Justyna Kowalczyk i Ewelina Marcisz zajęły 9. miejsce w finale sprintu drużynowego techniką klasyczną na mistrzostwach świata w Lahti. Triumfowały Norweżki Heidi Weng i Maiken Caspersen Falla. Ze srebra cieszyły się Rosjanki Julia Biełorukowa i Natalia Matwiejewa, a z brązu Amerykanki Jessica Diggins i Sadie Bjornsen.

Justyna Kowalczyk i Ewelina Marcisz zajęły 9. miejsce w finale sprintu drużynowego techniką klasyczną na mistrzostwach świata w Lahti. Triumfowały Norweżki Heidi Weng i Maiken Caspersen Falla. Ze srebra cieszyły się Rosjanki Julia Biełorukowa i Natalia Matwiejewa, a z brązu Amerykanki Jessica Diggins i Sadie Bjornsen.
Justyna Kowalczyk i Ewelina Marcisz na trasie biegu kwalifikacyjnego do sprintu drużynowego na MŚ w Lahti /Grzegorz Momot /PAP

Tuż za podium rywalizację zakończyły Szwedki, a dopiero na piątym miejscu - Finki.

Od medalu dzieliło Kowalczyk i Marcisz nieco ponad 30 s - tyle właśnie straciły w finałowym biegu do trzecich na mecie Amerykanek. I jak komentuje specjalny wysłannik RMF FM do Lahti Maciej Jermakow, więcej biało-czerwone nie były dzisiaj w stanie uzyskać. Marcisz była wyraźnie najsłabszą zawodniczką w stawce, każdą swoją zmianę kończyła daleko z tyłu, a straty musiała później odrabiać Kowalczyk.

A dobra wiadomość po dzisiejszej rywalizacji jest właśnie taka, że podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego znów potwierdziła dobrą dyspozycję.

Wcześniej, w swoim półfinale, Kowalczyk i Marcisz miały piąty wynik: do najszybszych w tym biegu Szwedek straciły 33,4 s. Do decydującej fazy rywalizacji awansowały zaś z ostatnim, dziesiątym, czasem.

Tylko przetarcie. Dla Kowalczyk najważniejszy będzie bieg na 10 km "klasykiem"

Dla Kowalczyk ten pierwszy start w fińskiej imprezie miał być jedynie przetarciem przed biegiem na 10 km stylem klasycznym: to właśnie jemu podopieczna Aleksandra Wierietielnego podporządkowała całe przygotowania. Początkowo nie planowała zresztą startu w sprincie, ale ostatecznie uznała, że pozwoli jej on oderwać myśli od wyczekiwania na wtorkowy bieg.

10 km "klasykiem" to koronna konkurencja naszej najlepszej biegaczki. Właśnie w niej wywalczyła trzy lata temu w Soczi olimpijskie złoto. Do mistrzostw w Lahti z powodów zdrowotnych nie przygotowywała się jednak tak jak zwykle. Przez dwa miesiące nie rywalizowała w Pucharze Świata - zdecydowała się na taki krok, by uniknąć dominujących w tym czasie biegów techniką dowolną, która nie służy jej kolanu.

Formę sprawdziła jednak w starciu z najlepszymi w niedzielę w estońskim Otepaeae. W biegu na 10 km techniką klasyczną zajęła tam 5. miejsce: długo wydawało się zresztą, że może stanąć na podium, ale na ostatnim kilometrze bardzo osłabła.

Z ostatniego kilometra pamiętam tylko ból, głos dopingującego Taty i jakieś kolorowe plamy przed oczami. Teraz trzeba jeść, leżeć i cierpliwie robić swoje - napisała później na Facebooku.

Ani sama Kowalczyk, ani jej kibice nie mieliby zapewne nic przeciwko temu, by powtórzyła się historia sprzed trzech lat: wówczas w ostatniej próbie przed rosyjskimi igrzyskami podopieczna Aleksandra Wierietielnego również była piąta, ale na olimpijskiej trasie w Soczi - mimo pękniętej kości stopy! - nie dała rywalkom szans.


(e)