O "dziwnej debacie", w której zabrakło pytań o najważniejsze obecnie problemy Polaków, "zmyślonych, wirtualnych tematach" i o "pytaniach dyżurnych, które mają pokazać, jak dzisiaj w Polsce się dzielimy", mówili po prezydenckiej debacie w TVP najpoważniejsi opozycyjni kandydaci do Pałacu Prezydenckiego.
W środowy wieczór odbyła się debata TVP z udziałem wszystkich 11 kandydatów na najwyższy urząd w państwie.
Pretendenci do Pałacu Prezydenckiego odpowiedzieli na 5 pytań: o relokację uchodźców, stanowisko ws. umożliwienia dzieciom przygotowania się do pierwszej komunii świętej na lekcjach religii w szkole, o to, czy podpisaliby ustawę o małżeństwach jednopłciowych, o stanowisko ws. przyjęcia przez Polskę euro, a także o to, czy - jeśli powstanie szczepionka na koronawirusa - Polska powinna ją kupić i czy takie szczepienia powinny być obowiązkowe.
Po pięciu rundach pytań i odpowiedzi każdy z kandydatów dostał minutę na swobodną wypowiedź.
Po debacie kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski zwrócił się ze sceny przed gmachem TVP do swoich zwolenników, którym dziękował za wsparcie.
Komentując debatę, podkreślił, że można było odnieść wrażenie, "że jednak rządzący mieszkają w zupełnie innym kraju".
"Te pytania niestety mało miały wspólnego z tym, czym dzisiaj żyją Polki i Polacy" - ocenił.
Odniósł się również do okrzyków: "Duda precz!", które pojawiły się w trakcie jego wystąpienia.
"To chyba rzeczywiście lepiej odzwierciedla to, co słychać na polskich ulicach, bo dzisiaj wszyscy martwią się o miejsca pracy, martwią się przede wszystkim o to, czy będzie duże bezrobocie, czy też nie" - skwitował.
O "dziwnej debacie", w której zabrakło najważniejszych problemów, a zamiast tego pojawiło się dużo tematów zastępczych, mówił również szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
"Nie było spraw edukacji, bezpieczeństwa energetycznego, nie było nic o obronności, polskiej armii, bezpieczeństwie" - wyliczał Kosiniak-Kamysz na antenie TVP Info.
Podkreślał, że w debacie widoczny był ciąg dalszy wojny PO-PiS.
"Oni chcą dalej dzielić Polskę, zawłaszczyć ją na stałe, chcą się tylko wymieniać prezydentami. Trzeba to przeciąć, a później pozszywać Polskę" - stwierdził lider ludowców, podkreślając, że "pozszywanie rozdartej na pół Polski" jest dla niego niezwykle ważne i pozwoli na pokonanie kryzysu ustrojowego, gospodarczego i politycznego.
Niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia przyznał, że był zaskoczony doborem pytań, które w jego ocenie nie dotykały w bezpośredni sposób najważniejszych problemów polskiej rzeczywistości, a były jedynie "pytaniami dyżurnymi, które mają pokazać, jak dzisiaj w Polsce się dzielimy".
Pytany o to, jakie kwestie powinny jego zdaniem zostać w debacie poruszone, odparł, że "dzisiaj fundamentalną kwestią jest przede wszystkim bezpieczeństwo Polaków".
"Bezpieczeństwo rozumiane bardzo szeroko, tak jak to powinno być w XXI wieku, a więc bezpieczeństwo zdrowotne, cyberbezpieczeństwo, bezpieczeństwo związane z sytuacją geopolityczną, która dziś jest na świecie, ochrona zdrowia, edukacja, bezrobocie. To są te realne problemy, z którymi ja się też spotykam w kampanii i myślę, że o nich powinniśmy dzisiaj przede wszystkim rozmawiać i o nich powinniśmy przede wszystkim pamiętać - bo najpierw musimy rozwiązać te rzeczy, które wspólnie możemy zrobić razem, a dopiero później kontynuować dyskusje o rzeczach, co do których nigdy się nie zgodzimy" - podkreślił.
O samej debacie Hołownia powiedział, że "tak naprawdę to nie jest debata - to prezentacja kandydatów, którzy w krótkich wystąpieniach mówią, co myślą o różnych kwestiach".
"Tej debaty nie da się wygrać. Można jej nie przegrać - i mam nadzieję, że to mi się dzisiaj udało" - podsumował.
Kandydat Lewicy Robert Biedroń stwierdził z kolei, że to wyborcy zdecydują 28 czerwca, kto wygrał prezydencką debatę, i podkreślał, że jest jedynym kandydatem zmiany.
"Jeśli chcemy skończyć z wybieraniem mniejszego lub większego zła, skończyć z PO-PiS-em, musimy dokonać odważnej zmiany i tą zmianą będą wybory, które ja proponuję. Wybory, które będą stawiały na budowę tanich mieszkań na wynajem, fabrykę paneli fotowoltaicznych zamiast kolejnych importowanych ton węgla, to inwestycje w szpitale, ochronę środowiska, w to wszystko, czego dzisiaj w Polsce brakuje" - mówił Biedroń w TVP Info.
Podkreślił, że wierzy w zmianę także w kwestiach dot. świeckości państwa, równości płci i mniejszości.
Kandydat Lewicy ocenił także, że po debacie widać, że zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i Rafał Trzaskowski są już zmęczeni i nie mają pomysłu na Polskę.
"Oni po prostu zawiedli" - stwierdził.
Reprezentujący Konfederację Krzysztof Bosak ocenił, że pytania zadane kandydatom podczas debaty były "sztuczne".
Jak podkreślił: "Kluczowym tematem ostatnich miesięcy jest sposób zarządzania kryzysem gospodarczym (...) a nie (pytania) o euro, którego nikt teraz nie planuje wprowadzać, nie o nieistniejącej szczepionce, ale o realnie istniejących problemach jak uciekanie lekarzy za granicę".
"Jeśli chodzi o Unię Europejską, to poważnym tematem jest europejski Zielony Ład, nowe regulacje energetyczne - to są realne spory, gdzie nasze interesy się ważą, natomiast nie pięć zmyślonych, wirtualnych tematów" - zaznaczył.
Ocenił jednak, że "dobrze, że debata się odbyła i każdy miał szansę się zaprezentować, każdy mógł przemówić do Polaków", i stwierdził, że chciałby, "żeby debat było więcej, żeby dawały więcej czasu na wypowiedzi, nawet kosztem mniejszej liczby rund, zakresu tematycznego".
"Sensem debat jest polemika. Tutaj nie było czasu na polemikę, ale straszono nas - w regułach debaty - że jeśli będą wypowiedzi nie na temat, to będą przerywane" - podsumował Krzysztof Bosak.