"To bez wątpienia przełom" - mówi o tzw. taśmach Klicha Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermann, który zginął w katastrofie smoleńskiej - "Będziemy analizować te nagrania i składać wnioski, bo z tej sytuacji wynika jasno, że był jakiś wstępny raport, którego my nie znamy. Przypominam tutaj wypowiedź kilka dni po katastrofie Edmunda Klicha, który mówił, że gdyby podzielił się tym, co widział tam, na miejscu, to byłaby trzecia wojna światowa".
Stenogram rozmowy między byłym szefem MON Bogdanem Klichem a szefem komisji badania wypadków lotniczych Edmundem Klichem z 22 kwietnia 2010 roku opublikowała "Gazeta Polska Codziennie". Rozmowa, która odbyła się w gabinecie ministra, dotyczyła m.in. odpowiedzialności strony rosyjskiej za katastrofę smoleńską. Według "GPC", Klich złożył szefowi MON meldunek, że Rosjanie ponoszą odpowiedzialność za tragedię smoleńską, bo choć zobowiązywały ich do tego procedury, mimo fatalnej pogody nie zamknęli lotniska (…) Minister zareagował zaskakująco: zakazał Edmundowi Klichowi formułowania wniosków obciążających Rosjan. W rozmowie z dziennikarzami gazety, Edmund Klich przyznał, że nagrał tę rozmowę "na własne potrzeby".
Właśnie te nagrania stanowczo komentuje Małgorzata Wassermann. To, co widzieliśmy przez wiele miesięcy, wskazywało, że to postępowanie w jakiś sposób jest kierunkowane na to, by położyć nacisk i przypisać winę stronie polskiej (w sytuacji), kiedy te szczątkowe materiały, do których mieliśmy dostęp, wskazywały, że jednak jest to wina po stronie rosyjskiej - podkreśla.
To nagranie dla mnie jako prawnika ma bardzo jednoznaczny wydźwięk. Mianowicie pan minister Bogdan Klich kierunkuje komisję (badania wypadków lotniczych), w jakim kierunku i czyjej odpowiedzialności ma iść wyjaśnianie przyczyn tej katastrofy. On wartościuje dowody (…) Jednoznacznie wchodzi w głęboką konsternację, jeżeli chodzi o te pierwsze słowa pana pułkownika Klicha, że wina leży po stronie rosyjskiej - wylicza Małgorzata Wassermann. Krytycznie ocenia też postawę Edmunda Klicha, który był polskim akredytowanym przy rosyjskim MAK-u badającym okoliczności katastrofy. Bardzo niepokojące i smutne jest to, że z tego nagrania jednoznacznie wynika, że pan pułkownik Edmund Klich jest w stanie w każdej chwili wycofać się z każdych słów w zależności od tego, kto silniejszy nad nim stanie i tupnie - stwierdza.