Grupa przygotowująca pobyt żołnierzy z amerykańskiej 82. Dywizji Powietrznodesantowej jest w Polsce - poinformował wieczorem minister obrony Mariusz Błaszczak.

"Trwa przygotowanie do przyjęcia sił głównych Brygadowej Grupy Bojowej z 82. Dywizji Powietrznodesantowej USA. W Polsce jest już grupa przygotowawcza. Łącznie w ramach przerzutu przybędzie 1700 żołnierzy. To wyraźny sygnał sojuszniczej solidarności w odpowiedzi na sytuację na Ukrainie" - napisał szef MON na Twitterze. 

"Przynajmniej 3 samoloty z amerykańskimi żołnierzami i sprzętem wylądowały wieczorem na lotnisku Rzeszów - Jasionka. To grupa przygotowawcza" - informował w nocy korespondent RMF FM Paweł Żuchowski. 

Przed 6 rano polskiego czasu Paweł Żuchowski informował o kolejnym samolocie amerykańskiej armii lecącym do Europy. 

Jak doniósł portal Defense One, żołnierze odlecieli bez ciężkiego sprzętu - ze względu na rozlokowane w Europie magazyny uzbrojenia i sprzętu.

W środę Pentagon zapowiedział czasowe zwiększenie liczby wojsk USA w Europie w celu wzmocnienia wschodniej flanki NATO w związku z koncentracją rosyjskich wojsk przy granicy Ukrainy. 2 tys. żołnierzy zostanie wysłanych do Polski i Niemiec, z tego 1700 trafi do Polski. Około tysiąca zostanie przebazowanych z Niemiec do Rumunii.

W USA w stan podwyższonej gotowości do rozmieszczenia w Europie postawiono 8,5 tys. żołnierzy.

Brali udział niemal we wszystkich interwencjach wojskowych USA od czasu I wojny światowej

Żołnierze, którzy odlecieli do Europy w ramach czasowej amerykańskiej misji wsparcia sojuszników NATO na wschodniej flance, należą do jednej z najbardziej elitarnych i mobilnych jednostek US Army, która brała udział w niemal wszystkich interwencjach wojskowych USA od czasu I wojny światowej.

W środę rzecznik Pentagonu John Kirby podkreślał, że rozmieszczenie wojsk ma mieć charakter tymczasowy, choć nie wyznaczył jasnych kryteriów wycofania żołnierzy. 

Będziemy stale oceniać warunki na kontynencie, by zdecydować, jak długo oni powinni tam zostać, ale nie mają tam być na stałe - oświadczył przedstawiciel resortu.

Jednocześnie nie wykluczył kolejnych przesunięć wojskowych w Europie, by wzmocnić wschodnią flankę NATO, sugerując że kolejne wojska mogą trafić do państw bałtyckich oraz na ćwiczenia na kontynencie.

Rzecznik Pentagonu podkreślił, że wysłane wojska nie będą działać na Ukrainie, a jedynie w krajach gdzie już stacjonują amerykańscy żołnierze. 

W Polsce stacjonuje rotacyjnie amerykańska brygadowa grupa bojowa przysłana w ramach operacji Atlantic Resolve podjętej na rzecz wzmocnienia europejskich sojuszników po rosyjskiej agresji na Ukrainie.

Reakcja Rosji. "Destrukcyjny krok"

Rozmieszczenie dodatkowych sił USA w Niemczech, Polsce i Rumunii to "krok destrukcyjny", który "wzmacnia napięcie militarne" - oświadczył w środę wiceszef MSZ Rosji Aleksandr Gruszko, komentując decyzję ogłoszoną wcześniej przez Pentagon.

Wiceminister powiedział rosyjskiej agencji Interfax, że decyzja ta jest "nieuzasadniona". Destrukcyjne kroki wzmacniają napięcie militarne i zawężają pole dla decyzji politycznych - oznajmił Gruszko.

Wczoraj rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oznajmił, że decyzja władz Stanów Zjednoczonych o rozmieszczeniu dodatkowych sił zbrojnych w Niemczech, Polsce i Rumunii prowadzi do wzmocnienia napięcia, a nie do deeskalacji.

Jest oczywiste, iż nie są to kroki nastawione na deeskalację, a wręcz przeciwnie, ich działania prowadzą do wzmocnienia napięcia. Tylko tak należy się do tego odnosić - powiedział Pieskow na codziennym briefingu dla prasy.

Zaniepokojenie Rosji jest absolutnie zrozumiałe i uzasadnione. Również absolutnie usprawiedliwione i zrozumiałe są wszelkie kroki, jakie Rosja podejmuje w celu obrony swego bezpieczeństwa i interesów - kontynuował rzecznik Kremla. Pytany o to, jakie są to kroki odparł, iż te, "które uznają za niezbędne" ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo Rosji.

Rzecznik prezydenta Władimira Putina oznajmił, że Moskwa "stale wzywa" Waszyngton do "zaprzestania wzmacniania napięcia na kontynencie europejskim". Oskarżył Stany Zjednoczone, iż mimo to "nadal to czynią".

Chodzi nie po prostu o prowokacyjne oświadczenia, iż wkrótce dojdzie do wojny, wszyscy zapłacą straszną cenę, itd. Chodzi o skierowanie właśnie żołnierzy amerykańskich do krajów europejskich w pobliżu naszych granic - powiedział Pieskow.

W Polsce stacjonuje teraz ok. 4,5 tys. amerykańskich żołnierzy

Obecnie w Polsce stacjonuje ok. 4,5 tys. żołnierzy USA. Dwustronne porozumienie o współpracy wojskowej przewiduje zwiększenie tej liczby o co najmniej tysiąc i przygotowanie przez Polskę infrastruktury pozwalającej przyjąć łącznie 20 tys. amerykańskich wojsk.

Pierwszym amerykańskim pododdziałem przebywającym w Polsce na stałe, był Aviation Detachment (AvDet) - 10-osobowa grupa, stacjonująca od 2012 r. i przygotowująca rotacyjne pobyty szkoleniowe amerykańskich lotników, szkolących się z polskimi załogami F-16 i C-130 Hercules.

W 2014 r., w reakcji na rosyjską agresję przeciw Ukrainie Stany Zjednoczone wystąpiły z inicjatywą wsparcia sojuszników w Europie (European Reassurance Initiative, ERI), intensyfikując ćwiczenia i wysyłając pododdziały lądowe i powietrzne, jednostki wsparcia i dowództwa dywizyjnych, by zwiększyć gotowość i zdolność do odstraszania. Rozmieściły swoich żołnierzy także tam, gdzie wcześniej nie stacjonowały. Rozpoczęta wtedy operacja Atlantic Resolve oznaczała zwiększenie amerykańskich sił w Europie po raz pierwszy od czasów zimnej wojny.

Obecnie w ramach Atlantic Resolve w Polsce i innych krajach regionu stacjonuje 1. Pancerna Grupa Bojowa (1st Armored Brigade Combat Team, 1ABCT). Liczy blisko 4 tys. żołnierzy, 80 czołgów, 130 bojowych wozów piechoty Bradley, 15 samobieżnych haubic Paladin, ponad 500 pojazdów gąsienicowych i ponad 1500 kołowych. Jest rozlokowana w Belgii, Niemczech, Polsce i Rumunii, a jej pododdziały przemieszczają się podczas dziewięciomiesięcznej zmiany na poligony w Bułgarii, Niemczech, na Węgrzech, Słowacji, Litwie Łotwie i w Rumunii.

Rotujące amerykańskie brygady za każdym razem przybywają ze sprzętem

Obecna grupa brygadowa, wydzielona przez 1. Dywizję Piechoty z Fort Riley w stanie Kansas, zastąpiła brygadę z 1. Dywizji Kawalerii z Fort Hood Teksasie. Kolejną, która przejmie obowiązki wiosną, przyśle 4. Dywizja Piechoty z Fort Carson w Kolorado. Rotujące amerykańskie brygady za każdym razem przybywają ze sprzętem. Jego przerzut przez port w Bremerhaven to także ćwiczenie ze zdolności do przebazowania i rozwinięcia sił wielkości brygady do Europy.

Podczas rotacyjnego pobytu w Europie część pancernej brygadowej grupy bojowej dyżuruje w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu, współdziałając z polską 11. Lubuską Dywizją Kawalerii Pancernej.

Amerykańskie siły w regionie od kilku lat wzmacnia też brygada lotnictwa wojsk lądowych z ciężkimi śmigłowcami Chinook, wielozadaniowymi Black Hawk, do której dołączył batalion śmigłowców bojowych Apache. Dowództwo brygady ulokowano w Bawarii, a wysunięte bazy na Łotwie, w Rumunii i w Polsce.

Zwiększenie amerykańskich sił w Europie i wzmocnienie wschodniej flanki NATO było tez zobowiązaniem ze szczytów Sojuszu w 2014 r. w Walii i 2016 w Polsce. W wyniku potwierdzonych tam decyzji Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego rozmieściła batalionowe grupy bojowe jako siły wzmocnionej wysuniętej obecności (eFP) i dopasowanej wysuniętej obecności (tFP) na północy i południu wschodnich obrzeży Sojuszu. Cztery bataliony eFP zostały rozmieszczone w krajach bałtyckich i w Polsce. Państwem ramowym - dowodzącym i wydzielającym najwięcej personelu - grupy stacjonującej w rejonie Orzysza są Stany Zjednoczone.

W Polsce USA umieściły wysunięte dowództwo reaktywowanego V Korpusu Wojsk Lądowych USA. Działającemu w Poznaniu dowództwu podlegają siły lądowe USA rozmieszczone w Europie, odpowiada ono także za planowanie operacyjne, współdziałanie sił amerykańskich z wojskami innych państw sojuszniczych.

Do końca bieżącego roku gotowa ma być baza pocisków przechwytujących amerykańskiego systemu obrony balistycznej w pomorskim Redzikowie.