"Wygląda to po prostu na wielkie oszustwo" - tak prezes PiS Jarosław Kaczyński skomentował wyjaśnienia Wojskowej Prokuratury Okręgowej ws. doniesień "Rzeczpospolitej" o znalezieniu śladów trotylu na wraku Tu-154M. Szef WPO płk Ireneusz Szeląg poinformował na konferencji prasowej, że polscy biegli nie stwierdzili we wraku tupolewa ani na miejscu katastrofy smoleńskiej śladów materiałów wybuchowych, ale ostateczną odpowiedź w tej kwestii dadzą dokładne badania laboratoryjne.
Zastanawialiśmy się, jak władza będzie się broniła. Znalazła się w sytuacji bardzo trudnej i broni się w sposób, który, jak sądzę, państwo mogli zobaczyć - mówił po konferencji wojskowych śledczych Jarosław Kaczyński.
Jak stwierdził, jest bardzo charakterystyczne, że prok. Szeląg najpierw stwierdził bardzo mocno, że nie było żadnego materiału wybuchowego, a później zaczął wywód o tym, że jednak coś tam było, że urządzenia nieprecyzyjne, że tak naprawdę dopiero trzeba będzie zbadać próbki.
Wygląda to po prostu na wielkie oszustwo i tak to traktujemy, bo mamy ku temu też pewne dodatkowe podstawy - podkreślił szef PiS. Doszły do nas wieści, że grupa kilkunastu specjalistów zebrała się w kancelarii premiera, żeby opracować jakąś reakcję i niestety, przykro mi mówić, wygląda to na to, że jest to ta reakcja - dodał.
Jarosław Kaczyński uważa, że prokuratorzy musieli przyznać, że w szczątkach Tu-154M "wykryto elementy, z których składają się materiały wybuchowe". To jest przesłanka bardzo potężna, żeby sądzić, że był zamach - ocenił.
We wtorek po południu wnioskiem PiS - o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu w związku z doniesieniami "Rzeczpospolitej" - zajęły się Prezydium Sejmu i Konwent Seniorów. Partia Jarosława Kaczyńskiego chciała, by prokurator generalny przedstawił na nim informację dotyczącą sprawy. Większość członków tych gremiów jednak ten pomysł. Nasz wniosek został odrzucony przez Prezydium Sejmu. Rozkład głosów był 4:1 - tylko wicemarszałek Marek Kuchciński z PiS był za tym wnioskiem, pozostali przedstawiciele: pani marszałek Kopacz i pozostali wicemarszałkowie byli mu przeciwni - powiedział szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Zdaniem polityków koalicji rządzącej i tych, którzy nazywają siebie opozycją, wszystko jest jasne, oni nie uważają, że nadzwyczajne posiedzenie Sejmu było wskazane - podkreślił polityk PiS.
Przeciwny zwołaniu nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu był m.in. wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (SLD). Jak powiedział, Sejm nie powinien zajmować się publikacjami prasowymi, zwłaszcza - jak zaznaczył - że prokuratura zdementowała wtorkowe informacje "Rz". Jego zdaniem, jeśli będzie taka potrzeba, na kolejnym, zaplanowanym na 7-9 listopada posiedzeniu Sejmu rząd może przedstawić informację na temat śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej.