Szczątki kilkudziesięciu osób, zamordowanych podczas II wojny światowej przez niemieckich okupantów, znaleziono w masowym grobie na polanie leśnej w pobliżu miejscowości Tury i Dąbrowice w Wielkopolsce. Ekshumację przeprowadzono w ramach śledztwa prowadzonego przez Oddziałowa Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu.

W ekshumacji uczestniczyli: prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu oraz biegli z zakresu archeologii, antropologii, genetyki i medycyny sądowej z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

W mogile na polanie leśnej znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób oraz przedmioty należące do ofiar: medaliki, krzyżyk bez łańcuszka, fragmenty skórzanych portfeli, damską biżuterię, paski do spodni, szelki, męskie buty, co potwierdza, że byli to cywile.

Szczątki te zostały podjęte i przekazane do dalszych badań antropologicznych i genetycznych - poinformował rzecznik prasowy Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prok. Robert Janicki.

Badania antropologiczne i genetyczne szczątków i badania znalezionych przedmiotów będą realizowane w najbliższych miesiącach.

Mogą one dać odpowiedź na pytanie o tożsamości przynajmniej niektórych ofiar oraz ich żyjących krewnych. Pozwolą także na godny pochówek ofiar zbrodni niemieckich - podkreślił prok. Janicki.

W trakcie śledztwa ustalono, że 27 lutego 1940 roku w kompleksie ,,Lasów Dąbrowickich" funkcjonariusze bliżej nieustalonej formacji niemieckiej rozstrzelali ok. 35 Polaków.

Dwa dni przed dokonaniem tej zbrodni, okoliczni volksdeutsche wykopali mogiłę o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych. 27 lutego 1940 roku od strony Turka, przez wieś Genowefa, przyjechały nakryte brezentem dwa samochody ciężarowe oraz dwa samochody osobowe konwojowane przez umundurowanych i uzbrojonych funkcjonariuszy niemieckich. Samochody  skręciły w drogą leśną do Tur i dojechały na polanę z wykopaną mogiłą.

Cywilów w trzech grupach doprowadzono nad mogiłę, gdzie kolejno oddawano do nich strzały z broni maszynowej. Co najmniej jedna z ofiar podjęła próbę ucieczki, ale  została zastrzelona. Rannych leżących na dnie mogiły, dobijano strzałami z broni krótkiej, o czym świadczą znalezione na miejscu zbrodni łuski oraz wbite w grunt pociski z broni palnej używanej przez formacje niemieckie.

By o zbrodni wiedziało jak najmniej osób,na skrzyżowaniach dróg ulokowano posterunki składające się z uzbrojonych okolicznych volksdeutschów, którzy po zakończeniu egzekucji zasypali i ukryli mogiłę w lesie.

Po wojnie mogiła została otoczona betonowymi krawężnikami i drewnianym płotem, ustawiono na niej drewniany krzyż i tablicę. Do tej pory nie zdołano zidentyfikować ofiar tej zbrodni.

Z zeznań świadków, którzy obserwowali egzekucję z daleka, bądź też tylko słyszeli serie z broni maszynowej lub widzieli samochody wynika, że w lesie rozstrzelani zostali mężczyźni w ubraniach cywilnych i prawdopodobnie jedna kobieta.

Śledczy nie ustalili, z jakiej formacji wywodzili się sprawcy zbrodni, nie można zatem ustalić ich liczby ani personaliów. Niektórzy świadkowie zeznali, że mogli to być funkcjonariusze żandarmerii niemieckiej, ale według historyków w tym okresie żandarmeria nie była wykorzystywana do udziału w masowych egzekucjach i trzeba uznać za najbardziej prawdopodobne, że przedmiotowej zbrodni dokonali funkcjonariusze gestapo.

Ofiarami byli prawdopodobnie więźniowie z Konina, zakładnicy rekrutujący się spośród przedstawicieli społeczeństwa likwidowanych przez Niemców w ramach "Inteligenzaktion". Wersję o przywiezieniu ofiar z więzienia zdaje się potwierdzać fakt bardzo nielicznej ilości przedmiotów osobistych ujawnionych w miejscu ekshumacji - wskazuje prok. Janicki.

Opracowanie: