Sprzeczne informacje na temat udziału armii Białorusi w agresji na Ukrainę. Rano ukraińska obrona terytorialna, cytowana przez portal Suspilne twierdziła, że do obwodu czernihowskiego na północy kraju weszły białoruskie wojska. Po południu ukraiński wywiad przekazał z kolei, że po białoruskiej stronie granicy stoi 300 czołgów. Białorusini mają czekać na rosyjską prowokację, która usprawiedliwi interwencję wojsk Łukaszenki.

"Do obwodu czernihowskiego weszły białoruskie wojska" - poinformował rzecznik regionalnych sił obrony terytorialnej Witalij Kyryłow. Informację tę podała na Twitterze także Rada Najwyższa Ukrainy, czyli tamtejszy parlament.

Szef obwodu czernihowskiego Wiaczesław Czaus napisał na Facebooku, że wszystkie wyjazdy z miasta są zaminowane. "Zaminowane - to znaczy, że są tam miny i można na nich wysadzić się w powietrze" - napisał.

Zapewnił, że jego miasto jest gotowe do obrony i zaapelował, by mieszkańcy pozostawali w domach albo w schronach.

Kilka godzin wcześniej białoruski lider Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że jego kraj nie zamierza przyłączyć się do rosyjskich operacji militarnych na Ukrainie. Łukaszenka zaprzeczył także słowom władz w Kijowie, iż wojska rosyjskie atakują Ukrainę również z terytorium Białorusi.

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Aleksiej Daniłow ostrzegał z kolei, że w razie potrzeby ukraińska armia może dokonać uderzenia prewencyjnego na Białoruś.

Tymczasem przedstawiciel amerykańskiego wywiadu przekazał w poniedziałek agencji AP, że białoruskie wojska najprawdopodobniej dołączą do rosyjskich sił dokonujących inwazji na Ukrainę. 

WTOREK JEST SZÓSTYM DNIEM INWAZJI ROSYJSKIEJ NA UKRAINĘ. NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE ZBIERAMY DLA WAS W NASZYM RAPORCIE DNIA. <<< ZOBACZ TUTAJ >>>