"Opozycja powinna murem stać za grupą społeczną", o której prezydent RP mówi, że to nie są ludzie, a "po prostu ideologia" - mówił w Elblągu, odwołując się do głośnych słów Andrzeja Dudy, kandydat Lewicy do Pałacu Prezydenckiego Robert Biedroń. Przekonywał, że aby zrównać prawa kobiet i mężczyzn, należy zliberalizować ustawę aborcyjną, i obiecał przywrócenie małego ruchu granicznego z obwodem kaliningradzkim. Ocenił przy tym, że rządy PiS nie tylko pogorszyły relacje Polski z sąsiadami, ale także skłóciły Polaków. "Rodziny nie mogą zjeść wspólnie obiadu, mąż z żoną się kłócą, kto na kogo będzie głosował" - mówił.
Podczas wyborczego spotkania w Elblągu Robert Biedroń zapowiedział, że jako prezydent będzie się bił "o to, co jest papierkiem lakmusowym każdej demokracji: o równe prawa kobiet i mężczyzn".
"Nie zrobi tego żaden prezydent z cygarem i z winem z Warszawy i nie zrobi tego też prezydent, który jest wiernym sługą swego pana, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Zrobić to może chłopak, który przeszedł bardzo długą drogę, żeby tu stanąć przed państwem, żeby walczyć o Polskę naszych marzeń, Polskę równą, sprawiedliwą, Polskę, w której nikt nikogo nie nazywa gorszym sortem, Polskę, w której prezydent Rzeczpospolitej Polskiej nie mówi, że ktoś jest nie jest człowiekiem, że to nie są ludzie. Wszyscy jesteśmy ludźmi i wszystkim nam należy się szacunek. I to powinien mówić prezydent Rzeczypospolitej" - mówił Biedroń, nawiązując m.in. do niedawnego głośnego wystąpienia Andrzeja Dudy w Brzegu, w trakcie którego starający się o reelekcję prezydent stwierdził: "Próbuje się nam wmówić, że LGBT to ludzie - a to jest po prostu ideologia".
"Kiedy tego typu słowa padają, opozycja powinna murem stać za daną grupą społeczną, a nie mówić, że powinni wrócić do szafy, a nie mówić, że to nie jest odpowiedni moment, żeby walczyć o prawa człowieka" - podkreślał Robert Biedroń.
Przekonywał również, że aby zrównać w Polsce prawa kobiet i mężczyzn, należy zliberalizować ustawę aborcyjną tak, by kobiety mogły decydować o własnym zdrowiu - tak jak jest we Francji i Niemczech.
"Jako prezydent nie dopuszczę do tego, żeby w kraju, w którym ją będę głową państwa, nie było równych praw. Jak równość, to równość, o to będę walczył" - zapewniał kandydat Lewicy.
Zauważył, że podziały społeczne są obecnie w Polsce tak głębokie, że "rodziny nie mogą zjeść wspólnie obiadu, że mąż z żoną się kłócą, kto na kogo będzie głosował".
"Przed nami ugaszenie wielkiego pożaru, który sprawił, że ci, którzy podpalili nasz kraj, dzisiaj przede wszystkim unikają odpowiedzialności, odwracają głowy od problemów" - mówił.
Co więcej, ocenił, że rządy PiS nie tylko skłóciły Polaków, lecz także pogorszyły relacje Polski z sąsiadami.
"Żeby Polska rosła w siłę, musimy pamiętać o tym, że musimy mieć dobre relacje z naszymi sąsiadami. Zamiast murów będę budować mosty, potrzebujemy lepszych relacji z każdymi przyjaciółmi, po każdej stronie granicy" - podkreślał Robert Biedroń i zapowiedział przywrócenie zawieszonego od czterech lat małego ruchu granicznego z obwodem kaliningradzkim. Jak przekonywał: "Cały region Warmii i Mazur będzie korzystał ze współpracy nie tylko z obwodem kaliningradzkim, ale całym basenem Morza Bałtyckiego".
Przypomnijmy, mały ruch graniczny z obwodem kaliningradzkim funkcjonował od 2012 roku. W 2016 strona polska zawiesiła go w związku ze szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży, a ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak zapowiadał, że przywrócenie go będzie możliwe, "gdy ustaną przyczyny, które są związane z bezpieczeństwem państwa polskiego".
Kandydat Lewicy do Pałacu Prezydenckiego apelował również w Elblągu o głosowanie na niego "po to, abyśmy się policzyli, abyśmy pokazali, ile nasz głos waży".
"Nie dajcie się zagonić do jakiejś zagródki, do której próbuje nas zepchnąć prawicowa opozycja. Pierwsza tura służy temu, żeby pokazać, ile waży nasz głos. Jak bardzo trzeba się liczyć z tymi ludźmi, którzy są zdeterminowani od lat, wychodzą na ulice, walczą o Polskę świecką, w której kobiety i mężczyźni mają równe prawa, w której ludzie mają godne emerytury i pensje" - podkreślał Robert Biedroń.
Polityk zapytany został również o drugą turę wyborów, w której 12 lipca spotkają się najprawdopodobniej - od dłuższego czasu wskazują na to sondaże - prezydent Andrzej Duda i kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski.
Na pytanie o to, komu przekaże przed tą wyborczą dogrywką swe poparcie, Biedroń odparł, że na takie deklaracje jest w tej chwili za wcześnie.