Za Oceanem medialna burza wokół Donalda Trumpa. Światło dzienne ujrzało nagranie jego rozmowy z pracownikami telewizji z 2005 roku, w której w wulgarnych słowach opowiadał, jak starał się nakłonić do seksu nowo poznaną kobietę. Komentatorzy podkreślają, że Trump okazał całkowity brak szacunku dla kobiet, a prominentni republikanie zaczęli dystansować się od niego i wycofywać swe poparcie. Trump zdecydował się przeprosić - ale zrobił to w wyzywający sposób, przypominając przy okazji problemy z wiernością Billa Clintona, męża swej demokratycznej rywalki w wyścigu do Białego Domu Hillary Clinton.
Na zdobytej przez dziennik "Washington Post" taśmie, nagranej potajemnie w 2005 roku, zarejestrowano prywatną rozmowę obecnego kandydata republikanów na prezydenta z Billym Bushem - gospodarzem telewizyjnego programu "Access Hollywood", w którym wcześniej wystąpił nowojorski miliarder.
Na nagraniu Trump opowiada o tym, jak podrywał niewymienioną z imienia i nazwiska, zamężną kobietę, chwaląc się, że "mocno się do niej dobierał". Pada również stwierdzenie, że w późniejszym czasie kobieta zmieniła wygląd i kiedy znów się spotkali, miała "wielkie, sztuczne cycki".
Trump przyznaje również, że ma słabość do pięknych kobiet: Po prostu zaczynam je całować. To (działa) jak magnes. Nawet nie czekam.
A kiedy jesteś gwiazdą, one ci na to pozwalają. Możesz zrobić wszystko. Położyć rękę na jej c... Możesz zrobić wszystko - mówi dalej.
Rozmowa została nagrana w czasie, gdy miliarder był już żonaty z obecną żoną Melanią. Nie wiadomo natomiast, kiedy miał miejsce opisany przez niego epizod.
Nagranie wywołało za Oceanem prawdziwą burzę. Przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan odwołał swój udział w wiecu z okazji dorocznego "Święta Jesieni" w stanie Wisconsin, gdzie miał po raz pierwszy pojawić się wspólnie z kandydatem - wcześniej najwyższy rangą republikanin poparł Trumpa, ale równocześnie często go krytykował, okazując rezerwę wobec jego osoby.
Również inni prominentni republikanie zaczęli dystansować się od miliardera i wycofywać zadeklarowane wcześniej poparcie dla niego.
Pojawiły się nawet pogłoski, że Trump zrezygnuje z wyścigu do Białego Domu, a zastąpi go obecny kandydat na wiceprezydenta Mike Pence.
Sztab kampanii miliardera zareagował na skandal, publikując w nocy z piątku na sobotę lokalnego czasu jego nagrane wcześniej wystąpienie: Trump przeprasza w nim za seksistowskie wypowiedzi sprzed 11 lat, ale stara się je bagatelizować i podkreśla, że nagłośnienie ich przez media jest "odwracaniem uwagi" od prawdziwych problemów Ameryki. Wykorzystuje też okazję, by wbić szpilę swojej demokratycznej rywalce Hillary Clinton, przypominając o niewierności jej męża Billa Clintona.
Nigdy nie mówiłem, że jestem człowiekiem bez zarzutu, i nie udawałem, że jestem kimś innym, niż jestem. Powiedziałem i zrobiłem rzeczy, których żałuję. Słowa opublikowane dzisiaj, nagrane na wideo 11 lat temu, to jeden z tego przykładów. Ci, co mnie znają, wiedzą, że słowa te nie odzwierciedlają tego, jaki jestem. Powiedziałem to, zrobiłem błąd i przepraszam za to - powiedział Trump przed kamerami.
Później rozwiał wątpliwości: wcale nie zamierza ustępować. Podróżowałem po kraju, mówiąc o zmianach dla Ameryki. Podróże te zmieniły także mnie. Spędziłem czas z matkami, które straciły swoje dzieci na wojnie, z robotnikami zwolnionymi z pracy z powodu przenoszenia fabryk do innych krajów, z ludźmi ze wszystkich warstw społecznych, którzy chcą po prostu lepszej przyszłości. Odczułem pokorę widząc wiarę, jaką we mnie pokładają. Obiecuję, że będę lepszym człowiekiem jutro. I nigdy was nie porzucę - powiedział.
Na koniec zaatakował Hillary Clinton. Bądźmy szczerzy. To jest nic innego jak coś, co odwraca uwagę od ważnych problemów, które stoją dziś przed nami. Tracimy miejsca pracy, jesteśmy mniej bezpieczni niż 8 lat temu i system polityczny jest całkowicie zepsuty. Hillary Clinton i jej podobni ludzie doprowadzili kraj do katastrofy. Powiedziałem pewne głupie rzeczy, ale jest wielka różnica między słowami a działaniami innych. Bill Clinton krzywdził kobiety, a Hillary atakowała, dręczyła, upokarzała i zastraszała jego ofiary. Pomówimy o tym w najbliższych dniach. Do zobaczenia na debacie w niedzielę! - oświadczył, odnosząc się do planowanej na niedzielny wieczór w St. Louis w stanie Missouri drugiej telewizyjnej debaty z Clinton.