Agnieszka Radwańska nie zagra w turnieju na kortach ziemnych w amerykańskim Charleston. Polka, która miała być rozstawiona z numerem jeden, wycofała się z imprezy z powodu kontuzji pleców. W sobotę "Isia" triumfowała w Miami.
W niedzielę późnym wieczorem organizatorzy turnieju poinformowali na Twitterze, że Agnieszka Radwańska wycofała się z imprezy. Miał to być pierwszy występ naszej najlepszej tenisistki w tym sezonie na kortach ziemnych. Przykro mi, że nie mogę w tym roku zagrać w Charleston. Grałam tutaj kilka lat temu i naprawdę chciałam wrócić. Wiem, że to wspaniały turniej i piękne miasto, więc mam nadzieję, że przyjadę za rok - powiedziała "Isia".
W Charleston, na zielonej mączce, na pewno wystartuje za to młodsza z sióstr - Urszula. Jej pierwszą rywalką będzie Czeszka Lucie Hradecka. Przez eliminacje nie przebrnęła za to Marta Domachowska, która przegrała z Kolumbijką Marianą Duque-Marino.
Radwańska została zgłoszona do turnieju w Charleston dawno temu. Wówczas jej sztab szkoleniowy nie wiedział, że "Isia" tak dobrze poradzi sobie w Miami. Oficjalnie nasza najlepsza tenisistka wycofała się z imprezy z powodu kontuzji pleców, ale powód jej absencji może być zupełnie inny.
Po zwycięstwie na Florydzie gra w Charleston nie ma sensu, byłaby wręcz zabójcza. Agnieszka poleci na miejsce, bo musi się pojawić, a potem... więcej oficjalnie powiedzieć nie mogę - powiedział Tomasz Wiktorowski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Mączka to nie jest ulubiona nawierzchnia Agnieszki. Ta część sezonu będzie dużym wyzwaniem, na wolniejszej nawierzchni do głosu dochodzą zupełnie inne dziewczyny. Trzeba się solidnie przygotować. Pierwszym turniejem będzie pewnie pod koniec kwietnia Stuttgart - dodał opiekun "Isi".
W sobotę Radwańska odniosła swój największy sukces w karierze, wygrywając prestiżowy turniej w Miami, który nazywany jest często "piątą lewą Wielkiego Szlema", bowiem podobnie jak w czterech najważniejszych imprezach w sezonie losowana jest w nim drabinka na 126 miejsc - z tą różnicą, że 32 rozstawione zawodniczki mają w pierwszej rundzie wolny los.
W finale Polka odprawiła z kwitkiem Rosjankę Marię Szarapową - 7:5, 6:4. Tenisistka z Niagania na Syberii, która od lat mieszka na Florydzie, jest uznawana za mistrzynię w narzucaniu swojego stylu gry rywalkom. Jednak podczas finały w Miami na korcie rządziła Radwańska, dyktując warunki gry.
To wspaniałe uczucie, bo to przecież największy turniej po Wielkim Szlemie. Grałam naprawdę dobrze, koncentrowałam się na swoim serwisie, a jego wygrywanie było kluczem do zwycięstwa. Wyszłam na kort wiedząc, że nie mam nic do stracenia. To niesamowite, że pokonałam w finale tak dobrą zawodniczkę jak Maria. Ona zawsze wywiera na rywalkach presję przez cały mecz, świetnie returnując i dobrze serwując - skomentowała Polka.
Za zwycięstwo "Isia" zainkasowała ponad 700 tysięcy dolarów i 1000 punktów do rankingu WTA, dzięki czemu bardzo zbliżyła się do trzeciej w zestawieniu Petry Kvitovej.
Czuję się pewnie na korcie, gram bardzo dobrze i jeśli utrzymam ten poziom, to wkrótce powinnam wejść do czołowej trójki. Jednak do pierwszego miejsca jest jeszcze daleko - przyznała Radwańska.