Demokraci przyjęli prostą taktykę w politycznej batalii ze sztabem republikańskim: pozwalają Donaldowi Trumpowi mówić. Były prezydent w swoich wypowiedziach zagalopowuje się coraz dalej i coraz częściej, a jego doradcy prowadzą głównie działania, które można opisać jako "kontrolę szkód". Trump kolejnymi wypowiedziami odsuwa od siebie część elektoratu, w tym głównie kobiety.

Donald Trump pokonał w 2016 roku Hillary Clinton i objął urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dziś znów naprzeciwko niego nieoczekiwanie staje kobieta i jak oceniają obserwatorzy, kandydat republikanów ma z tym ewidentny problem.

"Jestem bardzo zły"

Rezygnacja Joe Bidena z pozycji kandydata demokratów wywołała dezorientację u rywali, a - jak pisze serwis internetowy CNN - u Trumpa wyzwoliła gorycz i żałobę po straconej kampanii, w której były prezydent dominował.

W czwartek frustracja Trumpa dała o sobie znać, gdy w czasie konferencji prasowej rzucił w kierunku dziennikarzy "jestem na nią bardzo zły". Chodziło mu oczywiście o Kamalę Harris, której zarzuca wykorzystywanie aparatu państwa przeciwko niemu. Nie mam zbytniego szacunku dla jej inteligencji i myślę, że będzie okropnym prezydentem - stwierdził Trump.

8 lat temu bezczelność i arogancja Donalda Trumpa budziła kontrowersje, ale była czymś odświeżającym na skostniałej amerykańskiej scenie politycznej. Dziś taka postawa zaczyna budzić zmęczenie. Na dodatek amerykański przedsiębiorca i polityk konsekwentnie nie słucha swoich doradców.

Słowa o "byciu bardzo złym" wypowiedział otoczony produktami spożywczymi - mlekiem, olejem, masłem, płatkami śniadaniowymi i jajkami. Miał bowiem mówić o drożyźnie w kraju, a błyskawicznie zmienił temat na osobistą niechęć do Harris. Przed kontynuacją takiego podejścia ostrzega była kontrkandydatka Trumpa w prawyborach republikanów. Nikki Haley powiedziała w CNN, że Trump powinien "przestać jęczeć".

Analitycy podkreślają, że o zwycięstwie w wyborach zdecydują głosy wahających się. Na razie Donald Trump robi wiele, by nie przekonać ich do siebie.

Spowolniony Trump

Na tle Joe Bidena Donald Trump prezentował się jak wulkan energii. Sprawy nie wyglądają jednak dla republikanów tak korzystnie, gdy zestawi się Trumpa z Kamalą Harris. Kandydatka demokratów stara się być w czasie swoich konferencji rzeczowa i konkretna. Trump, ignorując wskazówki spin doktorów, robi dokładnie na odwrót. Obserwatorzy zauważają, że były prezydent ma kłopot ze skupieniem się na jednej kwestii, skacze z tematu na temat, wierci się i ma wyraźne problemy z przekazaniem swoich myśli.

Donald Trump nie jest Donaldem Trumpem z 2016 roku - mówi dla CNN była dyrektor ds. komunikacji Białego Domu Trumpa Alyssa Farah Griffin.

Demokraci doskonale wykorzystują chaos w szeregach republikanów i coraz dziwniejsze wystąpienia ich kandydata. W piątek opublikowali komunikat zatytułowany: Nasze oświadczenie na temat Trumpa... czymkolwiek to było.

Chłopcy kontra dziewczyny

O wyniku wyborów prezydenckich w listopadzie zadecydować mogą kobiety. Trump ma za sobą dużą część elektoratu męskiego, ale to właśnie druga płeć może spowodować, że marzenia o przejęciu Białego Domu ponownie prysną. A w jej przypadku i Trump i jego zastępca J.D. Vance słyną niestety z retoryki nacechowanej anachronizmami i seksizmem, czasami wprost wulgarnej. Tak było, gdy w czasie swojej słynnej już przemowy na wózku golfowym po debacie z Bidenem Trump nazwał Kamalę Harris "suką".

Tak było, gdy Vance jeszcze w 2021 roku nazwał amerykańskie przywódczynie "grupą bezdzietnych kociar". Nawet później, gdy skonfrontowano go z tą wypowiedzią, J.D. Vance dodał: "to był oczywiście sarkazm, nie mam nic przeciwko kotom".

Tak było również, gdy Trump umacniał swój wizerunek amerykańskiego "twardziela", informując opinię, jak bardzo obawiają się go Xi Jinping i Władimir Putin i wplatając w swoje chaotyczne wypowiedzi uwagi skierowane do kobiet, często dziennikarek, zadających mu niewygodne pytania. Trump nie wahał się nazwać ich "szalonymi", niezrównoważonymi" czy "wrednymi".

I taka postawa znajduje odzwierciedlenie w sondażach. W środę opublikowano wyniki badania Uniwersytetu Quinnipiac w jednym z najważniejszych politycznie stanów USA. Pensylwania może okazać się kluczowa w kontekście wyborów prezydenckich, bo tam odsetek wahających się jest najwyższy.

Według sondażu kobiety poparły Harris w stosunku 54 proc. do 41 proc., podczas gdy mężczyźni opowiedzieli się za Trumpem w stosunku 49 proc. do 42 proc. W ogólnym rozrachunku Harris osiąga w Pensylwanii trzypunktową przewagę nad swoim rywalem z Partii Republikańskiej.