Rano w rosyjskim Biełgorodzie, mieście położonym 40 km od granicy z Ukrainą wybuchł pożar w magazyn ropy naftowej. Rosjanie twierdzą, że pożar był spowodowany atakiem rakietowym dwóch ukraińskich śmigłowców. „Rajd na położone kilkadziesiąt kilometrów od granicy magazyny paliw mógł być dla ukraińskich pilotów misją samobójczą” – mówi w rozmowie z RMF FM gen. Jarosław Stróżyk.
Rano w Biełgorodzie, rosyjskim mieście położonym 40 km od granicy z Ukrainą wybuchł pożar w magazyn ropy naftowej. Rosjanie twierdzą, że pożar miał powstać na skutek ataku rakietowego, przeprowadzonego z pokładu dwóch ukraińskich śmigłowców.
Władze w Kijowie tych doniesień nie komentują.
Jak zauważa Reuters, to pierwszy raz, kiedy Rosja oskarża stronę ukraińską o atak na obiekty na swoim terytorium.
Strona ukraińska nie skomentowała tych doniesień. Już wcześniej zachodnie wywiady ostrzegały, że Rosja może przeprowadzić "fałszywe operacje" na własne cele, by mieć pretekst do eskalacji konfliktu.