"Byliśmy przygotowani na nieprzystępowanie do Funduszu Odbudowy (…) Nie ma takich pieniędzy, za które można by się pozbyć suwerenności" - oświadczył, odnosząc się do negocjacji ws. nowego unijnego budżetu i mechanizmu "pieniądze za praworządność", Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes Prawa i Sprawiedliwości zaznaczył również: "Nie mamy kompleksów, nie jesteśmy jakąś gorszą częścią UE. (…) Nikt nas nie będzie sprowadzał do parteru".
Prezes PiS pytany był przez Tomasza Sakiewicza i Katarzynę Gójską m.in. o kwestię kompromisu ws. nowego unijnego budżetu i mechanizmu "pieniądze za praworządność", wynegocjowanego przez Polskę i Węgry.
Przypomnijmy, w czasie ubiegłotygodniowego szczytu w Brukseli Polska i Węgry zrezygnowały z zawetowania unijnego budżetu, zgadzając się na kompromisowe porozumienie ws. mechanizmu praworządnościowego. Zgodnie z kompromisem, uzależnienie wypłat unijnych funduszy od przestrzegania zasad państwa prawa zostało utrzymane, ale szefowie państw i rządów Unii przyjęli - niewiążącą prawnie - deklarację szczytu, której jednym z ustaleń było odroczenie stosowania mechanizmu praworządnościowego do czasu decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE ws. zgodności tego mechanizmu z unijnym prawem. Przyjmowano, że na decyzję TSUE trzeba będzie poczekać co najmniej dwa lata, co odsuwało w czasie groźbę odbierania krajom unijnych pieniędzy za nieprzestrzeganie zasad praworządności.
Jarosław Kaczyński zapytany w wywiadzie, czy ostry ton wypowiedzi polityków PiS przed szczytem UE był blefem, odpowiedział: "Byliśmy i jesteśmy zdeterminowani w kwestii obrony naszej suwerenności. (...) Nie będzie naszej zgody na narzucanie Polsce rozwiązań sprzecznych z naszą kulturą i tradycją, na podporządkowanie naszego kraju głównym unijnym graczom. Nic się nie zmieniło i nie zmieni w tej sprawie. Dlatego twardo negocjowaliśmy i domagaliśmy się bardzo precyzyjnych zapisów chroniących naszą wolność".
Prezes PiS zaznaczył również, że Polska była gotowa "iść drogą niezgody na budżet".
"Byliśmy przygotowani na nieprzystępowanie do Funduszu Odbudowy (który ma pomóc unijnym gospodarkom dotkniętym kryzysem wywołanym przez pandemię - przyp. RMF), ale tylko wówczas, gdyby efekt negocjacji był niekorzystny i niósłby duże ryzyko dla suwerenności naszego kraju" - stwierdził Kaczyński.
Podkreślił, że "nie ma takich pieniędzy, za które można by się pozbyć suwerenności".
"Ale jednocześnie jestem przekonany, że udało nam się podczas negocjacji wywalczyć mocne zabezpieczenia naszej wolności i jednocześnie utrzymać rekordowe fundusze dla Polski" - zastrzegł.
"Chcę powiedzieć jeszcze jedno: póki my rządzimy, pozycja naszego państwa zawsze będzie tak twardo broniona, ale broniona racjonalnie, z głową i - jak widać - niezwykle skutecznie. Nie mamy kompleksów, nie jesteśmy jakąś gorszą częścią UE. Nie. Jesteśmy pełnoprawnym, dużym, silnym państwem członkowskim i nikt nas nie będzie sprowadzał do parteru. Polacy mają być we Wspólnocie tak samo szanowani jak Niemcy i Francuzi" - podkreślił Jarosław Kaczyński.
Zapytany, czy Polska swoją twardą postawą powstrzymała proces federalizacji Unii, prezes PiS przyznał, że "jest daleki od takiego triumfalizmu".
"Oceniam sytuację bardzo realistycznie: uzyskaliśmy tyle, ile można było uzyskać. Zdobyliśmy kilka bardzo pomocnych narzędzi do obrony naszej suwerenności, ale nie miejmy złudzeń - działania na rzecz federalizacji będą nadal prowadzone. Jeszcze nieraz znajdziemy się w sytuacji, w której będziemy musieli twardo walczyć o swoje, bo UE to żadna rodzina czy krąg przyjaciół, tylko arena twardej walki o własne interesy" - stwierdził.
Kaczyński został również zapytany o to, czy podczas ostatniego szczytu UE można było zabezpieczyć nasze stanowisko jeszcze mocniej, np. na poziomie "niemal traktatowym".
"Teoretycznie można sobie wyobrazić, iż to samo, co uzyskaliśmy, byłoby zapisane w postaci protokołu, który jako swego rodzaju dodatek do traktatów miałby większą moc. Ale wówczas musiałby on być zatwierdzony przez wszystkie państwa członkowskie w procedurze ratyfikacji, a to byłby proces długi, żmudny i moim zdaniem w części krajów zakończony odrzuceniem. Jednym słowem: nic by z tego nie wyszło" - odpowiedział prezes PiS.
"Mamy teraz tzw. konkluzje, które oczywiście nie są zapisami prawnymi - tu zgoda - ale mają bardzo silne znaczenie i w dotychczasowej praktyce zawsze byty traktowane jako ustalenia obowiązujące, nienaruszalne" - zaznaczył.
"Ktoś może oczywiście powiedzieć, że to może się zmienić i staną się niewiele warte. Nie przeczę. Może tak się stać. Ale proszę pamiętać, że mamy do czynienia coraz częściej z łamaniem traktatów (...). Niestety Unia ma problemy z praworządnością. A w takiej sytuacji nic nie daje stuprocentowej pewności" - stwierdził Jarosław Kaczyński.