Iga Świątek przyznała, że Barbora Krejcikova i Katerina Siniakova zagrały bardzo dobrze w decydującym meczu wielkoszlemowego French Open przeciwko niej i Bethanie Mattek-Sands. "Ale jestem zadowolona z wyniku. Finał debla brałabym w ciemno" - dodała tenisistka.
Był to trzeci turniej duetu Świątek - Mattek-Sands, który był rozstawiony w Paryżu z numerem 14. Po raz pierwszy połączyły siły pod koniec marca w imprezie WTA w Miami, gdzie dotarły do półfinału. Potem w Madrycie odpadły w 1/8 finału, a we wspólnym debiucie wielkoszlemowym zatrzymały się teraz na meczu o tytuł. W nim przegrały dzisiaj z występującymi z "dwójką" Krejcikovą i Siniakovą 4:6, 2:6.
Generalnie jestem zadowolona z wyniku i finał brałabym w ciemno. Ten mecz nie był zbytnio skomplikowany - wszystkie schematy, które grałyśmy, były dość proste. Przeciwniczki nie zmieniały zbyt dużo, po prostu były bardzo solidne i rzadziej się myliły. Wiemy, co poprawić i następnym razem na pewno zagramy lepiej przeciwko nim. Jeżeli zdarzy się okazja... - zaznaczyła na konferencji prasowej Polka.
Czeszki tym samym wygrały razem trzeci turniej tej rangi. Dwa poprzednie takie sukcesy odniosły trzy lata temu, a jeden z nich także na kortach im. Rolanda Garrosa.
Bardzo trudno jest grać przeciwko tak doświadczonemu duetowi, który świetnie się komunikuje. One dobrze czują, gdzie która z nich stoi na korcie i która weźmie kolejną piłkę. Barbora zmieniła rytm kilka razy, grała bardzo miękko, co było wyzwaniem ze względu na wiatr. Katerina z kolei ma świetną rękę - odbierała każdą piłkę, którą kierowałyśmy w jej stronę, co było niesamowite. Ale następnym razem będziemy na to gotowe - zapowiedziała 20-letnia zawodniczka z Raszyna.
Powtórzyła po raz kolejny w ostatnich dniach, że docenia starty w deblu i uważa, że ma to pozytywne efekty dla jej gry w singlu, w którym się specjalizuje.
Wiele rzeczy można przełożyć, więc cieszę się, że mam taką okazję. Cieszę się, że Bethanie wybrała mnie chociaż jestem trochę niedoświadczona. Myślę, że będzie jeszcze okazja w przyszłości do wspólnej gry. Teraz ciężko mi ocenić, kiedy. Na pewno do igrzysk w Tokio nie będę grała debla, chciałabym mimo wszystko skupić się teraz na singlu. Myślę, że gra na trawie będzie ciężka dla mojego ciała. Zobaczymy, jaki będzie plan na końcówkę roku, bo daty turniejów nie są jeszcze potwierdzone i trudno na razie coś ustalić - zaznaczyła.
Po awansie do finału partnerująca jej Amerykanka zadeklarowała, że w nagrodę zabierze Polkę na zakupy.
Nie byłyśmy na nich, mimo wszystko jesteśmy wciąż w "bańce". Chociaż na godzinę można wyjść, to raczej wolimy nie wchodzić do sklepów. Zresztą takie są zasady. Na pewno będzie taka okazja w przyszłości, ale teraz ze względu na Covid-19 ja bym szczerze mówiąc nie ryzykowała. Jesteśmy w trakcie sezonu, więc też nie będzie czasu. Czekają nas kolejne wyzwania, mimo wszystko praca na pierwszym miejscu. Ale na pewno Bethanie jest osobą, z którą fajnie byłoby gdzieś wyskoczyć i po prostu miło spędzić czas - podsumowała podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego.
Świątek podkreśliła, że bardzo pozytywnie ocenia w całokształcie paryski turniej, w którym w singlu broniła tytułu. W tej konkurencji odpadła w ćwierćfinale.
Tak jak mówiłam właściwie od początku turnieju - cały czas do końca nie wiedziałam, czego się spodziewać. Jako obrończyni tytułu zrealizowałam swoje cele - zagrałam bardzo solidne mecze. Wiadomo, ostatni nie był taki, jak chciałam, ale wiemy też, co poprawić. Wiemy, jakie błędy zrobiłam, jesteśmy pod tym względem przygotowani na przyszłość. Mimo że w ubiegłym roku wygrałam Wielkiego Szlema, to mam 20 lat i ciągle zbieram doświadczenie. Z debla jestem bardzo zadowolona. Nie miałam wielkich oczekiwań, bo jako singlistka rzadko startuję w grze podwójnej. Cieszę się, że po kilku turniejach udało mi się złapać taką fajną komunikację z Bethanie i że zrobiłyśmy taki wynik. Dziś popełniłyśmy małe błędy, które uważam, że jesteśmy w stanie poprawić, więc pozytywnie patrzę w przyszłość - oceniła.
Świątek niedawno mówiła dziennikarzom, że gdy zamyka oczy, to widzi tylko kort i piłkę. Teraz przyznała, że pomogło jej ostatnich kilka dni, kiedy grała co drugi dzień.
Praktycznie niewiele było tenisa w tych dniach wolnych. Poza tym, że oczywiście oglądałam półfinał Rafy Nadala z Novakiem Djokovicem, bo trudno było nie oglądać. Czy bolała mnie porażka Hiszpana? Tak, ale "szacun" dla Novaka, zagrał świetny mecz i generalnie podziwiam go. Ogólnie obaj zagrali super. Rafa też fajnie się wypowiedział po meczu i dał przykład sportowego mistrzostwa. Wracając zaś do mnie, to myślę, że pobyt w domu dużo zmieni. Choć będzie krótki, to jednak będzie to oderwanie od życia na tourze - dodała.
Przyznała, że tęskni za domowym jedzeniem i odpoczynkiem. I mimo że nie czuje się pewnie na trawiastych kortach, to cieszy się na myśl o przejściu na tę nawierzchnię.
Nie mogę się też doczekać, jak założę białe ubrania i pójdę na trawę. To jest zawsze zupełnie inne doświadczenie i zupełnie inaczej trzeba się przygotować do treningu. Taka odmiana jest fajna. Mam nadzieje, że chociaż tych dni treningowych będzie mało, to zagram fajny turniej w Eastbourne. Mam okazję teraz grać kompletnie bez oczekiwań, bo - jak powtarzam - trawa nie jest nawierzchnią, którą czuję do końca. Dlatego pójdę na żywioł i będę starała się przede wszystkim jak najwięcej nauczyć w tym sezonie - zaznaczyła Świątek.