Alarm terrorystyczny w Belgii utrzymany. Rząd - idąc za radą Centrum Kryzysowego - podtrzymuje najwyższy stopień alertu dla Brukseli i okolic oraz drugi najwyższy dla reszty kraju.
Na ulicach belgijskiej stolicy pozostaje wojsko i policja. Metro nie kursuje, a centra handlowe są puste.
Premier Charles Michel powiedział, że istnieje ryzyko "zamachu na wzór tego z 13 listopada z Paryża". Jak wyjaśnił, zamachy mogą być przeprowadzone "w wielu miejscach stolicy w tym samym czasie", przy użyciu broni i materiałów wybuchowych. Mamy wystarczające dowody, aby uważać, że istnieje poważne zagrożenie zamachami - powiedział wczoraj minister spraw zagranicznych Didier Reynders.
Kilka belgijskich gazet donosiło, że w dzielnicy Molenbeek znaleziono materiały chemiczne i wybuchowe. Premier odmówił komentarza na ten temat.
Jak donosi nasz korespondent, policjanci z bronią widoczni są także w wielu miejscach Niemiec. Szczególnie pilnowane przez najbliższy miesiąc będą jarmarki bożonarodzeniowe.
Po krwawych atakach w Paryżu, w których zginęło 130 osób, prowadzący dochodzenie ustalili, że ślady zamachowców prowadzą do Belgii. O zorganizowanie zamachów w stolicy Francji podejrzany jest Belg marokańskiego pochodzenia, 28-letni Abdelhamid Abaaoud. Jednym z zamachowców samobójców był mieszkający w Belgii Francuz Bilal Hadfi. W czwartek belgijska policja przeprowadziła w rejonie Brukseli sześć operacji, związanych z "ludźmi z jego otoczenia" - ujawnił przedstawiciel belgijskiej prokuratury.
(mal)