Rząd zapowiada walkę z fałszywymi certyfikatami szczepień. W praktyce ta walka jest niemal niemożliwa - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak pisze gazeta, prokuratura przekazała do Centrum e-Zdrowia dane osób, która mają sfałszowane certyfikaty szczepień przeciwko Covid-19. Jednak ani centrum, ani resort zdrowia nie chcą potwierdzić, czy i ile dokumentów odebrano - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Dziennik twierdzi, że wie o co najmniej jednym przypadku, w którym osoba posiadająca fałszywkę uzyskaną w ramach prowokacji nadal figuruje w rejestrze jako zaszczepiona. "I to mimo zgłoszenia sprawy organom ścigania oraz cofnięcia uprawnień do wydawania zaświadczeń lekarzowi, który wystawiał lewe dokumenty" - dodaje "DGP".
Według gazety odebranie sfałszowanych certyfikatów covidowych nie jest proste. "Najlepiej jest złapać kogoś na gorącym uczynku. Ale przy tej skali akcji szczepiennej i liczbie działających punktów jest to w praktyce bardzo trudne" - podkreśla "DGP". Jak dodaje gazeta, takie przypadki wychodzą raczej w ramach prowokacji, gdy ktoś podszywa się pod klienta, jak to zrobili reporterzy TVN24. "W śledztwie, jakie prowadzi oddział zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Lublinie, ustalono ponad setkę osób, które kupiły fałszywe certyfikaty" - przypomina dziennik.
"Czy dokumenty, których sfałszowanie potwierdzono w toku śledztw, są usuwane z systemu? Tego nie wiadomo. Resort zdrowia przyznaje, że funkcjonuje "czarna lista" fałszywych certyfikatów, ale "z uwagi na dobro toczących się śledztw" nie chce mówić, czy i ile spośród nich wycofano" - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Według "DGP" "wody w usta nabiera" także Centrum e-Zdrowia.