Rekord to był 5 godzin. Pociąg z Zakopanego do Warszawy. Około półtorej godziny z Wrocławia do Warszawy. Sto minut Wrocław -Poznań. To "wspomnienia z podróży" pasażerów z wrocławskiego dworca PKP. Czas na kolei nie ma nic wspólnego z czasem w naszych zegarkach i rozkładem jazdy.
Pasażerowie co prawda mogą poskarżyć się na niepunktualne pociągi, ale jak sprawdziła reporterka RMF FM trzeba mieć na to czas. Jednym z najtrudniejszych zadań okazało się ustalenie, gdzie złożyć skargę. Sprawy nie ułatwia internet. Po wpisaniu w wyszukiwarce na stronie Intercity hasła : reklamacja, wyskakuje komunikat "błąd na stronie".
Na dworzec trzeba więc wybrać się osobiście. Kolejka do okienka informacji długa na godzinę.
Zdenerwowanie pasażerów sięga zenitu. To trzeba mieć końskie zdrowie, nie tylko czas- komentuje jeden z podróżnych. Po 60 minutach reporterka RMF FM dostała się do okienka.
"Reklamację można złożyć u nas" mówi dyżurująca w punkcie informacji kobieta. Dostanie pani taki druk, że pociąg stąd dotąd miał takie i takie opóźnienie i domagać się rekompensaty albo zwrotu pieniędzy - kończy. Z wypełnionym formularzem trzeba znowu wrócić na koniec długiej kolejki. To nic nie da, to i tak nie ma sensu. Oni i tak mają podróżnych gdzieś. Co się zrobi? Tylko się nerwy straci - odpowiada jedna z podróżnych, zapytana dlaczego nie skarży się na spóźnione pociągi.
Kiedy jednak uprzemy się, wystoimy w kolejkach, żeby złożyć reklamacje znowu musimy czekać.
Koleje podobnie jak niektóre pociągi, nie spieszą się z odpowiedzią. Trzeba na nią czekać 30 dni. Ważnie również, żeby w reklamacjach nie dać ponieść się emocjom i zachować zimną krew. Te skargi , w których są wulgaryzmy nie są w ogóle rozpatrywane.