Dziś premiera nowego podcastu w RMF On. „Nowa Huta, krok po kroku”. To subiektywny przewodnik po wyjątkowej dzielnicy Krakowa. Na podcast w każdy piątek zaprasza dziennikarz RMF FM Bogdan Zalewski.
Zapraszam na mój podcast "Nowa Huta krok po kroku". Nie chcę być waszym klasycznym przewodnikiem, choć znam tu niemal każdy kamień, spędziłem tu całe życie, a czego sam nie mogę pamiętać, bo mnie nie było na świecie, opowiadali mi szczegółowo naoczni świadkowie historii: rodzice, babcie, ciocie, wujkowie, czy sąsiedzi.
Tak więc w tej mojej wędrówce szerokimi alejami i skrytymi zaułkami, po przełomowych datach i czasie prywatnym, razem ze współczesnymi o znanych nazwiskach i ludźmi, którzy żyją tutaj w cichości, nie mam żadnego planu. To będzie miejska przygoda, od skojarzenia do skojarzenia, od punktu A do punktu A0 i dalej B1 czy C2. Czas także nie będzie liniowy. Raz zanurzymy się w atmosferze połowy lat 60. XX wieku, to znów cofniemy się do średniowiecza, a nawet do legendarnych pradziejów, by wypłynąć na powierzchnię tego, co tu i teraz. Przyszłość także nie będzie nam obca.
Jedno będzie łączyło te wszystkie opowieści, będę o mojej ojczyźnie, matczyźnie, rodzinnym gnieździe, opowiadał zawsze z miłością i czule. Dlatego najpierw muszę wyrzucić z siebie te słowa, raz na zawsze, by w moim podcaście nigdy się nie zjawiły. Bo oto naga prawda.
Nowa Huta przez lata była jak miejskie getto. Traktowana jak miejsce, gdzie strach się zapuszczać.
To bagno roboli - mówiono - umorusanych, brudnych, którzy przybyli tutaj z wsi zabitych dechami. Mruczano pod nosem: komuna chciała pognębić Kraków, inteligencki opór złamać po robociarsku, chłopami małorolnymi obsadzić Planty i Błonia. Wiele w tym prawdy, rzecz jasna, lecz jeszcze więcej mitów. Jak legenda o miejscu, gdzie diabeł mówi "dobranoc", czy raczej "dobry wieczór", by nagle walnąć w głowę cegłą.
Całe życie spędziłem w tym getcie przy Kombinacie. Czy wiecie, że słowo "getto" wywodzi się z szesnastowiecznego weneckiego dialektu i znaczy po prostu "huta"? Że pierwsze stworzono w Wenecji na wyspie Ghetto Nuovo, co znaczy ni mniej ni więcej jak właśnie "Nowa Huta"? Kiedy powstało we włoskim mieście w 1516 r. w okolicy faktycznie wytapiano żelazo.
Jakaż to dziwna zbieżność nazw, ciekawa koincydencja!
Nigdy nie rozumiałem tej ledwie skrywanej pogardy do Huty i nowohucian. Jawnie wybuchła w głośnym, często cytowanym potem, utworze Adama Ważyka pt. "Poemat dla dorosłych" z 1955 roku. Jeżeli uważacie, że przesadziłem w opiniach, przeczytajcie na głos te słowa:
Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
armią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach:
wielka migracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek - krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
maciora wódki i ambit na dziewki,
dusza nieufna, spod miedzy wyrwana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
wypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
wyjąca z nudy w grudniowe wieczory...
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się - Wisła tu płynie.
Wielka migracja przemysł budująca,
nie znana Polsce, ale znana dziejom,
karmiona pustką wielkich słów, żyjąca
dziko, z dnia na dzień i wbrew kaznodziejom -
w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,
z niej się wytapia robotnicza klasa.
Dużo odpadków. A na razie kasza.
Towarzysz Adam Ważyk te wersy napisał na zamówienie bolszewickiej partii. Propagandysta zawsze pozostanie propagandystą, czy sławi na rozkaz, czy pluje. A jednak obraz pozostał. I jeszcze taki złowieszczy fragment:
"Nie jedź, chłopcze, do Nowej Huty.
bo po drodze będziesz otruty."
Zabawne, że ja, wywodzący się z tej niby "hałastry", "Polski nieczłowieczej", bardzo lubię i cenię wiele wierszy Ważyka. To był naprawdę - chwilami - bardzo dobry poeta. Może dlatego tak wiele zła uczynił tym odhumanizowaniem mieszkańców mojej Nowej Huty.
To czarny obraz - fałszywy. Jednak jest też skłamany - różowy, jak Aleja Róż z wyobrażeń. Coś sztucznego, co rodzi się dzisiaj, ale nie w sentymentalnych wspomnieniach rodowitych "hutasów". Te są autentyczne. Mówi się już od paru dobrych lat o "modzie na Nową Hutę". Rodzi się folklor lokalny, turystyka bazująca na skłamanym obrazie dzielnicy. Mówi się już o próbach tak zwanej gentryfikacji, czyli zmianie charakteru tego przez dekady lekceważonego miejsca, "wymianie" mieszkańców, podniesieniu prestiżu, a co za tym idzie zwyżce cen mieszkań.
Może uznacie mnie za dziwaka, ale zaniepokoił mnie ranking brytyjskiego "Guardiana", w którym Nowa Huta została uznana za najlepszą dzielnicę w Europie, wygrywając rywalizację z Wilhelminapark w Utrechcie, Vallecas w Madrycie, Moabit w Berlinie, Le Panier w Marsylii, Howth w Dublinie, Döbling w Wiedniu, Józsefváros w Budapeszcie oraz Nea Smyrni w Atenach.
Nie chcę tutaj żadnej nowej Nowej Huty. Symbolem tej zmiany są pewne lokale i punkty handlowe, w których barbarzyńsko zniszczono kulturalne dziedzictwo miasta. Nie mówiąc już o tym, że różni cmokierzy zachwycający się "potencjałem" dzielnicy, nie pomyślą, że na dachach kamienic w Centrum kamienne zęby od dekad gryzą z wściekłości niebo. Tak to wygląda, odkąd strącono stamtąd attyki. Ale to szczegół, choć ważny, nie to jest największy problem. Na horyzoncie majaczy kombinat. Jaka perspektywa przed nim? Czy Nowa Huta będzie już tylko pustą nazwą, gdy wielu ludzi nagle znajdzie się na ulicy? Aleje są tutaj szerokie i można się po nich włóczyć.
Polecamy serdecznie!