Chińczycy pokrzyżowali plany Andrzeja Bargiela. 26-letni zakopiańczyk, który wczoraj pobił czasowy rekord wejścia na Manaslu (8156 m) na razie nie może zdobywać kolejnego ośmiotysięcznika - Cho Oyu (8201 m).
Agencja górska, która obsługuje polską wyprawę, zobowiązała się, że w ciągu kilku dni załatwi pozwolenie na wejście na szczyt Cho Oyu od strony tybetańskiej. Okazało się to jednak niemożliwe. Chińskie ministerstwo nie chce dać pozwolenia, bo twierdzi, że nasza wyprawa jest nowa i jest już za późno na wejście na szczyt - powiedział nam Andrzej Bargiel.
Chińskie władze nie wydają już nowych zezwoleń na działalność w tym rejonie i nie rozumieją, że nasza wyprawa jest w Himalajach już od niemal miesiąca i potrzebuje zaledwie kilku dni na zdobycie ośmiotysięcznika. Nie wszystko jednak stracone. Polscy himalaiści próbują uzyskać zezwolenie za pośrednictwem innych agencji.
Wczoraj o poranku czasu polskiego Andrzej Bargiel stanął na szczycie Manaslu - ósmej góry świata - w rekordowym czasie. Zdobycie ośmiotysięcznika zajęło mu nieco ponad 14 godzin. Polaka podczas wspinaczki wspierali jego brat Grzegorz Bargiel, ratownik TOPR-u i Dariusz Załuski, filmowiec i zdobywca 5 ośmiotysięczników.
Andrzej Bargiel po wejściu na szczyt chciał dotrzeć do bazy zjeżdżając wyłącznie na nartach. Ten wyczyn nie udał się nikomu wcześniej. W pobiciu kolejnego rekordu zakopiańczykowi przeszkodziła jednak pogoda. Na nieszczęście przyszła mgła, która w dolnych partiach uniemożliwiła próbę zjazdu. Zupełnie nic nie było widać. Dało się zjechać do wysokości "dwójki" tylko - mówił himalaista w rozmowie z RMF FM.
(bs)