Polscy eksperci przygotowujący sprowadzenie wraku tu-154 do kraju mają już za sobą pierwszy dzień pracy. Dziś negocjowali z Rosjanami sposób procesowego przekazania Polsce szczątków maszyny, która rozbiła się 10 kwietnia 2010 roku. Zaczęli także mierzenie największych części wraku.
Prace są utrudnione z powodu ciasnoty pod wiatą, gdzie ułożono fragmenty prezydenckiego tupolewa. Mimo to zmierzenie największych części wraku jest niezbędne. Ta praca jest potrzebna naszym polskim oficerom z logistyki do wyboru środka transportu i sposobu zabezpieczenia tego na czas transportu. Jutro dalej te prace będą trwały - mówił pułkownik Karol Kopczyk. Dodał, że przez rok stan wraku nie uległ zauważalnym zmianom. Nie zauważyłem zmian w porównaniu do września ubiegłego roku, kiedy razem z biegłymi uczestniczyłem w czynnościach - stwierdził.
Polscy specjaliści spędzą na lotnisku Siewiernyj cztery dni. Czeka ich niełatwe zadanie, bo wciąż nie ma żadnego, jasno określonego terminu oddania wraku. Rosyjscy prokuratorzy uparcie powtarzają, że samolot jest dowodem w śledztwie w sprawie katastrofy i że będzie można go zwrócić dopiero po zakończeniu dochodzenia i ewentualnych spraw sądowych. Pytani zaś o termin zakończenia śledztwa, nie chcą podać żadnych konkretów. Najczęściej padają więc odpowiedzi w stylu: "wkrótce", "niebawem", "chcemy jak najszybciej zakończyć tę sprawę".