trzeba przyznać się do tchórzostwa. Albo rozumie się, na czym polega odpowiedzialność karna, polityczna, historyczna i moralna, albo trzeba pogodzić się z przykrymi słowami i epitetami wypowiadanymi przez rodaków. Albo staje się po stronie prawdy, albo zanurza się w kłamstwie. Albo jest się gotowym odważnie zdawać sprawę przed społeczeństwem, a jak trzeba to i przed sądem, ze swych życiowych wyborów, albo wybiera się miałkie tchórzostwo niegodne przywódcy (nawet jeśli było się nim z nadania obcej władzy).
Które z wymienionych wyżej możliwości wybrał generał Wojciech Jaruzelski jest chyba oczywiste dla każdego, kto śledzi jego drogę życiową.