Talibowie ogłaszają powołanie nowego państwa – Islamskiego Emiratu Afganistanu, a Ameryka buduje koalicję do ewakuacji swoich dawnych współpracowników i prosi Warszawę o wsparcie - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Jeszcze przed upadkiem Kabulu Stany Zjednoczone poprosiły nasz rząd o przyjęcie nawet trzech tysięcy Afgańczyków, których życie jest zagrożone w związku z ofensywą talibów. To w większości tłumacze i współpracownicy sił USA. Polska na tak dużą liczbę nie jest przygotowana. Dlatego Warszawa do inicjatywy odniosła się z rezerwą - czytamy w dzienniku.

Gazeta ustaliła, że równocześnie analizowane są jednak warianty z różnymi liczbami osób, które mogłyby trafić do Polski. Chodzi głównie o współpracowników naszej dyplomacji, wywiadu, tłumaczy i osoby pracujące dla polskiego wojska. W dalszej kolejności byliby kwalifikowani ci, którzy pracowali dla Amerykanów.

Waszyngton na szybko skrzyknął dawnych koalicjantów z Afganistanu, aby nie doszło do ostatecznej kompromitacji USA, związanej z chaotyczną rejteradą z tego kraju - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Przypomniano wczorajszą wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego, w której zapewnił, że "nasza misja (ewakuacyjna - przyp. red.) przygotowywana również przez Ministerstwo Obrony Narodowej, będzie wystarczająco wyposażona w sprzęt, aby sprowadzić do kraju wszystkich tych, którzy powinni do nas trafić, zarówno Polaków wraz z rodzinami, jak również tych ludzi z Afganistanu, którzy współpracowali z nami". Szef polskiego rządu dodał, że "sprowadzimy wszystkich, którzy będą tego chcieli".

Według gazety, rozważane są trzy scenariusze ewakuacji.

Pierwszym jest skorzystanie z samolotów C-130E Herkules. Drugi to wykorzystanie naszego przydziału w ramach natowskiej Strategic Airlift Capability, czyli samolotów Boeing C-17 Globemaster stacjonujących na co dzień na Węgrzech na lotnisku Papa. Trzecia opcja to dogadanie się z sojusznikami, którzy wysyłają własny samolot i mogą nam użyczyć część jego ładowności - napisano.