Nie DNA lecz praktyka, zrobi z Ciebie matematyka - takim nieudolnym wierszykiem można podsumować tezę naukowców z Norwegii i Australii. Wyniki ich badań, opisane na łamach czasopisma "Psychological Reports" pokazują, że matematykiem człowiek się nie rodzi, zostaje nim dzięki wytrwałej pracy. Jak przekonują autorzy publikacji, w tej dziedzinie nie można liczyć na wrodzony talent, trzeba po prostu liczyć. I liczyć. I liczyć.
O ile nie sposób zaprzeczyć, że ćwiczenia w matematyce, podobnie, jak praktycznie we wszystkim, mają kluczowe znaczenie dla odniesienia sukcesu, dość powszechna opinia głosi, że do rachunków po prostu trzeba mieć głowę. Badania psychologów z Norwegian University of Science and Technology w Trondheim i Victoria University w Melbourne pokazują jednak, że "głowa" ot tak wszystkiego nie wymyśli.
Badania prowadzono w grupie 70 norweskich piątoklasistów, w wieku przeciętnie 10,5 lat. Testowano ich zdolności w 9 matematycznych zadaniach, dodawaniu i odejmowaniu w pamięci i na piśmie, mnożeniu, znajomości zegara i kalendarza. Okazało się u dzieci nie widać uniwersalnej zależności między poziomem umiejętności w każdym z tych zadań, inaczej mówiąc, nie zauważono, by na przykład uczeń dobry w dodawaniu automatycznie radził sobie dobrze także w mnożeniu.
Profesor Hermundur Sigmundsson z Trondheim podkreśla, że badania pokazały wyraźnie, że uczniowie najlepiej radzą sobie z tymi zadaniami, które najczęściej ćwiczą, a z postępów w jednym zadaniu nie wynika automatycznie postęp w innych. Jak dodaje, uczeń może być dobry z algebry, ale kiepski z geometrii i odwrotnie. To nadzieja dla tych, którzy w danym dziale matematyki rodzą sobie słabiej, przy odpowiednich staraniach, mają szansę się poprawić.