„Maciej Lasek niech nie opowiada bzdur. Za to Maciej Lasek może usiąść przed prokuratorem lub na ławie oskarżonych” – tak Ewa Błasik, gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM, reaguje na sugestie Laska, że przed wejściem do kokpitu Tu-154 padły "siadajcie". „Mikrofony były bardzo czułe, zbierały tło - różne szmery, odgłosy z salonki, korytarza, toalety” – tłumaczy wdowa po generale Andrzeju Błasiku. "Na pewno nie doczekam się żadnych przeprosin ze strony Rosjan. Oczekuję mądrych decyzji ze strony polskich władz" - podkreśla. "Mój mąż służył Polsce i wszyscy powinniśmy się solidarnie zmobilizować, aby już nie było takich politycznych przepychanek" - dodaje.
Krzysztof Ziemiec: Ewa Błasik, wdowa po generale Andrzeju Błasiku jest gościem poranka w RMF FM. Witam, dzień dobry.
Ewa Błasik: Dzień dobry panie redaktorze.
Dziękuję za przybycie, dziękuję za spotkanie. Niełatwy to czas i niełatwa rozmowa, przede mną także, ale muszę spytać o to, o czym głośno od dwóch tygodni. Jest ekspertyza, dzięki której wiemy już na pewno, że ani w ciele pani męża, ani w ciele kogokolwiek z członków załogi tupolewa ani BOR-owców nie było 10 kwietnia ani krztyny alkoholu. Czy czeka pani cały czas na jakieś przeprosiny w tej sprawie?
Panie redaktorze, ja jestem żoną i niekiedy publicyści, dziennikarze, nawet politycy zarzucają mi: no jak ma mówić żona o mężu? Na pewno dobrze. Mówią, że go bronię, ale to nie znaczy, że to jest prawda, co mówię. Jak się okazuje, od samego początku to ja mam rację i ja mówię prawdę. Mówię świętą prawdę. Jeżeli pan redaktor pozwoli, to ja tak bardzo szybciutko zacytuje tylko to, jak witano mojego męża, jak witali żołnierze, podlegli mojemu mężowi. Trumna przed dowództwem sił była witana przez wojsko, przez lotników, przez polskich naszych wspaniałych chłopaków w stalowych mundurach.
W Warszawie na Okęciu wtedy, tak?
Przed Dowództwem Sił Powietrznych na Żwirki i Wigury, tam gdzie mój mąż dowodził, był dowódcą sił powietrznych. Witano trumnę mojego męża - wypowiadane były wtedy takie słowa: "Odszedł wyjątkowy człowiek, odważny i przepełniony patriotyzmem żołnierz, wielkich zalet ducha, serca i umysłu oficer, doskonały pilot. Nietuzinkowy i wybitny generał, wspaniały, wymagający i sprawiedliwy dowódca". Więc jak panie redaktorze ja mogłam wierzyć w to, że na pokładzie tego samolotu mój mąż pił alkohol?
Nie moją rolą jest bycie adwokatem kogokolwiek, ale może wtedy po prostu wiele osób dało wiarę MAK-owi, temu, co mówiła Anodina?
No to w takim razie, jeżeli się wierzy Rosjanom i raport MAK-u jest wiarygodny dla polskich dziennikarzy, no to może sytuacja, która w tej chwili rozgrywa się na naszych oczach otworzy takim dziennikarzom i publicystom, takim politykom oczy - w końcu.
Oczekuje pani przeprosin z ich strony? Ze strony Rosjan?
Ja na pewno nie doczekam się żadnych przeprosin ze strony Rosjan. Oczekuję mądrych decyzji ze strony polskich władz, polskich polityków i polskich dziennikarzy. Mam na myśli to, żeby już więcej nie zachowywali się tak bezmyślnie. Trzeba mieć jakiś swój rozum, rozsądek. Można tym Polakom wszystko już wmówić? Są jakieś granice, prawda. I skoro wojsko, skoro ja... Przede wszystkim tutaj jest ogromna wina oficerów w mundurach, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, również następcy mojego męża, dowódcy sił powietrznych, lotników. Solidarność generalska powinna być. Powinni murem stanąć za mną, wtedy po tej mojej pierwszej konferencji, po raporcie Anodiny. Powinien minister obrony narodowej porozmawiać ze mną, zaprosić mnie natychmiast na Klonową. "Czy to możliwe? Co możemy zrobić?". Znał doskonale mojego męża. A ponieważ jestem w tym studiu po raz pierwszy, to pragnę powiedzieć, że to dziennikarze tej stacji mieli już w grudniu informację, przed raportem Anodiny, jeżeli chodzi o ten alkohol. Dziennikarze tej stacji wiedzieli, że następnym uderzeniem w mojego męża przez stronę rosyjską będzie alkohol. Czyli wniosek jest jeden: wiedziały o tym służby specjalne i na pewno rządzący, minister obrony narodowej, tylko ja nie zostałam o niczym uprzedzona. Więc tutaj trzeba winy szukać, nieodpowiedzialność tych ludzi składa się na to.
My dziś w tym miejscu głośno mówimy, że na pewno ani grama alkoholu we krwi ani pani męża, ani kogokolwiek innego nie było. A czy jakaś specjalna uchwała sejmowa w tej sprawie jest potrzebna? Prawo i Sprawiedliwość chce przeforsować taki dokument.
To jest jedyna opcja polityczna, panie redaktorze, która od początku stanowczo broni prawdy. Pragnę tutaj zaapelować do wszystkich polityków. Mój mąż nie był żołnierzem Prawa i Sprawiedliwości. Był oficerem naszej ojczyzny. Służył Polsce i wszyscy powinniśmy się solidarnie zmobilizować, aby już nie było takich politycznych przepychanek.
Muszę spytać o coś jeszcze innego. Jak pani przyjęła ustalenia biegłych z Krakowa, którzy informowali, że tuż przed katastrofą, kiedy generałowie mieli wejść do kokpitu, ktoś powiedział: "Siadajcie". Zdaniem Macieja Laska to może świadczyć o tym, że padł rozkaz, żeby lądować.
Mikrofony zbierały tło. Ja osobiście słyszałam różne szmery, różne wypowiedzi, kiedy przesłuchiwałam w prokuraturze te stenogramy. Słyszałam tam nawet, że ktoś mówi, iż wybiera numer 48, czyli świadczy o tym, że dzwoni do Polski... Panie redaktorze, na pewno to były odgłosy z salonki, z korytarza, z toalety. Po prostu mikrofony były bardzo czułe i zbierały jakieś głosy pasażerów, którzy byli poza kokpitem. Tam nie było wideokamery i pan Lasek niech nie opowiada tych wszystkich bzdur, bo w końcu to oni mogą zasiąść, ale przed prokuratorami lub na ławie oskarżonych, jeżeli będą dalej insynuować takie brednie i takie bzdury dotyczące mojego męża. Mój mąż nigdy by nie wszedł do kokpitu podczas lądowania. On był tylko jednym z pasażerów na pokładzie tego samolotu. Nie było jego rolą decydowanie i włączanie się w system lądowania tych lotników.
Wyobraża sobie pani zakończenie śledztwa bez sprowadzania wraku do Polski, czyli bez materiału dowodowego w dużej mierze?
Absolutnie, to jest filar.
Boję się, że ten wrak może nie powrócić do Polski przez jeszcze wiele, wiele lat. W tej sytuacji śledztwo może być nigdy niezakończone. Jeśli nie będzie, to kiedyś ulegnie przedawnieniu.
No to poczekamy. Ja czekałam 4 lata na prawdę odnośnie alkoholu. Poczekam następne 4 lata na kolejna odsłonę prawdy.
Za rok piąta rocznica. Wybierze się pani do Smoleńska?
Panie redaktorze, ja byłam pół roku po tej katastrofie z panią prezydentową Anną Komorowską w Smoleńsku. Pamiętam do tej pory bardzo mądre słowa pani prezydentowej, kiedy mój mąż pół roku po śmierci był tak szargany, takie różne pod jego adresem padały nieprawdopodobne sensacyjne opowieści, godzące w jego dobrą pamięć, dobre imię, w jego honor. Wtedy pani prezydentowa patrząc mi w oczy powiedziała: "Przecież pani wie najlepiej, jak jest prawda. Pani najlepiej znała swojego męża".