Ministrowie spraw zagranicznych państw UE potępiają represje wobec uczestników antyrządowych demonstracji w Libii. "Wolność wypowiedzi i prawo do pokojowych zgromadzeń to fundamentalne prawa każdego człowieka, które muszą być przestrzegane i chronione" - napisali w oświadczeniu. Szef europarlamentu wezwał władze Libii do natychmiastowego zaprzestania rozlewu krwi.
Jednak pod tymi oficjalnymi oświadczeniami, kryje się wewnątrzeuropejska walka interesów. Unia jest bowiem wyraźnie podzielona, chociaż Catherine Ashton chce sprawiać wrażenie, że mówi w imieniu wszystkich 27 krajów.
Włochy, tradycyjny przyjaciel Libii, starają się łagodzić krytykę wobec Kadafiego. Rzym obawia się, że upadek libijskiego dyktatora może oznaczać, że Włochy zostaną dosłownie zalane przez nielegalnych imigrantów.
Rysuje się także podział między południowymi krajami Unii a środkową i północną Europą. Włochy, Francja czy Hiszpania sugerują potrzebę dodatkowych funduszy dla Afryki Północnej. Uważają, że więcej pieniędzy na wsparcie demokratycznych reform - uspokoi region. Rzym mówi nawet o nowym Planie Marshalla.
Polska i Szwecja obawiają się, że odbędzie się to kosztem partnerów ze Wschodu, gdzie z kolei nasz region ma swoje interesy.