"Rossijskaja Gazieta" artykuł o zwycięstwie Wiktora Janukowycza w prezydenckich wyborach na Ukrainie zatytułowała "Wiktoria". "Komsomolska Prawda" z kolei napisała, że nic się nie zmienia na Ukrainie od wieków, walczą o nią Wschód i Zachód, Rosja i Polska. Praktycznie wszystkie media ogłosiły, że nowym prezydentem będzie przychylny Moskwie Janukowycz.
Do tej pory nie ma żadnej reakcji Kremla na wyniki ukraińskich wyborów. W Moskwie pamiętają, że kiedy pięć lat temu Władimir Putin błyskawicznie pogratulował zwycięstwa Janukowyczowi wybuchła pomarańczowa rewolucja.
Jak wynika z komentarzy analityków, Moskwa nie boi się powtórki z "pomarańczowej rewolucji", mimo zmniejszającej się przewagi Wiktora Janukowycza. Ukraina już nie interesuje Zachodu. Ani Stany Zjednoczone,ani Unia Europejska nie chcą chaosu na Ukrainie. Dlatego, jeżeli Tymoszenko wyprowadzi ludzi na ulice będzie to farsa - mówi deputowany Konstantin Zatulin. Inny deputowany z proputinowskiej "Jednej Rosji" Konstantin Kosaczow już ogłosił krach pomarańczowych. Inni zapowiadają, że Ukraina wraca pod skrzydła Rosji.
Mniej entuzjastyczny jest były wicepremier Borys Niemcow. Przekonuje, że Janukowycz jako prezydent będzie miał tak silną opozycję w parlamencie, że będzie jeszcze mniej skuteczny niż odchodzący Juszczenko.
"Świetlanej przyszłości" rosyjsko-ukraińskich stosunków w najbliższych latach nie widzi też analityk Władymir Ryżkow. Dlaczego sądzimy, że coś się nagle zmieni? Ukraina pozostanie podzielona, na Wschód i Zachód i ten podział nie zniknie - twierdzi Ryżkow.
Od nowego ukraińskiego prezydenta Moskwa oczekuje w pierwszej kolejności zaprzestanie tego, co w Rosji nazywa się "derusyfikacją" kraju i nadania rosyjskiemu statusu drugiego oficjalnego języka. Moskwa chce również jasnej deklaracji Ukrainy o zachowaniu neutralnego statusu i zaprzestania starań o członkostwo w NATO i Unii Europejskiej. Domaga się także przedłużenia stacjonowania na Krymie Floty Czarnomorskiej.