"Teraz zaczyna się nowy etap" - to słowa Adama Kszczota, który właśnie ogłosił zakończenie sportowej kariery. Srebrny medalista mistrzostw świata w biegu na 800 m z Pekinu i Londynu, a także trzykrotny mistrz Europy był gościem Radia RMF24. "Od tej pory chcę spędzać jak najwięcej czasu z żoną i dziećmi. Ale jeszcze kilka startów przede mną" - powiedział nasz znakomity biegacz.

Marcin Jędrych: Dzień dobry, kłaniamy się nisko! 

Adam Kszczot: Cześć i czołem, pozdrawiam wszystkich i od razu, nawiązując do tego utworu, który przed chwilą słyszeliśmy - najpiękniejszy deszcz, jaki widziałem w swojej karierze, to ten z RPA. 

Proszę bardzo, jakie fajne nawiązanie. Ale zaczniemy może od takiego ważnego momentu, bo napisał pan, że chciałby od teraz zawsze mieć przy sobie żonę i dzieci. I chyba najważniejsze pytanie, jakie musi dzisiaj paść z naszej strony, to takie, jak rodzina zareagowała na tę decyzję o zakończeniu sportowej kariery? 

Są szczęśliwi, dzieci chcą, żeby tata był jak najwięcej w domu, jak najczęściej. Kiedy wracam, wychodzę z domu, zawsze pytają o to, czy wrócę, więc to dla nich naprawdę wiele znaczy. Dzieciaczki są małe, w tym roku skończą pięć i trzy lata. Żona ma nieco większą pewność i już nie musi pytać czy wrócę - wracam zawsze. Tak że jest to wyjątkowy moment, bo od wielu lat tak naprawdę zmagamy się z tą rozłąką. Żonie naprawdę nie jest lekko, jest ogromnym bohaterem tej rodziny, że tak wiele dni spędza samodzielnie, zmagając się ze wszystkimi dziecięcymi problemami, ale też i tą prozą życia dorosłego. Więc to są ogromne podziękowania dla małżonki, bo to jest właśnie ten bohater w naszym domu. 

Czasem sportowcy publikują takie statystyki, w których mówią, że z 365 dni w roku na przykład 250 spędzają poza domem. Jak to jest pana przypadku, czy to też była mniej więcej taka różnica, że te 100 dni było tylko z rodziną, a reszta gdzieś na treningach, zawodach i wyjazdach? 

Oj tak. Kiedy rozpoczynałem swoją karierę międzynarodową, to wtedy też poznałem swoją żonę i powiedziałem jej, że tych dni wyjazdowych będzie coraz więcej - to już nie będzie 150, ale zapewne 200-250 dni i do tej liczby dobrnąłem konsekwentnie. Faktycznie jest to trudny kawałek chleba, bo powroty do domu na pięć dni, to jest chwilowe kompletne rozwalenie relacji rodzinnych. Tak to się zawsze kończy, bo to jest inaczej, kiedy człowiek ma życie poukładane, kiedy samodzielnie radzi sobie z tym, co życie mu funduje, a tu wpada sportowiec z jakimś swoim innym totalnie mind-setem i wszystko się odwraca. Więc tak jak mówię, takie relacje są bardzo trudne i wszystkie żony sportowców to są bardzo wyraziste i mocne osobowości, które sobie z tym poradziły. 

Ale może czasem tak jest, że te sportowe sukcesy, które pan przynosił przecież też do domu albo przede wszystkim do domu, trochę rekompensowały te nieobecności? Bo przecież oni wtedy czuli, że ten trud włożony przynosi wyniki i pan przyjeżdża do domu na przykład właśnie ze srebrnym medalem? 

Tu dochodzimy do takiego trudnego momentu, w który musimy zadać sobie pytanie, jak wycenić czas spędzony z rodziną, kontra to, jak te sukcesy przekładają się na szczęście rodziny? Jest to bardzo trudne do oszacowania, a właściwie nie do przeliczenia. 

Nie da się znaleźć równowagi między szczęściem rodzinnym, a wartością srebrnego medalu? Tak to rozumiem. 

Nie da się tego zrównoważyć, bo jak czteroletniemu dziecku powiedzieć "zobacz synu, ojciec osiągnął sukces w sporcie"? Ono wtedy zapyta "tato pobawisz się ze mną samochodzikiem"? 

Tak i wtedy ten srebrny medal już wcale tak srebrny nie jest. 

Otóż to. To jest bardzo kosztowny wybór w życiu każdego zawodowego sportowca, w którym musimy sobie zdawać z tego sprawę, że takie sytuacje będą miały miejsce i że takie sytuacje to nie tyle jest koszt czy wyrzeczenie, tylko to jest bardzo trudny wybór, który będzie w dalszym życiu również dzieci miał na to wpływ. Ja chciałbym, żeby ten wpływ był jak najmniejszy i od tej pory chcę spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Ale jeszcze kilka startów przede mną. 

No właśnie, o to chciałem zapytać, jaki jest plan? Czy będzie taki pożegnalny start, żeby jeszcze ci, którzy uwielbiali pana jako sportowca, mogli zobaczyć Adama Kszczota w akcji? 

Tak jest, będzie "najazd na Europę", czyli Francja, ale też Birmingham w Wielkiej Brytanii, 22 lutego Copernicus Cup w Toruniu. Tak że będzie można dotknąć, porozmawiać i spotkać się właśnie na toruńskiej hali 22 lutego. To jest termin, w którym możemy się spotkać, bo to jest jeden z ostatnich startów komercyjnych, o ile nie ostatni. Potem zostają tylko kolejne mistrzostwa Polski oraz halowe mistrzostwa świata, być może start w Madrycie, choć to tak naprawdę zależy od trudu i wysiłku i kosztu fizycznego, który przede mną w tych najbliższych startach, więc ta karta jest jeszcze otwarta. Wiele do zrobienia w sporcie, mimo że to jest raptem kilka startów, to dobrze się to zapowiada, bo jestem świeżo po "zgrillowaniu" dosłownie starego rekordu życiowego na 1000 m w dniu wczorajszym. To też trzeci wynik w historii polskiej lekkiej atletyki. Fajnie, jak na rozpoczęcie sezonu, więc jestem szczęśliwy, że przygotowania w RPA z Piotrem Rostkowskim, Marcinem Lewandowskim czy Angeliką Cichocką, które zakończyliśmy raptem tydzień temu, przynoszą takie właśnie owoce. 

Proszę jeszcze powiedzieć na zakończenie naszej rozmowy, jakie pan ma plany? Bo przecież to właściwie w życiu sportowym jest jakiś etap już zamknięty, ale teraz rodzina czy coś jeszcze? 

Oj plany są bardzo szerokie, bo już od 2018 roku rozwijam rodzinną firmę z branży energetycznej, dołączyłem do ekipy AirZone i to jest tak naprawdę odpowiedź na wiele moich sukcesów, czyli technologia hipoksji, która przez lata pozwalała mi osiągać szczyty. Dziś ta technologia dzięki wkładowi Roberta Leszczyńskiego jest udoskonalona, bezpieczniejsza i lepsza. Chciałbym to propagować, rozwijać i naprawdę dzięki temu dać szansę wielu sportowcom na osiąganie wspaniałych sukcesów w sportach. Także portal bieganie.pl, czyli dzielenie się tym, co za mną niebawem, ale jeszcze w trakcie - doświadczenie lekkoatletyczne. Książka, szkolenia, czy też mowy motywacyjne, które od wielu lat są ze mną. To są wszystkie te aktywności, które pozwalają mi tak naprawdę być w domu, które pozwalają mi być ojcem, mężem i wyjeżdżać zdecydowanie mniej niż 250 dni w roku. 

Rozumiem, to znów będzie zabiegany, ale już trochę w innej wersji, mniej sportowo, a bardziej zawodowo. Ale to też chyba piękne, że jest plan, żeby mógł pan się czuć równie dobrze jak na sportowej bieżni. Bardzo dziękujemy i życzymy oczywiście zdrowia i samych pięknych chwil w 2022 roku. To nasz srebrny medalista Adam Kszczot był dzisiaj gościem Radia RMF24. Do usłyszenia. 

Dziękuję i do usłyszenia! Samych słonecznych dni, trzymajcie się, nie zapomnijcie o porannym, wieczornym, czy w ogóle codziennym bieganiu. Pozdrawiam, Adam Kszczot! 

Dobry apel i dobry sygnał dla tych, którzy być może do takiej aktywności jeszcze się nie przekonali, w tym również mówiący te słowa. Może warto posłuchać mistrza i przebiec chociażby setkę, może 200 może 300, a może 800? Tu radio RMF24.

/
/
Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.