"Mamy trzy dni pogody, a później 'załamka'. Plan jest taki, żeby jutro przebić się do obozu III" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Bartoszem Styrną himalaista Tomasz Mackiewicz, który chce dokonać pierwszego w historii zimowego wejścia na Nanga Parbat (8126 m n.p.m.). Z Mackiewiczem połączyliśmy się przez telefon satelitarny w momencie, gdy wraz z towarzyszącą mu francuską himalaistką Elisabeth Revol przeczekują huraganowy wiatr w obozie II na wysokości 6000 m. "Plan jest taki, że jeśli jutro przebijemy się do 'trójki' i noc nam pozwoli, żeby iść do 'czwórki', to pójdziemy nocą. Teren znamy" - mówi nam Polak, który Nanga Parbat atakuje zimą już po raz szósty. Jak podkreśla: "Mamy bardzo krótkie okno pogodowe. Musimy się sprężyć. Jest walka straszna".

Bartosz Styrna: Co u Was? Gdzie jesteście?

Tomasz Mackiewicz: Jesteśmy w obozie drugim, na wysokości 6000 m. Wieje, w porywach nawet do 100 km/h. Są takie momenty, że trzeba walczyć o namiot. Chcemy jutro przebić się do naszego obozu trzeciego na 6800 m.

I jaki plan dalej?

Jesteśmy zaaklimatyzowani. Prognozy są takie, że mamy trzy dni i później "załamka". Kombinujemy z Eli, co zrobić, chcemy pocisnąć w górę takim 40-godzinnym wyjściem. Jeśli uda się przebić do "trójki", to mamy do zrobienia trawers - około 2 kilometrów. I postaramy się zaatakować. Plan jest taki, że jeśli jutro przebijemy się do "trójki" i noc nam pozwoli, żeby iść do "czwórki", to pójdziemy nocą. Teren znamy.

Nie ma czasu...

Mamy bardzo krótkie okno pogodowe, 2-3-dniowe. Maksimum. Musimy się sprężyć. Jest walka straszna. Dziś nie było szans wyjść. Wiatr nie daje opcji.

Jak się czujecie?

Czujemy się dobrze. Trochę nam wiatr daje popalić i trochę nam morale siadło dzisiaj.

Jak będzie wyglądała droga na szczyt?

Z 6800 m przebijamy się trawersem do obozu czwartego na drodze klasycznej Kinshofera. Chcemy połączyć tą drogę Messnera, którą idziemy, przy pomocy takiego długiego trawersu, ale w łatwym terenie.

I zejście tak samo...

Zejście tą samą drogą. Najgorzej się przebić w górę, przez ten wiatr. Będziemy walczyć.

Pisałeś, że to Wasze wyjście szczytowe. To jest ostatnia szansa?

Poprzednio spędziliśmy 7 dni w górze, wcześniej też kilka dni, a jeszcze wcześniej byliśmy na aklimatyzacji. Teraz kolejne wyjście  - już trzy noce siedzimy. Zeszczupleliśmy trochę (śmiech). Wiadomo, znamy te realia. W lutym pogoda się bardzo psuje, zasypie górę i nasza droga będzie już niedostępna, zagrożona lawinowo, nie do przetarcia dla dwóch osób.

Życzymy wszystkiego dobrego z Krakowa, wspinajcie się bezpiecznie!

Pozdrowienia!