Justyna Święty-Ersetic, medalistka mistrzostw Europy i świata w biegu sztafetowym na 400 metrów, miała trenować teraz na zgrupowaniu w RPA, przygotowując się do igrzysk olimpijskich w Tokio. Z powodu pandemii koronawirusa trenuje w domu. O tym, jak wirus zniszczył plany treningowe, a także o tym co robi w ostatnich dniach w domu, oraz o tym czy igrzyska olimpijskie powinny odbyć się na przełomie lipca i sierpnia tego roku z Justyną Święty-Ersetic rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.
Wojciech Marczyk: Jak się trenuje w domu? Bo ograniczona możliwość wychodzenia to trudny czas dla sportowców.
Justyna Święty-Ersetic: Są tego pewne plusy, bo jestem w domu, ale nie ukrywajmy, nie mogę zrealizować w 100 proc. założeń treningowych. W poniedziałek miałam wyjeżdżać na 3-tygodniowe zgrupowanie do Afryki, ale ze względów oczywistych, zgrupowanie zostało odwołane. Szczęście w nieszczęściu, że jestem na takim etapie przygotowań, że mogę sobie pozwolić na bieganie w terenie. Nie potrzebują teraz aż tak stadionu. Problemem są pozamykane wszystkie obiekty sportowe i z tego powodu mam problem z treningiem na siłowni. Staram się oczywiście to jakoś zastąpić. Mam jednak nadzieję, że ta sytuacja nie potrwa długo i szybkim czasie wszystko wróci do normy.
Trenuje pani w domu w Raciborzu. Jest pani domatorką? Chyba trudno o jakimkolwiek sportowcu powiedzieć, że jest przyzwyczajony do siedzenia w domu przy tylu wyjazdach?
Na pewno nie można mnie nazwać domatorką. Tak jak mówię, cała sytuacja ma plusy i minusy. Mogę posiedzieć w domu, ponadrabiać pewne sprawy. Szkoda jednak, że trafiło to w takim momencie, kiedy za 4 miesiące mamy imprezę czterolecia i mam nadzieję, że ona się odbędzie. To co się dzieje, na pewno nam wszystkim pokrzyżowało plany.
Zanim o igrzyskach, to chciałem zapytać jeszcze o spędzanie czasu w domu. Mam wrażenie, że większość ludzi czyta książki, gotuje albo ogląda seriale. A pani co wybiera?
Zajmuję się budową domu. Mam więc teraz czas, żeby na spokojnie podobierać wszystko i przeanalizować, także głównie temu poświęcam swój wolny czas.
Czyli kafelki, blaty itd.
Dokładnie tak.
A jak wygląda teraz taki dzień treningowy? Rano rozruch? Bieganie po lesie?
Trenuje raz dziennie w domu. Raczej teraz mam treningi wytrzymałościowe. Mam dużo wybiegań, tlenówek. Trenowałam też podbiegi. Także raczej wszystko staram się robić w terenie. A w ramach siłowni staram się ćwiczyć z ciężarem własnego ciała. Bądź też z tym, co mam aktualnie pod ręką.
Wiem, że planowała pani do igrzysk poprawić start z bloków i wzmocnić siłę biegową. Dlatego też startowała pani na mistrzostwach Polski na 200 metrów. W obecnych warunkach da się nad tym pracować?
Na szczęście to nie jest jeszcze czas na to. Na razie poświęcam czas na trening ogólnorozwojowy. Myślę, że w kwietniu albo w połowie kwietnia będziemy się skupiali na tych szczegółach i mam nadzieję, że do tego czasu sytuacja w Polsce się unormuje.
Ma pani obawy, czy igrzyska się odbędą?
Przyznam się szczerze, że do lutego nie miałam obaw. Obserwując teraz, jak sytuacja rozwija się na świecie, to mam obawy. Mam co raz większe wątpliwości, czy igrzyska odbędą się w wyznaczonym terminie.
A pani zdaniem powinna się odbyć? Bo pojawia się co raz więcej głosów doświadczonych sportowców, że w dzisiejszych warunkach nie ma nawet możliwości dobrze się do igrzysk przygotować.
Jest to bardzo trudna sytuacja. Z jednej strony chciałabym oczywiście, żeby igrzyska się odbyły w terminie. Jeżeli sytuacja z koronawirusem unormuje się do początku kwietnia, to myślę, że jest możliwość przygotować się do igrzysk bardzo dobrze. Ja mam to szczęście, że mam już kwalifikację na igrzyska. Zdaję sobie jednak sprawę, że wiele osób właśnie teraz w marcu miało o kwalifikacje walczyć, a przez wirusa odwołano wszystkie imprezy i dla tych osób to jest na pewno wielki problem. Niektórzy muszą się zmagać - czy judocy, zapaśnicy czy bokserzy - ze zbijaniem wagi. A to na pewno nie jest łatwa sprawa. To jest duże utrudnienie, ale nie mamy teraz wpływu na to, jaką decyzję podejmie władzę i czy igrzyska odbędą się zgodnie z planem czy w późniejszym terminie.
Nie ma pani wrażenia, że może właśnie was sportowców powinno się w tej sytuacji zapytać o zdanie?
Naprawdę to jest bardzo ciężki temat. Na dobrą sprawę część osób trenujących ten problem nie dotyczy, bo są miejsca, gdzie spokojnie w odosobnieniu przygotowują się pod igrzyska. Te osoby więc na pewno byłby by za tym, żeby igrzyska się odbyły. Wiadomo, na tą chwilę wydaje się, że jest bezpiecznie, tak przynajmniej informują media. Wiadomo jednak, że jak zjadą się tam osoby z całego świata, to może się zrobić niebezpiecznie. Dlatego mam nadzieję, że każdy kraj podejdzie do pandemii priorytetowo, żeby sobie jak najszybciej z tym wszystkim poradzić.
Wkrada się w pani treningi w tym czasie, jakaś niechęć? Niepewność?
Nie. Przeszkody są tak naprawdę po to, żeby je przezwyciężać. Na pewno ta sytuacja nie jest dla nas łatwa. Ja staram się nie myśleć o tym, że igrzyska mogą się nie odbyć w zaplanowanym terminie. Wręcz przeciwnie, trenuję, a przynajmniej staram się trenować tak, jakbym robiła to normalnie. Robię wszystko, żeby za parę miesięcy mieć optymalną formę na igrzyska.
Wspominała pani już o odwołanym zgrupowaniu w Afryce. A jak mają wyglądać najbliższe miesiące i czy przygotowujecie z trenerem Matusińskim jakiś plan B?
Myślę, że na razie ciężko powiedzieć, jak ten najbliższy czas będzie wyglądał. Wszystko zależy od tego, jak ta sytuacja się rozwinie. Następnym obóz ma być w Turcji, w Belek po świętach. A czy do niego dojdzie? Nie wiem. Mam nadzieję, że tak, ale ciężko mi teraz powiedzieć, jak będzie wyglądał najbliższy czas.
A po świetnym sezonie halowym czuje pani większą motywację do startów w letnim sezonie? Wygrała pani w końcu wszystko na HMP i okazała się najlepsza w cyklu World Indoor Tour.
Myślę, że tak. Sezon halowy bardzo mnie zmotywował do osiągania jeszcze lepszych rezultatów i szkoda właśnie, że przygotowania nabrały nie tego tempa, co bym sobie życzyła. Zmotywowana jednak jestem i mam nadzieję, że pokonam przeszkody, jakie teraz są i wyjdę z nich zwycięsko. Chciałabym, żeby sezon letni był równie udany co halowy.
Medal igrzysk jest realny? Nie tylko w sztafecie, ale też indywidulanie?
Przyznam się szczerze, że jestem realistą i zajdę sobie sprawę z tego, że żeby zdobyć medal, trzeba biegać w granicach 49 sekund. A jak wiadomo, moja życiówka jest troszeczkę gorsza, ale na pewno chciałabym indywidualnie znaleźć się w finale i powalczyć o jak najlepsza lokatę. Bardziej wierzę jednak w medal w sztafecie.
W jednym z wywiadów podkreślała pani, że cel na igrzyska to złamanie 50 sekund. W sytuacji z szalejącym koronawirusem ciężko jednak dobrze się do tego przygotować.
Bardzo ciężko teraz to wszystko wygląda. Niemniej myślę, że po moich biegach na hali, ten cel jest bardzo realny. Pobiegała w końcu na hali 51 z małym groszem. Na stadionie powinna więc pobiec w granicach 50 sek. a nawet szybciej. Mam nadzieję, że wszystko jednego dnia złoży się w całość i uda mi się dokonać tego wyczynu.
A jeżeli nie dałoby się wyjechać na zgrupowanie zagraniczne, to jesteście w stanie trenować gdzieś dziś na zamkniętym stadionie?
Myślę, że tak jednak to wszystko tak naprawdę zależy od pogody. Od kilku dni pogodę mamy naprawdę dobrą i na trening wychodzę z wielką przyjemnością. Gorzej jednak, jeżeli znów ta temperatura się obniży. To wtedy bardzo trudno jest wykonać wszystkie założenia treningowe, a to jest duże utrudnienia. Dlatego też staramy się uciekać gdzieś na zgrupowania zagraniczne. Tam mamy po prostu pewną pogodę. Czas pokaże. Ja na pewno chciałabym w kwietniu wylecieć na zgrupowanie i trenować w spokoju przy dobrej pogodzie za granicą.